wtorek, 18 czerwca 2013
Klatka 32
Dziwne. Myślałem, że po wczorajszym każdy z nich będzie przejęty. Ale dzisiaj przez cały dzień zachowywali się tak jakby nic się nie stało. Czyżby zakończyli temat wczorajszą rozmową? Ale przecież Hirako wyglądał jakby cos planował. Sam powiedział, że to nie jest prosta sprawa. A może tylko to wyolbrzymił? Muszę przyznać, że przestraszyłem się. Ale skoro nic im nie jest chyba nie muszę się już martwić.
Tak przynajmniej myślałem dopóki nie wszedłem do kuchni. To co zastałem zdziwiło mnie. Najpierw pomyślałem, że mam przywidzenia, potem, że przybyli jacyś szamani. Stałem tak zastanawiając się co jest grane aż tu nagle ktoś wyrwał mnie z zamyślenia.
-Oo, Ichigo. - odezwał się znajmomy głos. W trakcie drogi w moją stronę zdjął to, co miał na twarzy i mogłem zobaczyć, że to pan Rose. Powinenem go poznać po długich włosach. Ale ta dziwna rzecz na jego twarzy odciagała moją uwagę. - Witaj w naszym swiecie. Mam nadzieję, że spedzisz tutaj miłe chwile.
-Dobrze się bawisz, prawda? - stwierdził Hirako zdejmując maskę.
-Nic na to nie poradzę. To ekscytujace.
-Przypomina ci się młodość, prawda, Rose-ojii-chan?
-Nie nazywaj mnie tak. - rozkazał.
-Nie denerwuj się za bardzo, Rose-ojii-chan. - powiedział pan Muguruma.
-Nie denerwuję się za bradzo. Denerwuję się wystarczająco.
-Oświecił lud, Rose-ojii-chan. - stwierdził pan Aikawa.
-I ty, Love, przeciwko mnie?
-Przestńcie. - rozkazała Lisa stawiając krzesło przy stole - Ichigo, usiądz. - wskazała mi miejsce, które znajdowałło się obok Hirako. Kiedy przy nim usiadłem zobaczyłem, że na kolnach tyrzyma laptop. Nagle wcisnął "enter" i pojawiło się jakieś okno dialogowe. Potem kolejne. Następnie zaczęły wyskakiwać non stop. Pomyślałem, że się coś zepsuło.
-Hirako...
-To nic. - uspokoił mne pan Muguruma - Jeśli chodzi o to Hirako nie ma sobie równych.
-To nie prawda. - zaprzeczył.
-I mówi to ktoś, kto w szkole średniej jedną reką pisał test, a drugą włamywał się do szkolnej bazy danych.
-Nie nauczyłem się wtedy i potrzebowałem odpowiedzi. To był tylko jeden raz.
-Ale jakże skuteczny.
-Shinji, zobacz to. - poprosił pan Rose. Hirako szybko podszedł do niego i zerknął na jego monitor.
-Dobra. Bierzemy się do pracy. - oznajmił, na co wszyscy przysuneli się do swoich klawiatur i zaczęli działać. Ja nie miałem o tym zielonego pojęcia, więc tylko siedziałem i patrzyłem. Nie bez ciekawosci, rzecz jasna. To było naprawdę interesujące. Zwłaszcza, że do tej pory znałem ich tylko od jednej strony. W pewnym momencie Hirako podszedł do mnie z jakimś małym pudełkiem, po czym położył mi je na kolanach.
-Możesz poszukać płyty z programem "SMc'99"?
-"SMc'99"? Naprawdę chcesz go użyć? - zdziwiłem się. Znałem ten program.
-W końcu sam go wymyślił. - powiedział nagle pan Miguruma.
-Miałeś o tym nie wspominać.
-Chwila. Ty stworzyłeś ten program? - spytałem zaskoczony.
-To było dawno. Poza tym nudziłem się i tak wyszło.
-Widzisz? Ten niezły program to owoce nudów Shinjiego. - stwierdził pan Aikawa.
-Ale i tak nie jestem z tego zadowolony. Mogłem się bardziej postarać... - stwierdził sceptycznie Hirako.
-Żartujesz? Keigo i reszta zachwycali się nim. - przyznałem. Pamietam jak Keigo wraz z kolegami gadali tylko o tym programie. Twierdzili, że jest najlepszy.
-Zaskoczony? - zapytała Lisa.
-Oczywiście. Nie sadziłem, że kiedyś poznam twórcę tego programu. Miło mi.
-Mnie również. - odpowiedział Hirako - Możw autograf?
-Z checią. Nawet dwa. Jeden dla przyjaciela. - Hirako podszedł do szafki i wyciągnął jakiś notes oraz długopis. Szybko coś napisał, po czym zwrócił się do mnie.
-Jak nazywa się twój przyjaciel?
-Asano Keigo. - po chwili podszedł do mnie i wręczył mi dwie kartki papieru. Na jednej był autograf dla mnie a na drugiej dla Keigo. Jestem pewny, że padnie jak to zobaczy. Tylko... chciałbym mu to dać osobiście. Jednak teraz to niemożliwe. Ale... od czego jest poczta?
-Shinji. - powiedział pan Rose. Na to Hirako zwrócił się do mnie.
-Program. - zrozumiałem co miał na myśli, więc szybko wygrzebałem z pudełka "SMc'99", po czym podałem mu go. Hirako wyjął płytę z opakowania i włożył ją do napędu. - Zaczynamy. - co prawda nie brałem czynnego udziału, ale malem wrażenie, że jestem świadkiem czegoś wielkiego. Ale... czy hackowanie nie jest przestępstwem?
-Nie martw się. - powiedziała nagle Lisa - Nie będziemy robić niczego złego. To tylko powrót do dawnych czasów.
-A propos dawnych czasów. - zaczął pan Rose - Pamietacie "Open Source"?
-Open Source? - wtrąciłem się - Chodzi wam o ten ruch wolnego oprogramowania?
-Tak.
-Braliście w nim udział?
-I to nie raz. - odezwał się Hirako.
-Brzmisz jak przestępca, wiesz? - skomentował pan Aikawa.
-Hacker to nie przestępca.
-Nie...?
-Z czym ci się kojarzy "hacker"? - zapytał mnie.
-Z... internetowym przestepcą?
-Błąd. Początkowo miano "hackera" przypisywało się osobie o bardzo dużych, praktycznych umiejętnościach informatycznych lub elektronicznych. Taka osoba odznaczała się bardzo dobrą orientacją w internecie, świetną znajomością wielu języków programowania, systemów operacyjnych, itd. Dopiero gdy pojawiły się przestęsptwa wiązane z siecią zaczęto wszystko utożsamiać z hackerami. Właśnie dlatego w pewnym momencie podzieliliśmy się.
-To znaczy?
-Ze względu na stosowaną etykę wyróżnił się podział hakerów na: Czarne Maski - hackerzy działający na granicy lub poza granicami prawa. Białe Maski - hackerzy działający zupełnie legalnie lub też starający się nie popełniać szkód. Szare Maski - hackerzy, którzy przyjmują po części metody działania czarnych i białych masek.
-Należeliście do białych masek, prawda?
-Poczatkowo tak. Ale potem z braku możliwosci dochodów, zaczęlismy nieco naginać prawo. Stąd bardziej przypisałbym nas do Szarych Masek.
-Ale nie zatraciliśmy wartości. - odezwał się pan Rose - Zawsze o nich pamiętaliśmy.
-Wartości...?
-Chodzi o wolność w trzech wymiarach. - wyjaśnił Hirako.
-Wolność tworzenia. - zaczęła Lisa.
-Wolność w dostępie do wiedzy. - powiedział pan Muguruma.
-Wolność form dzielenia się wiedzą. - dodał pan Ushōda. Potem do głosu wrócił Hirako.
-Kultura hackerska opiera się przede wszystkim na kulturze technomerytokratycznej, która z kolei opiera się na podnoszeniu kwalifikacji technicznych, co z kolei pozwalało na ciągłe dzielenie się wiedzą związaną z dostępnością do kodu źródłowego. Określaliśmy to jako "kulturę daru".
-Wiedziałeś, że hacerzy mają nawet własne godło? - spytał mnie pan Rose.
-Naprawdę?
-Osobiście uważam, że to głupota. - oznajmił pan Mururuma - W hackerstwie chodzi o wolność, wolność bez zobowiązań. A jeżeli hackerów uzna się za społeczność to również oni staną się niewolnikami systemu.
-Głupotą jest twierdzenie, że włamania do sieci, przyczyniają się do zwiększenia dbałości administratorów o zabezpieczenia. - to zdanie zaczeło kolejną dyskusję. Cały czas słuchałem jak rozprawiali o dawnych czasach. Miałem wrazenie, że naprawdę to lublili.
-Witaj w domu. - powiedziała od progu i zdjęła jego płaszcz - Jak minął dzień?
-Dobrze. A tobie?
-Też. - odparła odwieszając ubranie - Masz gościa.
-Gościa?
-Jest w salonie. - wyjaśniła, po czym udała się do swojego pokoju. On natomiast poszedł do wyznaczonego miejsca. Pokój był otwarty. Z daleka dostrzegł gościa i od razu go poznał. Kogoś takiego jak on nie da się pomylić. Zaczał się zastanawiac co sprowadza nastepcę wielkiego Tensy Zangetsu do jego domu. Wszedł do salonu. Albinos nie zareagował, tylko przestawił białego pionka na B3. Kariya chwilę patrzył na szachownicę i postanowił przyłączyć się do gry. Jedna partia nie zaszkodzi. Usiadł wygodnie w fotelu i ruszył się czarnym pionkiem. Albinos odpowiedzał białum gońcem. Jin uaktywnił kolejnego pionka. Potem była już tylko wymiana ruchów w zupełnej ciszy. Chwilami Kariya chciał coś powiedzieć, ale w ostateczności rezygnował. Nie był pewny czego się spodziewać, chociaż wykluczał, że albinos przyszedł tutaj tylko po to aby zagrać w szachy.
-Czemu zawdzięczam tę wizytę? - spytał w końcu.
-Nie należy wykorzystywać czyichś pracowników pod nieobecność ich pracodawcy. To nieetyczne. - stwierdził zbijając przeciwnikowi gońca.
-Rozumiem, że już wiesz. - przestawił wierzę na E4.
-Wiedziałem od początku. - przyznał uaktywniając drugiego gońca.
-Więc zapewne wiesz co chciałem zrobić. A jeśli chodzi o zlecenie dla Scotta... - zaczął wykonując kolejny ruch.
-Shinji. - poprawił go - Mój lokaj ma na imię Shinji.
-Czyżbyś nie uznawał przeszłości swojgo pracownika? - spytał zbijając białego pionka.
-Wiem co Shinji niegdyś robił, ale to nie ma znaczenia. - wyjaśnił stawiając królówkę na B7.
-W takim razie nie powinno ci przeszkadzać jak go na trochę wypożyczę, prawda? - albinos spojrzał na niego. Najwyrazniej pora to zakonczyć.
-Przejąc podupadająca firmę pod obietnicą utrzymania jej, następnie zwolnić wszystkich pracowników i potem sprzedać ją za duże pieniądze na czarnym rynku. To mógłby być dobry plan.
-Mógłby? - zdziwił się. Przecież wszystko było już prawie załatwione.
-Chwilę temu stałem się właścicielem tej firmy. - oznajmił stawiając wierzę naprzeciw czarnego króla - Szach mat. - tymi słowami zakończył pojedynek.
-Jakim cudem...? - spytał odnosząc się nie tylko do gry. Albinos nie odpowiedział. Nie zamierzał tego tłumaczyć. To byłaby tylko strata czasu. Nie zamierzał tu również dłużej zostać. Wstał i skierował się do drzwi. Kariya patrzył na niego z niedowierzaniem. W jaki sposób tak po prostu pokrzyzowano jego plany? Przecież wszystko było idealnie zaplanowane. Zacisnął pięść, ale po chwili rozlużnił dłoń. To było takie oczywiste. Przecież to następca Tensy Zangetsu. Nikt inny nie potrafiłby zrobić czegoś takiego w tak krótkim czasie. To mu przypomniało jak kilka lat temu Zangetsu pokrzyżował jego plany. Teraz tylko jedno nasuwało mu się na usta:
-Jesteś naprawdę podobny do swojego ojca. - albinos się zatrzymał.
-Zangetsu nie był moim ojcem. - sprostował, po czym opuścił pomieszczenie.
Gdy się obudziłem, tylko się ubrałem i od razu zszedłem na dół. Miałem nadzieję, że zastanę tam wszystkich i dowiem się co dalej zamierzają zrobić.
Gdy wszedłem do kuchni zastałem pana Ushōda. Jak zwykle był ubrany w swój uniform kucharza. Wiedziałem, że jest zajęty gotowaniem, a kucharzowi się nie przeszkadza, więc chciałem po cichu zająć miejsce, jednak zostałem zauważony.
-Nie musisz się skradać. - powiedział odwracając się w moją stronę - Usiądź. Zaraz będzie śniadanie. - oznajmił i wrócił do gotowania. Ja natomiast zająłem miejsce przy stole. Dopiero jak usiadłem zorientowałem się, że pomieszczenie wygląda tak jak zwykle. Nie ma tu komputrerów i innych rzeczy związanych z informatyką. Nagle zza drzwi doszły mnie znajome głosy. W końcu moim oczm ukazali się Hirako i reszta.
-Love, pójdziesz do ogrodu i przyniesiesz mi to, to, to i to.
-Coś jeszcze? - spytał biorąc listę. Dało się wyczuć w jego głosie sarkazm.
-Tak. Jakbyś mógł weź jeszcze kilka chryzantem. A ty Kensei przynieś mi to.
-Kiedy przestaniesz nas wykorzystywać? - zapytał siadając przy stole.
-Nie wykorzystuję was, tylko proszę. Jesteśmy przyjaciółmi, prawda?
-Nawet przyjaźń, ma swoje granice.
-Jesteś okrutny. - stwierdził przykładając rękę do klatki piersiowej. To wyglądało jakby grał w sztuce. Właściwie to pan Rose zawsze się tak zachowuje. Jego gesty, sposób mówienia czy chodzenia wyglądają bardzo teatralnie. Nagle do pomieszczenia weszła Lisa.
-Panicz nas wzywa. - oznajmiła, co spowodowało kompletną ciszę. Potem wszyscy wstali i skierowali się do wyjścia. Ja zrobiłem tak samo, myśląc, że również chodzi o mnie, ale Lisa mnie zatrzymała. - Możesz zostać. Panicz chciał widzieć tylko nas. - Lisa wyszła zaraz za Hirako i zostałem sam w kuchni. Nieco się obawiałem. Lisa była poważna. Czy on chce im coś zrobić?
Wszyscy stali w szeregu i patrzyli na swojego pracodawcę. Z niecierpliwościa czekali aż coś powie. Byli pewni, że już o wszystkim wie, ale nie wiedzieli co zamierza. Mimo, że pracują tutaj nie od dziś, ich pracodawca zawsze był niedoodgadnięcia. Nawet teraz nie dawał im się przeczytać. Ponadto czuli się tak, jak wtedy gdy czekali na jakiekolwiek słowa od Zangetsu. Stali i patrzyli, nie byli pewni co ich czeka. Wtedy również po raz pierwszy czuli strach. I to bynajmniej nie był ten strach, któremu towarzyszyła adrenalina gdy popełniali internetowe przestepstwa. Ten, który wtedy czuli stojąc przed Zangetsu był silny. Aczkolwiek czuli coś jeszcze. Respekt. Cała jego osoba go wzbudzała. To było jak... strach ozdobiony szacunkiem. Takie samo odczucie mieli w stosunku do swojego obecnego pracodawcy. Właśnie dlatego żadne z nich nie śmiało się odezwać.
-Podpiszcie to. - powiedział wskazując papiery na stole. Pracownicy milcząc szybko zrobili co im kazano. Nie musieli nawet czytać. Ufali albinosowi. Poza tym nie śmieliby się mu sprzeciwić. Kiedy skończyli wrócili na swoje miejca. - Możecie odejść. - wszyscy opuścili pomieszczenie, za wyjątkiem Hirako - Dlaczego tu jesteś? - spytał patrząc na swojego lokaja.
-Chciałbym o coś zapytać. Panicz wiedział od początku, prawda?
-To była tylko kwestia czasu nim przeszłość się o was upomni. Nawet ty to wiedziałeś.
-To prawda.
-Zangetsu też wiedział. - Hirako spojrzał na niego zdziwiony. Żadko się zdarzało, żeby albinos wspominał dawnego właściciela tego domu. - Kiedyś powiedział, że jeżeli kiedykolwiek pomyślicie o powrocie do dawnej działalności, mam kazać popełnić wam harakiri. - Hirako lekko się uśmiechnął. Coś takiego trwało od pokoleń. Z tego co wiedział 14 właściciel posiadłości był wielkim zwolennikiem takiej kary za nawet najmniejsze przewinienia, z tego względu musiał często zatrudniać nowych pracowników. Natomiast Zangetsu stanowczo odszedł od upodobań swojego ojca. Nie praktykował czegoś takiego, aczkolwiek uważał, że należy brać odpowiedzialność za swoje czyny. A że byli jego pracownikami, a ściślej własnością, która miała za zadanie mu służyć, mieli obowiązek przyjąć każdą karę. Nawet harakiri. - Ale zaraz potem dodał, że jeżeli się na to zdecydujecie, mam prawo was powstrzymać.
-Dziękuję. - skłonił się nisko - Dziekuję. - powtórzył. Był naprawdę wdzięczny. Nigdy nie chciał wracać do swojej działalności. Jedyne czego chciał to służyc albinosowi do końca swych dni. To właśnie przysiągł swojemu byłemu pracodawcy. Zresztą nie tylko on. Rōjūrō, Lisa, Kensei, Hachigen, Love. Wszyscy złożyli obietnicę. I zamierzali jej dotrzymać bez względu na wszystko.
Wszyscy siedzieliśmy przy stole, za wyjątkiem pana Ushōdy, który przygotowywał śniadanie. Jendak chyba wszyscy czekali na Hirako i na wieści, które ze sobą przyniesie.
Hirako w końcu przyszedł do kuchni i powiedział, że wszystko bedzie dobrze.
Potem zobaczyłem jak Hirako i reszta pakują do pudełka swoje rzeczy związane z "Vizardami". O nic nie pytałem. To znaczyło, że już nie badą musieli do tego wracać. Ja też nie wracałem, chociaż zdarzało się ze wszyscy wspominali swoją młodość i opowiadali mi co robili zanim trafili do posiadłości. To samo dotyczy Nel. Wiem kim jest i czym się zajmuje. Wcześniej tylko się domyślałem, ale pewnego razu potwierdziła moje przypuszczenia. Tego samego dnia, próbowała mi pomóc...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz