wtorek, 18 czerwca 2013

Klatka 31


Jak zwykle przechadzał się po posiadłości. Chciał żeby wszystko było idealne na powrót pracodawcy. Wszedł do salonu dla gości. Rozglądając się stwierdził, że jest w porządku za wyjątkiem obrusu, który zdawał się być lekko przekrzywiony. Podszedł do stołu i poprawił go. Postanowił jeszcze zajrzeć do kuchni oraz zamknąć bramę wjazdową. Wyszedł z salonu i gdy minął drzwi wejściowe usłyszał dzwonek. Zdziwił się. Nie przypominał sobie, aby o tej porze była jakaś ustalona wizyta. Podszedł do drzwi i otworzył je.
-Obecnie panicza nie ma w domu. - oznajmił nieznajomemu.
-Przyszedłem do ciebie, Hirako Shinji. - lokaj spojrzał na niego podejrzliwie. Nie podobało mu się to. A może się myli? Może chodzi o interesy jego pracodawcy. Mimo podejrzeń zaprosił gościa do kuchni. Nie chciał rozmawiać w salonie. W posiadłości było znaczne echo.

Kiedy znaleźli się w kuchni wskazał gościowi miejsce. Ten siadłszy na nim położył na stół walizkę, po czym otworzył ją i zaczął po kolei wykładać z niej dokumenty.
-Życzy sobie pan czegoś do pica? - zaproponował.
-Dziękuję. - odparł wyciągając ostatni dokument. - Chciałbym przejść od razu do interesów. Nie usiądziesz? - spytał chociaż postawa lokaja wskazywała, że raczej nie ma zamiaru tego zrobić.
-Postoję.
-Twoje nastawienie mnie martwi. - przyznał.
-A mnie martwi pana wizyta.
-Nie mów tak. Nie przyszedłem sprawiać ci kłopotów. Chcę prosić o przysługę. - spojrzał na niego znacząco. Hirako był już pewien. Wiedział, iż przeszłość kiedyś upomni się o niego, ale nie sądził, że tak szybko.

Cały czas myślałem o tym co wydarzyło się kilka dni temu. Powiedział, że jeżeli nie będę posłuszny to zrobi coś, czego będę żałował. Jeśli się nad tym zastanowić to ma pokaźny pakiet opcji jak zniszczyć mi życie. Tak jakby już nie było zniszczone... Sam fakt, że tu jestem mnie dobija. Przecież nie chcę tutaj być. On o tym wie, więc dlaczego mnie nie wypuści? Ile będzie mnie tu jeszcze trzymał? Ile?

Znalazłem się na dole. Moim celem była kuchnia. Chciałem się napić soku i... wziąźć coś na sen. Chcę zasnąć i już nie myśleć o tym wszystkim. Kiedy wszedłem w korytarz usłyszałem głos Hirako. Chyba z kimś rozmawiał. Ale nie był to ktoś, kogo znam. Im bardziej się zbliżałem tym głosy były wyraźniejsze.
-Odmawiam.
-Otrzymasz za to wynagrodzenie.
-"Vizardzi" to przeszłość. Już nie działamy.
-Rozumiem, ale nie tylko ty na tym skorzystasz.
-Nie zgodzę się.
-Nie zrozum mnie źle. Nie pytam o zgodę Hirako Shinjiego, tylko Scotta Mc'kenze.
-Mc'kanze? - spytałem siebie na głos, po czym otworzyłem drzwi kuchni. Wchodząc zobaczyłem Hirako z bardzo poważną minę. Podobnie jak mężczyzna siedzący na krześle. Gdy mnie zobaczył zamknął walizkę, pożegnał się i szybko udał się do wyjścia..
-Co tu robisz? - usłyszałem w jego głosie lekkie zdenerwowanie.
-Chciało mi się pic, więc przyszedłem po trochę soku.
-Mogłeś mnie wezwać. Przyniósłbym ci. Wybacz. - dodał szybko, po czym odwrócił się i oparł dłonie o blat.
-Coś się stało, prawda?
-Nie chciałem żeby tak wyszło. To miało nie wrócić.
-Nazwał cię Scott Mc'kenze. To znaczy, że...?
-Tak. Kiedyś tak się nazywałem. - odwrócił się w moją stronę - Nie sądziłem, że to tak szybko do mnie wróci.
-Nie wiem o co chodzi, ale nie musisz się zgadzać, prawda?
-To nie takie proste.
-Chcesz o tym pogadać? - zaproponowałem. Rozmowy z Hirako mi pomagają. I teraz ja chciałem pomóc jemu.
-Zaparzę herbaty. - powiedział i podszedł do szafki, z której wyciągnął słoik z naparem. Ja natomiast usiadłem przy stole. W czasie gdy Hirako zajmował się herbatą cały czas patrzyłem na papiery leżące na stole. Czasami zdarzyło mi się coś przeczytać. Starałem się to robić niezauważalnie. Może Hirako nie życzyłby sobie żebym wiedział co w nich jest. Zwłaszcza, że moje oczy natrafiły na jeden dokument, na którym widniało jego zdjęcie i były wpisane personalia. - Możesz sobie poczytać. - powiedział nagle - To żadna tajemnica. - dodał wyjmując dwa kubki z kredensu.
-Na pewno? To może być coś poufnego.
-Nie sądzę. Jedyne co znajdziesz w tej stercie papierów to nasza przeszłość. Tylko ostrzegam. Nie jest zbyt kolorowa. - przyznał, po czym zajął się parzeniem herbaty. Muszę przyznać, że ciekawiła mnie historia Hirako. Nie to żebym chciał wiedzieć wszystko o jego przeszłości i nie sądzę, żebym zmienił o nim zdanie gdy się dowiem, ale teraz Hirako ewidentnie był zdenerwowany. Na pewno coś się stało. Może jak to przeczytam i dowiem się co jest przyczyną jego zmartwień będę w stanie mu pomóc. Wysunąłem spod sterty papierów ten, na którym widniało jego zdjęcie. Jednak, ku mojemu zdziwieniu, nie był na nim sam. Pod spodem widniały również zdjęcia Lisy, pana Rose, pana Ushōdy, pana Mugurumy, pana Aikawy. Zacząłem czytać kolejno:

Francesca Eliza Tejatrine, Oliveto Paolo Rozzari, Orestis Krozanti van Gorim, Dunnkan Comrie Relgadi, Leckie Kovena.

Z tego wywnioskowałem, że wcześniej tak się nazywali. Potem czytałem dalej. Dowiedziałem się nieco o przstępstwach, które popełnili oraz wyroki, które za nie dostali.
-Widzę, że się wciągnąłeś. - powiedział stawiając przede mną kubek. Swój postawił obok, po czym usiadł.
-Było lepiej niż myślałem. - przyznałem. Muszę przyznać, że Hirako trochę mnie nastraszył. Powiedział, że ich przeszłość nie jest kolorowa. Myślałem, że zrobili coś naprawdę złego. A to tylko jakieś przestępstwa internetowe.
-Nie przeczytałeś jeszcze wszystkiego. - oznajmił, po czym wziął jedną z kartek do ręki. - Spójrz na to. - podał mi ją. Gdy miałem zacząć czytać drzwi na zewnątrz otworzyły się. Po chwili zobaczyłem jak do środka zagląda czyjaś głowa. Poznałem, że to pan Rose. Chwilę na nas patrzył, po czym ukazał nam swoją twarz.
-Ooo, nie śpicie. - stwierdził wchodząc do środka.
-O której to się wraca do domu? - spytał podejrzliwie Hirako.
-Daj spokój. - poprosił zdejmując płaszcz - Nie jestem dzieckiem. Poza tym, jest dopiero...
-23:17. - wyprzedził go Hirako patrząc na tarczę swojego srebrnego zegarka - Powinieneś być w posiadłości godzinę temu.
-Zasiedziałem się.
-I zapomniałeś kluczy.
-Spieszyłem się.
-A co byś zrobił gdybym zamknął bramę i położył się spać?
-Zadzwoniłbym do ciebie i poprosił żebyś ją otworzył.
-Nie wstałbym.
-Ale jesteś... - stwierdził spuszczając głowę - A ja ci szczotkowałem włosy...
-Pan Rose szczotkował ci włosy? - spytałem zaintrygowany.
-Zapomnij, że to słyszałeś. - poprosił zwracając sie do mnie, po czym wrócił do konwersacji - Dobrze. Tym razem puszczę to w niepamięć, a teraz idź się położyć.
-Nie. - odmówił podchodząc do kredensu - Wolę z wami posiedzieć. - oznajmił i wyciągnął z niego kubek, po czym nalał sobie herbaty.
-Ale jest już późno. - przypomniał mu Hirako - Przecież jutro masz ważne spotkanie, prawda?
-Odwołano je.
-Dlaczego?
-Osoba, wokół której to wszystko miało się kręcić, zrezygnowała w ostatniej chwili. Przełożono to na inny termin. I teraz możemy siedzieć razem całą noc. - podszedł so stołu. To była chwila. Zobaczyłem jak pan Rose wypuszcza kubek z rąk. Potem usłyszałem dźwięk tłuczonej ceramiki. - Shinji... dlaczego... to tu jest? - spytał wyraźnie przestraszony patrząc na papiery - Powiedziałeś, że to nie wróci. - spojrzał na Hirako - Więc... dlaczego...?
-To... - nagle do pomieszczenia weszła Lisa.
-Jesteście tak głośno... - powiedziała przecierając oczy, które zaraz potem zrobiły się nieco większe - Co tu się dzieje? - spytała zaniepokojona. Nie dziwię się. Pan Rose wyglądał jakby zobaczył ducha, Hirako też nie najlepiej. W dodatku stłuczony kubek i sterta jakichś papierów na stole. Pewnie Lisa się zorientowała, że to przez nie, bo szybko podeszła do stołu i równie szybko zastygła. - Shinji, to...
-Przepraszam. Nie chciałem żebyście to wiedzieli. - oznajmił, po czym szybko wyszedł z kuchni.
-Hirako. - chciałem za nim iść, ale Lisa mnie zatrzymała.
-Pozwól mu pobyć samemu. - poprosiła - Rose, obudź wszystkich.

Wszedł do pokoju i zamknął za sobą drzwi. Dlaczego tak sie stało. Nie chciał żeby to wszystko wróciło. Nie chciał znów narazić swoich przyjaciół na przeżywanie tego samego. Chciał ich chronić i już nigdy więcej nie dopuścić do takiej sytuacji. Po raz pierwszy od dziesięciu lat nie wiedział co robić. A przecież musiał coś postanowić. Popatrzył w okno. Księżyc w pełni i ta cisza za oknem... To mu przypomniało moment, w którym pierwszy raz poznał swojego dawnego przełożonego.

Siedział tutaj od dwóch dni. Ani na chwilę nie zmrużył oka. Wciąż wpatrywał się w okno swojej cieli. Czasami spoglądał na kraty. Cały czas rozmyślał o nieudanym przekręcie. Czuł się okropnie. Jak mógł popełnić tak fatalny błąd? Przez to naraził swoich przyjaciół. Gdyby tylko mógł cofnąć czas...
-Ej, śmieciu. - powiedział strażnik podchodząc do celi - Masz gościa.
-Gościa? - powtórzył zdziwiony. Niby kto chciałby się z nim widzieć? Czyżby prawnik? Chociaż to wykluczał. Przecież nie zamawiał żadnego. A nic nie mówiono, że państwo mu jakiegoś przydzieli.
-Zbieraj się. - rozkazał otwierając kraty. Więzień powoli wstał i podszedł do wyjścia. Strażnik chwycił go za ramię i wyciągnął z celi . - Ruszże się, łajzo. - popchnął go.
-Mógłbym wiedzieć kto przyszedł? - spytał gdy podeszli do czytnika przepustek.
-Lepiej myśl jak się z tego wywiniesz. Twój gość tak łatwo ci nie odpuści. Najprawdopodobniej spędzisz tutaj resztę swojego nędznego życia.
-Nie o to pytałem. - odparł odwracając głowę w bok. Na to strażnik przyparł go do ściany.
-Licz się ze słowami, łajzo. - ostrzegł groźnie.
-Proszę go puścić. - strażnik odwrócił głowę, po czym, niechętnie, ale wykonał polecenie. - Pozwól ze mną. - zwróci się do Scotta. Ten odsunął się od ściany, po czym poszedł za mężczyzna.

Scott wciąż patrzył na plecy mężczyzny idącego przed nim. Od początku drogi tym korytarzem w ogóle się nie odwrócił ani nie odezwał. W końcu zatrzymał się przed jedną z sal przesłuchań. Z kieszeni wyjął klucz, po czym oczami wskazał jego ręce. Scott zrozumiał o co chodzi, więc lekko je uniusł. Mężczyzna zbliżył się do niego, po czym go rozkuł. - Tutaj. - otworzył drzwi. Mc'kenze rozcierając swoje nadgarstki wszedł do środka. Kiedy zobaczył mężczyznę siedzącego przy stole zastygnął. Spodziewał się wszystkich, ale nie jego. Przynajmniej nie teraz. Sądził, że jeśli już się spotkają to na rozprawie w sądzie.
-Usiądź. - powiedział mężczyzna.
-Postoję. - odparł. Już wystarczająco wysiedział się w celi.
-Usiądź. - powtórzył. Mc'kenzie usłyszał w jego glosie tryb rozkazujący. W dodatku ta ponura aura. Może lepiej nie ryzykować jeszcze dłuższą odsiadką? Wykonał polecenie. - Nie martw się. - powiedział gdy Scott zaczął rozglądając się na boki - Kazałem im wyłączyć monitoring.
-Naprawdę? - spytał zdziwiony. W dodatku w pomieszczeniu nie było żadnego strażnika. Tak jakby odwiedzający był pewny, że nic mu się nie stanie. W dodatku pojawił się jeszcze jeden aspekt tej sprawy. Skoro wyłączono monitoring i nikt nie strzeże tego pomieszczenia może by pokusić się o ucieczkę?
-Myślisz o ucieczce? - Scott pojrzał na niego.
-Rozważam to. - przyznał szczerze.
-Jeśli się zdecydujesz, zalecam następujący plan: Ogłuszysz mnie, mojego pracownika także. Gdy wyjdziesz z sali napotkasz jeszcze trzech ludzi wraz ze strażnikami, który wyprowadził cię z celi. Jeżeli uda ci się rozprawić z nimi będziesz mógł swobodnie się poruszać. Weźmiesz tylko klucze do cel swoich przyjaciół i pójdziesz po nich. Kiedy już ich uwolnisz skierujecie się do piwnic. Otej porze nie powinno tam być nikogo. Przejdzie prostym korytarzem i bez żadnych problemów opuścicie posterunek. - Scott poważnie się zdziwił a może przeraził. Dokładnie tak sobie ułożył plan w głowie - Zdecydujesz się na to?
-Jeszcze to przemyślę.
-Myślę, że jesteś świadom tego co zrobiłeś i dlaczego tu jesteście i tego kim ja jestem. Biorąc to pod uwagę uważasz, że ucieczka jest rozsądnym wyjściem? - Mc'kenze spojrzał na niego badawczo. Chociaż nie wiele mógł odczytać z jego poważnej miny. W dodatku te okulary przeciwsłoneczne... Były rozpraszające.
-Lubię je. - oznajmił wiedząc, że Scott myśli o jego okularach. Każdy kto o nich myślał miał taki wyraz twarzy.
-Czytasz w myślach? - spytał zaniepokojony. Do tej pory mężczyzna odgadywał je bezbłędnie.
-Nie.
-Mimo to wiesz o co chciałbym cię prosić, prawda?
-Wiem. - przyznał - Ale nie zgodzę się na to.
-Dlaczego? - posniósł się - Przecież jak ich w to wciągnąłem, to był mój pomysł. Dlatego...!
-Dlatego o teraz pracujesz dla mnie, Hirako Shinji. - oznajmił kładąc kopertę na stole - Marazana - powiedział na co drzwi sali otworzyły się i do pomieszczenia wszedł mężczyzna z dużym, czarnym pudelkiem. Podszedł do stołu, po czym położył je na nim.

Wszyscy patrzyli po sobie ze zdziwieniem. Właśnie przed chwilą oznajmiono im, że są wolni. W dodatku nie udzielono im żadnych wyjaśnień dotyczących tej sytuacji. Jeśli już o coś pytali jedyne co słyszeli to to, że zaraz wszystko się wyjaśni. W tymże celu kierowali się do sali przesłuchań numer 1. Idąc korytarzem patrzyli na boki. Zaa lustra fenickiego widzieli jak przesłuchują podejrzanych. Metody niektórych policjantów pozostawiały wiele do życzenia.
-To tutaj. - mężczyzna wskazał ręką pokój. Wszyscy spojrzeli po sobie. Wahali się tam wejść. Ale w końcu Francesca chwyciła za klamkę i otworzyła drzwi. Weszła do środka, za nią ruszył Dunnkan, potem weszli wszyscy.
-Scott? - spytała widząc przyjaciela w uniformie lokaja - Co tu się dzieje?
-Macie godzinę. - oznajmił nakładając białą rękawiczkę. Potem wziął koperty i kolejno im rozdał. - Pośpieszcie się.
-Ale o co tu chodzi? - spytał Dunnkan, jednak nie otrzymał odpowiedzi - Scott? - zaczął ponownie.
-Hirako Shinji. - poprawił go - Tak się nazywam.
-Hirako Shinji? - powtórzył ze zdziwieniem - Co ty mówisz?
-Posłuchajmy Shinjiego. - poprosił Orestis.
-Dlaczego mu przytakujesz?
-Otwórzcie koperty. - wszyscy zrobili to o co prosił przyjaciel. I tak samo mieli zszokowane miny.
-Co to ma znaczyć? - odezwał się Oliveto - Dlaczego musimy...?
-Zróbcie tak jak pisze. - powedział Shinji.
-Ale...
-Pospieszcie się. - ponaglił ich - Macie tylko godzinę.

-To niemożliwe. - stwierdził po dłuższej chwili zastanowienia.
-Nie mów tak, tylko wpisz to. - powiedział i znów spojrzał na swoją kartkę. Podobało mu się to co wymyślił.
-Widzę, że świetnie się bawisz. - stwierdził patrząc na uśmiechniętego Oliveto.
-To źle?
-Jak w takiej sytuacji możesz być taki zadowolony?
-Bo zaczynamy nowe życie, prawda? - wszyscy spojrzeli po sobie. Ich przyjaciel dał im do myślenia. Liście, który każdy z nich otrzymał mówił, że stanał się własnością człowieka, którego chcieli okraść. Ponadto nakazano im wymyśleć sobie nowe personalia. Było również nadmienione, że ich przeszłość zostanie uznana za "nieistniejącą". - Kensei? - spytał zerkając w kartkę przyjaciela - Pasuje ci.
-Naprawdę? - spytał sceptycznie. Osobiście jakoś nie był przekonany.
-Skończyłem - oznajmił Orestis.
-Ja też. - powiedział Leckie.
-Ja również. - oznajmił Oliveto . Teraz wszyscy patrzyli na Francescę.
-Niech będzie. - westchnęła i wpisała swoje nowe imię. Teraz pozostało im tylko złożyć swój podpis i tym samym zgodzić się na "nowe życie". Jednak czy to naprawdę dobry wybór? Nawet nie byli pewni co się z nimi teraz stanie. Wszyscy czuli, że podejmują decyzję, która zmieni całe ich życie. Właśnie dlatego to było trudne. Jednak nie mieli czasu na dumanie. Musieli szybko się zdecydować.

Czas minął. Każdy z nich włożył papier do swojej koperty, po czym wszyscy opuścili salę. Udali się z powrotem do pokoju numer 1, gdzie miała zapaść ostateczna decyzja. Gdy weszli do pomieszczenia Shinji zebrał ich koperty i podał swojemu przełożonemu. Ten zaczął po kolei sprawdzać zawartość.
Francesca Eliza Tejatrine, Oliveto Paolo Rozzari, Orestis Krozanti van Gorim, Dunnkan Comrie Relgadi, Leckie Kovena.
Od kilku minut stali w szeregu i wpatrywali się w mężczyznę, którego niedawno próbowali okraść. Czekali na jego słowa. Naprawdę chcieli wiedzieć co się z nimi stanie. Kiedy odłożył koperty wszyscy się wyprostowali. Czuli się tak jakby stali pod murem i czekali na rozstrzelanie.
-Pewnie zastanawiacie się z jakiego powodu staliście się moją własnością, prawda? - wszyscy milczeli dając mu do zrozumienia, że ma rację - Otóż powód jest prosty. Potrzebuję kilku pracowników. A dokładniej: kamerdynera, kucharza, kogoś kto będzie dbał o wygład posiadłości, służki, mechanika oraz ogrodnika. - wszyscy byli w szoku. Myśleli, że ten człowiek będzie chciał wykorzystać ich zdolności informatyczne, a teraz okazuje się, że mają być zwykłą służbą. Czekali na dalsze wyjaśnienia, ale Zangetsu już nic nie powiedział. Wywnioskowali z tego, że to wszystko co ma im do powiedzenia. Chcieliby wiedzieć nieco więcej, ale żadne z nich nie odważyło się zapytać.
-To ja zajmę się posiadłością. - oznajmił nagle Oliveto. - Sprawię, że będzie wyglądała pięknie.
-No cóż... - westchnął Dunnkan - Mogę być mechanikiem. Trochę się na tym znam.
-Lubię gotować. - przyznał Orestis co wszyscy zrozumieli, że on przyjmie posadę kucharza.
-Więc ja mam być ogrodnikiem? Niech będzie. - zgodził się Leckie. Teraz wszyscy wyczekiwali na odpowiedź Francesci.
-Niech wam będzie. Ale nie zamierzam nosić fartuszka. - nikt nie zapytał Hirako jaką on przyjmuje posadę, ponieważ to było oczywiste. Wystarczyło spojrzeć a jego ubiór. Jakby nad tym pomyśleć... - pasowało mu.
-Chodźcie ze mną. - rozkazał nagle Zangetsu, po czym opuścił pomieszczenie. Następnie wyszedł Rozzari, za nim Dunnkan i Orestis, potem Leckie.
-Shinji... - zaczęła Eliza - Wiesz... Rose powiedział, że od teraz zaczynamy nowe życie.
-To prawda. - oznajmił i wyszedł. Tejatrine spojrzała na drzwi. Jeśli teraz wyjdzie i pójdzie za tym ponurym człowiekiem jej życie na pewno się zmieni. Zresztą nie tylko jej. Dlatego nie rozumiała dlaczego jej przyjaciele tak po prostu to zaakceptowali. Powoli podeszła do wyjścia i położyła dłoń na klamce. Uśmiechnęła się do siebie i szybko otworzyła drzwi, po czym wyszła z pomieszczenia. Nie oglądając się za siebie opuściła komisariat.

Shinji uśmiechnął się do siebie. Już dawno o tym nie myślał. A przecież to ważne wspomnienie. W końcu wtedy wszystko się zaczęło. Przypomniał sobie również słowa człowieka, którego jako pierwszego cenił ponad wszystko.

"Nie wolno uciekać od odpowiedzialności. Musisz żyć i stawić jej czoło. Nawet jeśli twoja przeszłość zostanie wymazana, nie wolno ci o niej zapomnieć. Nawet teraz... I kiedy ona upomni się o ciebie nie będziesz uciekał i wyjdziesz jej na przeciw. A jeśli to będzie dla ciebie zbyt trudne, pomogę ci. Pomogę wam wszystkim."

Nigdy nie zapomniał o tym. To były jedne z tych słów, które zagnieżdżają się na zawsze w czyimś sercu. Tak. Już wiedział co robić.

Wszyscy sześcioro siedzielismy w kuchni i patrzyliśmy na odłoge. Lisa, pan Rose, pan Muguruma, pan Ushōda i pan Aikawa wyglądali na zdołowanych. Patrząc na nich sam się zdołowałem. Mimo to chciałem coś zrobić, powiedzieć coś, co by pomogło. Cokolwiek. Ale nie potrafiłem znaleźć słów pocieszenia. Czułem, że jedyne co mogę to siedzieć z nimi. Tak po prostu.
-Nie przejmujcie się tym. - powiedział pan Rose wstając z krzesła - Shinji zaraz przyjdzie i sprawi, że będzie dobrze. - nikt nawet na niego nie spojrzał. Pan Rose tylko smutno się usmiechnął i ze spuszczoną głową z powrotem zajął miejsce. Chyba sam nie wierzył w to co mówił.
-Pan Rose ma rację. - powiedziałem nagle - Hirako na pewno coś wymyśli. - zapewniłem. Włsciwie, wierzyłem w to. I wiem, że Hirako tak tego nie zostawi.
-Ichigo ma rację. - odezwał się ponownie - Shinji na pewno temu zaradzi. Zobaczycie.
-Taa... - westchnał pan Muguruma.
-Nie pomagasz. - oznajmił mu, po czym wziął do ręki jakiś magazyn - W czasie gdy Shinji coś wymyśla, ja sobie poczytam. - rozłożył gazetę.
-Jak możesz być taki wyluzowany? - spytał z pretensją. Widać, że był zdenerwowany, ale i przygnębiony - Myślisz, że czytanie jakichś głupich magazynów mody wszystko załatwi? Zamiast tego sam byś...
-Przestań. - uciszyła go Lisa. Pan Muguruma coś burknął i odkręcił głowę w bok - A ty nic nie powiesz? - zwróciła się do pana Aikawy. Ten tylko założył dłonie za głowę i oparł się o krzesło.
-Trochę lipa. - na to stwierdzenie wszyscy spojrzeli naniego. Nawet pan Rose wynurzył nos zaa gazety.
-Drugi wyluzowany... - stwierdził kąsliwie pan Muguruma.
-Nie pomagasz. - oznajmiła mu Lisa.
-To co robimy? - spytał pan Aikawa.
-Zaczekajmy na Shinjiego. - zaproponował pan Ushōda.
-Właśnie. - powiedziałem - Hirako na pewno pomoże. Przecież to nic takiego, prawda? Na pewno da się coś zrobić.
-To nie tak. - powiedziała Lisa - My... popełniliśmy błąd.
-Błąd?
-Lisa... - odezwał się pan Muguruma - Chyba nie chcesz...?
-Powiem mu. - oznajmiła stanowczo - W końcu to żadna tajemnica. - dodała siadając obok mnie - Byliśmy młodzi...
-Nie mów tak jakbym był stary. - powiedział z pretensją pan Rose.
-...i narwani. - dokończyła - To było w czasie świąt. Włamaliśmy się do rządowej szkockiej bazy danych w celach zdobycia poufnych informacji. Niestety w trakcie hackowania niechcący namieszaliśmy w zaplanowanych lotach. Jeden z samolotów wyruszył ta samą trasą, którą wracał poprzedni. Piloci za pózno dostrzegli siebie nawzajem i nastąpiło zderzenie. Nikt nie przeżył... - spuściła głowę. Zorientowałem się, że trudno było jej o tym mówić.
-Potem sprawy potoczyły się doś szybko. - odezwał się pan Muguruma - Znaleźli nas, o mało co nie złapali. Na szczeście udało nam się uciec. W przypływie emoci wybraliśmy Japonię.
-Z powodu braku funduszy postatnowilismy zrobić jscze jeden skok. - odezwał się pan Aikawa - Nasz ostatni.
-Naszym celem był Tensa-sama. - wyjaśnił pan Ushōda.
-Jednak... - zaczął pan Rose - ...nie udało się.
-I w wyniku nieprzewidzianych wydarzeń trafiliśmy tutaj. - oznajmiła Lisa. Teraz była bardziej ożywiona, ale zaraz potem trochę posmutniała. - Pewnie teraz masz o nas inne zdanie, prawda? - wszyscy spojrzeli na mnie jakby zależało im na mojej odpowiedzi. Dla mnie była prosta.
-Nie. - przyznałem - Wiecie... Hirako już na początku powiedział mi o tym.
-Cały Shinji. - stwierdziła ciepłym tonem - Jak zwykle nie chciał być źle zrozumiany.
-To znaczy?
-Shinji jużz taki jest. - wtracił się pan Muguruma - Nie chce żeby ludzie mieli on nim nie wiadomo jakie mnienamie, stąd zazwyczaj podkreśla, że robił w życiu rzeczy, z których nie jest dumny.
-Nic dodać, nic ując. - stwierdził wchodząc do kuchni.
-Shinji. - powiedzieli jednocześnie podnosząc się z siedzeń.
-Tak, to ja. - potwierdził podchodząc do stolu, po czym położył na nim wielkie pudełko. Potem spojrzął na mnie. - Zostawisz nas na chwilę? - pokiwałem głową i wyszedłem. Nie będę ukrywał. Chciałem z nimi teraz być. Chciałem im pomóc. Ale wiedziałem, że to ich prywatna sprawa. Chyba i tak za dużo mi powiedzieli.

-Widzę, że już zdecydowałeś. - stwierdziła Lisa widząc co Hirako wyjmuje z pudełka.
-Wspomnienia wracają. - westchął Rōjūrō. Nigdy by nie pomyślał, że ponownie to zobaczy.
-Skąd to masz? - spytał Love - Myślałem, że to zostwilismy.
-Zaraz po naszym zatrudnieniu poprosiłem Tensa-samę o odzyskanie tego. W końcu to dowody naszej zbrodni.
-Nawet bez nich o niej pamiętałem. - oznajmił Kensei.
-Każdy z nas pamietał. - potwierdził Ushōda, patrząc jak Hirako wziął do reki pewną ozdobę.
-Czy to znaczy, że reaktywujemy Vizardów? - spytał Rose.
-Tak... - powiedział z uśmiechem w zakrywając sobie twarz maską.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Omg, jakie długie XD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz