sobota, 6 lipca 2013

無月 8


Wreszcie kolejna część :)
-------------------------------------------------------------------------------------------------  
 Po kolei przechodził przez poszczególne warstwy. Chciał poznać piekło i jego ważniejsze części, żeby móc się tutaj swobodnie poruszać i przede wszystkim po to, aby nie sprawiać problemów swojemu stwórcy. Chociaż po przejściu określonych miejsc nie wydawało się być trudne poruszanie się po piekle. Każda warstwa praktycznie była taka sama. No może różniła się tylko liczbą zmasakrowanych ciał porozrzucanych po ziemi, co swoją drogą przykuwało jego uwagę. Patrząc na nie miał ochotę je dobić. Nie wiedział skąd to uczucie się brało i trochę się przestraszył. Nie był pewny siebie. Przez takie myśli pojawiło się uczucie lęku, stąd postanowił wrócić do komnaty swojego pana.
  W drodze na piątą warstwę natknął się na nietypowy dla niego obraz. Dwa demony płci męskiej. Jeden w ubraniu, drugi zupełnie nagi, cały czas stykali swoje usta. Nagle ten w odzieniu zjechał na jego szyję, a potem skierował się w dół.
-Dairo. - odezwał się nagi. Ubrany spojrzał na niego.
-Co się stało?
-Ktoś nas obserwuje. - powiedział łagodnie, a potem odwrócił głowę w stronę Tesri. Dairo również spojrzał na niego. - Co się stało, blondynku? Chciałbyś się do nas przyłączyć?
-Zapomnij. - odezwał się ubrany do swojego partnera - Nie będę się tobą dzielił.
-Jesteś strasznie zaborczy, wiesz?
-To nie moja wina, że... - nie dokończył, bo zatkano mu usta - Przynieś mi coś do picia. - poprosił zabierając palec.
-Dobrze. - zgodził się, po czym dotknął dłonią jego policzka - Kocham cię. - powiedział, po czym go pocałował. Potem na odchodne rzucił Tesri ostrzegawcze spojrzenie i zniknął w korytarzu.
-Nie przejmuj się tym. - oparł się o ścianę - Dairo nie lubi nikogo z kim rozmawiam.
-On... - zaczął widząc jaka była jego aura. Nie podobała mu się.
-Był aniołem. - rozwiał jego wątpliwości - Był aniołem... A ja go uwiodłem. - wyznał z delikatnym uśmiechem.
-Uwiodłeś? - powtórzył zastanawiając się co to znaczy.
-Tak... To było dawno, ale dobrze pamiętam. Wystarczyło pokazać mu to czego nie znał. A potem sam do mnie przyszedł.
-Powiedział, że cię kocha. - przypomniał sobie ostatnie słowa, które brzmiały znajomo, tylko, że... nie pamiętał co znaczyły. Dlatego postanowił zapytać. - Co to znaczy?
-Nie wiesz? - zdziwił się. - No tak. - przytaknął sobie - Przecież go nie masz. - stwierdził patrząc na jego klatkę piersiową.
-Czego nie mam? - zapytał. Pomyślał, że jeżeli czegoś mu brakuje nie będzie użyteczny dla swojego stwórcy, a tego nie chciał. Nagi się tylko uśmiechnął. Na kilometr było widać, że blondyn kiedyś był człowiekiem.
-Kto cię stworzył?
-Nnoitra-sama. - odpowiedział pewnie. Dokładnie to pamiętał. Kiedy otworzył oczy od razu wiedział kto jest jego panem.
-No tak. - przytaknął. Właściwie to powinno być oczywiste, bo tylko demony wyższej rangi miały pozwolenie na coś takiego. Jednak nie rozumiał dlaczego zamiast stworzyć sobie demona Gilga przemienił człowieka. - I co, podoba ci się tutaj? - nagle zmienił temat.
-Tak. Chociaż nie znam jeszcze wszystkich miejsc.
-Nie martw się. Będziesz miał na poznanie dużo czasu. - uśmiechnął się - W końcu zostaniesz tu na wieczność.
-Chcę tu być. - odparł pewnie - …z Nnoira-samą.
-O niego chodzi... - powiedział kierując się w stronę blondyna. Kiedy znalazł się blisko oparł dłoń o ścianę. - Powiedz... robił ci to już? - zapytał patrząc mu prosto w oczy.
-Co...?
-Czyli nie. - stwierdził wnioskując, że między blondynem a Nnoitrą niczego nie było. A gdyby to zmienić? - Powiedz... Chciałbyś uszczęśliwić Nnoitrę?
-Tak. - odparł zdecydowanie. Zrobiłby wszystko, żeby jego stwórca był szczęśliwy.
-Więc mu powiedz, żeby cię przeleciał.
-Przeleciał?
-Tak. Żeby ci włożył coś w dziurkę.
-...w dziurkę. - powtórzył starając się zapamiętać.
-Uwierz mi. Będzie wniebowzięty. - dodał, a potem się odsunął. Wyczuł, że Dairo się zbliża. Chwilę potem ukazał się im z napojem dla swojego ukochanego. - Bywaj, mały. - rzucił na odchodne i razem z byłym aniołem się oddalili. Tesra natomiast postanowił wrócić do komnaty swojego stwórcy. Może właśnie teraz... jest mu potrzebny?

  Kiedy był blisko drzwi do pokoju przeszły go dreszcze. Po prostu poczuł na sobie żądzę mordu. Chwilę potem został chwycony za włosy i mocno szarpnięty do tyłu. Jednak nie przewrócił się. Jego plecy wylądowały na czymś. Albo raczej... kimś.
-I gdzie się tak szlajałeś, co? - usłyszał znajomy głos.
-Nnoitra... -sama...
-Pytałem o coś. - powiedział zdenerwowany mocniej ściskając jego włosy.
-Ja tylko... poznawałem... piekło.
-He?
-Chciałem lepiej wszystko wiedzieć, żeby być bardziej użyteczny dla ciebie, Nnoitra-sama. - kiedy Gilga to usłyszał puścił go. Tesra natychmiast się odwrócił i ukłonił mówiąc: - Przepraszam, Nnoitra-sama!
-Wyluzuj. - powiedział jakby było mu to obojętne - Tylko cię sprawdzałem. - na to blondyn padł na kolana. Czarnowłosy spojrzał na niego zdziwiony. Co tak nagle stało się jego podwładnemu?
-Nnoitra-sama, ja... Ja chcę żebyś był szczęśliwy. - powiedział pełen przejęcia patrząc prosto w oczy swojemu panu.
-Szczęśliwy? - powtórzył zdziwiony. Szczerze mówiąc nie spodziewał się takiego wyznania na korytarzu w piekle.
-Tak. - zapewnił i chciał powiedzieć to co polecił mu nagi demon, ale jego pan był pierwszy.
-Więc chodź za mną. - rzekł, po czym odwrócił się i zaczął iść przed siebie. Tesra natychmiast podniósł się i podążył za nim. Nnoitra się uśmiechnął. To było bardzo intrygujące, że młody nie pyta "dokąd idą" tylko tak ślepo za nim kroczy. Podobało mu się to. I chyba... zatrzyma sobie Tesrę na dłużej.

-Nnoitra-sama... - zaczął rozglądając się po miejscu, do którego został przyprowadzony. To było kompletne pustkowie z wysuszoną, popękaną ziemią. Jednak najbardziej jego uwagę przyciągnęło to, że było tu głucho. Tak jakby to miejsce nie istniało.
-To będzie twoja pierwsza lekcja. - oznajmił z uśmiechem, po czym pstryknął palcami. Wtedy z nieba zleciały ciała i z hukiem upadły na ziemi przed nimi. Te, które wylądowały na samej górze sterty powoli osunęły się po niej na dół, reszta już się nie poruszyła. - Zademonstruję ci to. - powiedział i chwycił pierwszą lepszą duszę za włosy. Całkowicie ignorując jej krzyki kopnął ją tak mocno w plecy, że złamał jej kręgosłup. Potem zaczął ciągnąć jej głowę, aż w końcu ją oderwał, a następnie wyrzucił. - Teraz twoja kolej. - na te słowa potępione dusze zaczęły uciekać w przerażeniu. Oczywiście nie mogąc pozwolić, żeby przybysze robili co chcieli i po to żeby ta lekcja odpowiednio się odbyła, Nnoitra postanowił nieco ukrócić zapał potępieńców do ucieczki. W tym celu pojawił się przed nimi z bronią w ręku i po kolei obciął wszystkim nogi. Potem tym, którzy zaczęli wołać Boga na pomoc, obcinał głowy. Koniec końców zostało tylko kilka dusz, które mimo braku nóg próbowały uciekać czołgając się. - Tesra. - powiedział gdy pojawił się obok niego - Zabaw się.
-Jak sobie życzysz, Nnoitra-sama. - powiedział a potem, wnioskując, że chodzi o to co robił jego pan, spróbował go naśladować.
 
 Gilga uważnie obserwował poczynania swojego sługusa. Na początku młodemu trochę niemrawo szło to torturowanie dusz, ale potem się wkręcił. Aż miło było popatrzeć jak nowo narodzony demon rozdziera potępieńców na strzępy.
-I czego ty go uczysz? - Nnoitra się odwrócił w stronę słyszanego głosu.
-A co ty tu robisz? - zapytał Szayela. Skoro Granz tutaj przyszedł znaczy, że jest czegoś ciekaw.
-Chciałem coś od ciebie pożyczyć.
-Co?
-Twojego blondynka.
-Spierdalaj. - odparł krótko, po czym znów zaczął patrzeć na swojego sługę.
-Wypożyczając mi go przysłużyłbyś się nauce.
-Idź i się zabij. - skwitował nawet na niego nie patrząc.
-Jesteś taki sam jak Grimmjow. - stwierdził z niesmakiem. Na to Nnoitra zaczął się śmiać, ale w pewnym momencie bardzo spoważniał.
-Idź stąd zanim zrobię z twojej "pięknej" buźki miazgę. - ostrzegł go. Wtedy Szayel postanowił się wycofać. Nie zamierzał wdawać się w żadne bójki, co nie znaczy, że się poddał. Spróbuje kiedy indziej. Tym razem sam zapyta blondyna o chęć bycia królikiem doświadczalnym. Może młody się zgodzi.
-Heh. - uśmiechnął się do siebie doskonale wiedząc co się roi w tej głowie Granza i na pewno nie zamierzał mu na to pozwolić. - Tesra! - zawołał głośno. Jego sługa od razu pojawił się przed nim.
-Znasz Szayel, prawda? - zapytał nie wykluczając, że blondyn może go nie pamiętać, mimo, że go widział.
-Tak, Nnoitra-sama.
-Dobrze. W takim razie powiem ci jedną bardzo ważną rzecz: masz go nie słuchać. Cokolwiek ci powie albo obieca po prostu poślij go do diabła, rozumiesz?
-Tak, Nnoitra-sama.
-Bardzo dobrze. - powiedział głaszcząc go po głowie - I jak się bawiłeś? - zmienił temat.
-Dobrze, Nnoitra-sama.
-Strasznie się pobrudziłeś. - stwierdził widząc jego ubranie poplamione krwią - Trzeba to zmienić. - powiedział, po czym rozpiął mu górną część ubrania zatrzymując się na pasie. Potem zsunął mu ją z ramion. Tesra zawstydzony odwrócił głowę. To nie umknęło uwadze Gilge, który postanowił coś zrobić w tym kierunku. Poza tym był ciekawy dlaczego młody tak reaguje jak się go rozbiera. - Tesra... - nachylił się nad jego uchem - Lubisz to?
-Nnoitra-sama... - zaczął pod wpływem głosu swojego pana, a jego oddech przyśpieszył.
-Nnoitra... - Gilga odwrócił się w stronę słyszanego głosu natomiast Tesra zaczął naciągać na siebie ubranie. - Nigdy cię o to nie podejrzewałem. - stwierdził zakrywając Lilynette oczy ręką.
-Starrk! - zdenerwowała się. Dlaczego Coyote to zrobił?
-Co tu robisz? - zapytał czarnowłosy.
-Przyszedłem przekazać ci rozkazy Lucyfera-samy. Do czasu aż nie zostaniemy poinformowani, mamy zaprzestać jakichkolwiek działań dotyczących Hōgyoku.
-Dlaczego? - zdziwił się. Z jakiego powodu szatan się wycofuje. Czyżby nie był już zainteresowany tym przedmiotem?
-Takie są rozkazy.
-Właśnie. - potwierdziła Lilynette zabierając sobie rękę Starrka z twarzy.
-Mała się odezwała... - stwierdził kąśliwie. Nie lubił dziewczyny.
-Nie jestem mała! - zdenerwowała się.
-Jesteś. Jak mrówka.
-Ty cholerny...! - krzyknęła i chciała go bić, ale Coyote ją powstrzymał, a potem wziął pod pachę i oboje zniknęli.
-No to lipa. - stwierdził. Skoro szatan zaprzestał swoich działań w najbliższym czasie powieje nudą. Chyba, że... - Tesra, idziemy. - rozkazał. Blondyn szybko zapiął ubranie i ruszył za panem.

 Uważnie obserwował każdy ruch Lucyfera. Po tym jak dowiedział się o śmierci Urahary zdawał się być w nieco lepszym nastroju. Chociaż może to tylko pozory. Mimo to był ciekawy z jakiego powodu szatan zaprzestał działań. Przecież Hōgyoku samo się nie znajdzie. Poza tym w rozmowie z Kaname wydawało się, że stracił zainteresowanie. Tylko, co zrobi gdy jego przebudzenie znacząco wpłynie na piekło? Jednakże narazie nic na to nie wskazywało. Wiedzieli, o którego demona chodzi, ale ten nie wykazywał jakichś morderczych skłonności, co w ogóle było dziwne. Przecież demony są stworzone do zabijania, a ten jeden najwyraźniej nie lubił zabijać. Pamiętał, że gdy inne istoty piekielne zauważyły to, starały się wygnać go z piekła, tłumacząc się tym, że nie potrzebny jest tutaj demon, który nie potrafi skrócić czyjegoś życia i jest bardziej dobry niż zły. Ale szatan nie spełnił ich żądania, gdyż wolał mieć go przy sobie, aby móc obserwować jego rozwój.
-To wszystko, Kaname. Możesz odejść.
-Tak jest. - odparł, po czym się oddalił.
-Dlaczego zaprzestałeś szukać Hōgyoku? - spytał Gin.
-Nie zrobi mi różnicy kto go obudzi. - odpowiedział siadając na swoim tronie - Jednakże, chciałbym, żeby po wszystkim Hōgyoku wróciło do mnie. Nie byłoby dobrze gdyby trafiło ono w niepowołane ręce, prawda, Gin? (taa, jasne, Aizen, bo twoje ręce są bardzo powołane XD)
-Naturalnie.
-W takim razie zostawiam to tobie. - skupił na nim swój wzrok - Nie zawiedź mnie, Gin.
-Hai, hai. - przytaknął, wstał, a potem wyszedł wyszedł. I nie wiedzieć czemu przypomniał sobie o kimś, kogo dawno temu mógł widzieć codziennie. Ciekawe jak sobie radzi ta anielica?

 Czekał z utęsknieniem w miejscu, w którym zawsze się spotykali. Przybył tu wcześniej licząc na to, że Shiro równie szybko się pojawi, ale anioł nie przychodził. W prawdzie było przed czasem, a mimo to zaczął odczuwać lęk, że albinos nie przyjdzie. Jednak gdy zobaczył go na horyzoncie od razu poderwał się z trawy wyczekując aż jego ukochany pojawi się obok.
-Hichigo. - powiedział, gdy anioł wylądował przy nim. Potem wtulił się w niego. Shiro objął go mocno. - Hichigo... możemy być razem.
-Co tak nagle? - zdziwił się puszczając go. Ichigo zawsze miał wątpliwości i mówił o tym, że ich uczucie jest zakazane, bo są przeciwstawnej rasy. Ale przed chwilą w jego głosie było słychać niesamowitą pewność, co swoją drogą podbudowało go.
-No bo... - objął jego twarz - To nie ważne, że jesteśmy innej rasy. Ja... - skupił swój wzrok na jego oczach - Ja kocham cię takiego jakim jesteś. - powiedział głośno.
-Wiem. - zapewnił. Od początku wiedział, że Ichigo kochał go bez względu na wszystko. A on, odwzajemniał to. - Ale musimy to zrobić.
-Co takiego?
-Staniemy się ludźmi.
-Ludźmi? - powtórzył zaskoczony.
-Tak. Wtedy będziemy mogli być ze sobą nie obawiając się niczego. - stwierdził głownie mając na myśli obiekcje boga i szatana.
-Ale jak chcesz to zrobić?
-Ja nie mogę. Ale poproszę o to boga.
-Myślisz, że się zgodzi?
-Tak. Zwłaszcza, że zamierzam mu pomagać.
-To znaczy?
-Poproszę, żeby nie zabierał mi mojej mocy i wtedy nawet jako człowiek będę mógł walczyć z demonami na ziemi. Oczywiście ciebie też to się tyczny.
-Nie wiem czy bóg będzie chciał zachować moją moc... - powiedział sceptycznie.
-A masz coś przeciwko zabijaniu demonów?
-Nie. - odparł szczerze. Uważał, że demony są złe, w dodatku krzywdzą ludzi, no i powinny być unieszkodliwiane.
-Więc na pewno się zgodzi. - zapewnił - I wiem nawet gdzie będziemy mieszkać. - dodał.
-Nawet to zaplanowałeś?
-Oczywiście. Zaplanowałem wszystko. - przyznał - I mam nadzieję, że się na to zgodzisz. - spojrzał na niego z nadzieją w oczach.
-Oczywiście, że się zgadzam. - powiedział pewnie nie mając wątpliwości. Wtedy anioł go pocałował. Ichigo szybko to odwzajemnił, a po chwili już dominował w pocałunku. Nagle delikatnie popchnął albinosa i obaj znaleźli się w pozycji leżącej.
-Ichigo... - zaczął Shiro zdziwiony zachowaniem ukochanego. Rudowłosy nic nie odpowiedział, tylko znów zaczął go całować. W pewnej chwili gwałtownie odsłonił mu klatkę piersiową i zaczął ją lizać. - Ichigo... - teraz już zaniepokojony próbował powstrzymać demona, ale ten zdawał się go w ogóle nie słuchać. Jednak najbardziej niepokojące były oczy Ichigo, które przybrały czerwony kolor. W dodatku przez chwilę na twarzy rudowłosego zagościł demoniczny uśmiech. To pierwszy raz gdy taki zobaczył. - Ichigo, co ci... się stało? - dokończył z westchniem, na skutek ugryzienia jego sutka. Na to demon się uśmiechnął, a potem zbliżył swoją twarz do twarzy anioła.
-Hichigo... - zaczął przejeżdżając palcem po jego ustach - Chcę cię. - wyznał - Teraz. - dodał, a potem położył dłoń na kroku anioła i począł go pocierać. Shirosaki nie chciał być wobec swojego ukochanego brutalny, ale to co robił Ichigo naprawdę go szokowało. Czuł, że musi go powstrzymać. Dlatego mocno złapał go za ramiona i odsunął od siebie.
-Opanuj się! - powiedział głośno. Wtedy wyraz twarzy demona zupełnie się zmienił. Teraz rudowłosy patrzył tak jakby sam nie mógł uwierzyć co przed chwilą robił. - Ichigo... - ten odwrócił głowę, ale nagle zabrał ze swoich ramion dłonie Shiro, szybko wstał i zniknął. Anioł nawet nie zdążył zareagować. - Ichigo... - powiedział naciągając na siebie ubranie.

 Wciąż zakrywając sobie dłonią usta próbował się opanować, co było trudne, bo nie mógł uwierzyć, że zrobił coś takiego. Zwłaszcza, że bardzo starał się tłumić to pożądanie, które czuł względem Hichigo. Szczerze mówiąc, myślał, że mu to wychodzi, że panuje nad tym, ale najwyraźniej nie. Jednak w tej chwili najbardziej nurtowała go pewna sprawa. Właściwie... uświadomił sobie coś. To, że on i Shiro byli przeciwstawnej rasy, że dzieliło ich niebo i piekło, że ich miłość jest zakazana... To nie tego się obawiał. Tak naprawdę bał się żądzy, którą wzbudzał w nim Hichigo. W dodatku miał wrażenie, że nie tylko on to czuł. Od momentu gdy spotkał anioła wydawało mu się, że nie tylko on na niego patrzy. Tak jakby było w nim coś, albo ktoś, kto również obserwował albinosa i... łaknął go. Teraz, kiedy to do niego dotarło tym bardziej nie mógł pozwolić, żeby to przejęło nad nim kontrolę i skrzywdziło Shiro, dlatego... nie miał wyboru.

Musiał to zrobić.