czwartek, 20 czerwca 2013
Klatka 34
~Alex, przepraszam, ale nie było notek, ponieważ nie miałam internetu.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Nnoitra Gilga?
-Zgadza się. - potwierdził. Wtedy mężczyzna wręczył mu duże czarne pudełko. Kiedy czarnowlosy je przyjął odwrócił się i zamknął nogą drzwi. - Młody, to dla ciebie. - oznajmił stawiając je na biurku, przy którym siedział Tesra. Chłopak spojrzał na niego zaskoczony. Nie spodziewał się, że coś dostanie od przełożonego. - Śmiało, młody. - zachęcił go - Otwórz. - powiedział widząc wahanie w oczach chłopaka. Lindocruz niepewnie rozpakował pakunek. - To twój uniform. - wyjaśnił - Przymierz.
-T-Tutaj? - zająkał się.
-To jakiś problem?
-N-Nie, tylko...
-Skorzystaj z łazienki. - powiedział widząc, że chłopak naprawdę ma jakieś objekcje Może się wstydził?
-Tak, Nnoitra-sama. - wziął pudełko i szybko znalazł się we wskazanym miejscu.
-Tylko się pospiesz. - przypomniał mu.
-Tak jest, Nnoitra-sama. - odparł stanowczo, po czym zabrał się za przymierzanie. Wyciągnął wszystko z pudełka i po kolei zaczął wkładać. Podkoszulek, spodnie, następnie buty, w które, podobnie jak jego przełożony, włożył nogawki, potem górną częśc ubrania przypominająca płacz. Rekawy podwinął sobie za łokieć. Na koniec włożył rękawice. Jeszcze tylko przejrzał się w lustrze, potem szybko wyszedł. Nnoitra spojrzał na niego, po czym uważnie zmierzył go wzrokiem od dołu do góry.
-Pasuje ci. - stwierdził szczerze. Sam wybierał ten strój i na początku nie był pewien czy Tesra będzie w tym dobrze wyglądał. Ale teraz zdecydowanie był na "tak". - A, prawie bym zapomniał. - podszedł do szafy i wyciągnął z niej neseser. Położył go na łóżku, po czym otworzył. - Tu masz wszystkie potrzebne przepustki. - oznajmił wskazując chłopakowi zawartość - Ale... Pracownicy niższej rangi nie mogą wchodzić na najwyższe piętro. - uprzedził. Chciał żeby młody znał tutejsze zasady i nie popełnił jakiejś gafy. Te kończą się tylko w jeden sposób. - Wstęp wzbroniony masz też do wszystkich pomieszczeń, których nie ma na przepustkach. Więc omijaj je z daleka. Chyba, że otrzymasz ode mnie pozwolenie na wejście. - dodał - I pamiętaj. Nie pracujesz dla Aizena tylko dla mnie, a co za tym idzie...
-Mam cię słuchać, Nnoitra-sama. - dokończył, na co Nnoitra się uśmiechnął.
-Dokładnie tak. - powiedział zadowolony. Widać, że młody szybko chwyta, co podobało się mu. Poza tym lubił ludzi, którzy rozumieją co się do nich mówi. - Dobra - wyciągnął komórkę z kieszeni. Chciał wiedzieć, która godzina. Nie zamierzał się spóźnić na spotkanie. - I jeszcze jedno. - zaczął mając coś ważnego do powiedzenia - Wiesz czym się tutaj zajmujemy, prawda?
-Tak, Nnoitra-sama.
-I wiesz czym ja się zajmuję, prawda?
-Tak, Nnoitra-sama.
-Przeszkadza ci to?
-Nie, Nnoitra-sama.
-To fajnie. - stwierdził naprawdę się ciesząc. Nie lubił nikogo do niczego zmuszać. W dodatku szanował czyjeś przekonania, dlatego byłby kłopot gdyby blondyn musiał robić coś wbrew swojej moralności. Ale skoro mu to nie przeszkadzało, współpraca będzie owocna. - Zaczekaj tutaj. Wrócę za jakaś godzinę.
-Tak jest, Nnoitra-sama.
W trakcie czekania zastanawiał się nad swoim nowym ubraniem. Potem zaczął się zastanawiać nad wyglądem poszczególnej garderoby. Górna cześć sięgała mu do kolan. Pierwszy raz włożył coś tak długiego i wygodnego. Spodnie również były niczego sobie. W rękawicach też dobrze się czuł. Teraz spojrzał na buty. Były czarne z białą podeszwą i sięgały mu do łydek. Czuł się trochę jak w jakimś przebraniu, ale nie czuł się było negatywne uczucie. Zwłaszcza, że Gilga miał podobny uniform. Teraz zaczął rozmyślać o swoim przełożonym. Nie mógł powiedzieć, że zna go na wylot, bo dopiero niedawno został jego pracownikiem, ale uważał, że jego charakter idealnie komponował się z wizerunkiem. Nnoitra nosił białe spodnie włożone w długie czarne buty. Jego koszula była obcisła, miała długie rękawy i rozpięte dwa guziki, co odkrywało nieco jego tors. W dodatku nosił bransoletki. Po trzy na obu rękach. Tesra nie wiedział dlaczego Gilga je ma, ale uważał, że to mu pasuje. Jednak największą ciekawość wzbudzała w nim opaska na oku, którą miał Nnoitra. Od chwili gdy go zobaczył zastanawiał się co się stało, że czrnowłosy ją nosił. Czy robi to, bo lubi? Czy może miał jakiś wypadek? Momentalnie pokręcił głową na znak odgonienia tych myśli i szybko poszedł po walizkę, która leżała na łóżku Nnoitry. Postanowił przejrzeć całą zawartość.
Siedzieli w pokoju socjalnym. Sami. Grimmjow cały czas patrzył na Ulquiorrę, który wydawał się nie być zainteresowany jego szanowna osobą. Tak jakby go tutaj nie było. Od początku nawet na niego nie spojrzał. To było... wnerwiające.
-Po cholerę tu przyszedłeś? - zapytał nie mogąc znieść tego ignorowania. Dopiero teraz zielonooki uraczył go swoim spojrzeniem.
-Z tego samego powodu, co ty.
-Nie wiedziałem, że ta sprawa cię interesuje.
-Taki dostałem rozkaz. - sprostował. To nie miało nic wspólnego z zainteresowaniem. Po prostu takie było polecenie Sōsuke.
-No oczywiście...
-Co masz na myśli? - spytał wyczuwając w głosie niebieskookiego sarkazm.
-Kto wie... - odparł niedbale odwracając głowę w bok, ale widząc kontem oka co robi Ulquiorra spojrzał na niego - Co ty robisz? - spytał widząc jak zielonooki zdjął koszulę.
-Rozbieram się. - przyznał rozpinając sobie spodnie.
-A po co? - zapytał zaskoczony. Czyżby Ulquiorra czegoś chciał?
-Później nie będzie na to czasu. Chcę to zrobić tutaj. - przyznał, po czym jego głowa zwróciła się ku szafie. Potem jego osoba znalazła się przy niej. Otworzył ją, po czym zaczął po kolei wyciągać ubrania, które różniły się od jego uniformu, w którym chodził na codzień. Nowe zlecenie, wymagało odpowiedniego ubioru. Powiesił owy na drzwiczkach, które zaraz potem zostały przymknięte. Zielonooki odwrócił głowę w bok, aby sprawdzić co jest tego przyczyną i zobaczył rękę Grimmjowa przylegającą do szafy. Potem spojrzał na niego.
-Chciałeś się przebrać? - spytał zirytowany Jaegerjaquez. Nikt nie będzie robił z niego idioty.
-Masz coś przeciwko temu? - spytał patrząc mu prosto w oczy. Nagle otworzyły się drzwi i do środka wszedł Nnoitra. Od razu się zatrzymał.
-Przyszedłem nie w porę? - spytał widząc Ulquiorrę w samej bieliźnie i stojącego przy nim Grimmjowa. To było... dziwne.
-Co? - odezwał się Jaegerjaquez.
-Już się zaczęło. - oznajmił, po czym wyszedł. Grimmjow opuścił rękę, którą opierał o szafę. Mimowolnie spojrzał na Ulquiorrę. Ten zdawał się być mało przejęty tym, że Gilga zastał ich w dziwnej sytuacji. Miał coś powiedzieć na ten temat, ale ostatecznie wybrał udanie się na najwyższe piętro. Aizen nie toleruje spoźnialstwa.
Spotkanie przebiegło bardzo sprawnie. Aczkolwiek nie obyło się bez niespodzianek. W pozytywnym tym słowie znaczeniu. Sōsuke ogłosił, że termin zlecenia, które mieli wykonać został przeniesiony, dlatego w najbliższym czasie mogą pozwolić sobie na chwilę wytchnienia. Poza tym do tej pory wszyscy bardzo dobrze się spisywali, więc uznał, że należy im się wolne. A że w najbliższym czasie nie przewidywał żadnych zleceń, nie było sensu trzymać tutaj całej Espady. Wystarczy, że Ulquiorra zostanie, co i tak zapewne będzie miało miejsce, ponieważ zielonooki nie brał wolnego. Kiedy pracownicy usłyszeli dobre nowiny nieco się ożywili. Posypały się różne plany. Nawet Starrk się cieszył. Wreszcie znalazł czas dla Lilynette.
-Ej, Grimmjow. - zagadał do niego Nnoitra - Idę do Uwasy. Zabierzesz się ze mną?
-Czemu nie. - odparł zachęcony. Właściwie to miał tam kilka spraw do załatwienia.
-Nelliel... - kobieta spojrzała w jego stronę - Idziesz z nami? - Odelschwanck pokręciła głową. Gilga spojrzał na nią badawczo. Wydała mu się jakaś... przygnębiona. - Nelliel, wszystko gra?
-Tak. - potwierdziła.
-To dobrze. - odparł chociaż nie uwierzył. Nel nie umiała kłamać. Ale nie zamierzał zmuszać jej do rozmowy. Jeżeli zechce to sama powie.
-Nie powiesz mu? - spytała Harribel przyjaciółki, gdy Nnoitra i Grimmjow wyszli z sali.
-Nie sądzę żeby go to zainteresowało. - stwierdziła sceptycznie. Chociaż może powinna z nim o tym porozmawiać. W końcu Nnoitra zawsze trzeźwo oceniał sytuację i nie działał pochopnie. Może on by coś wymyślił?
-Dokąd idziesz? - spytała odchodzącą przyjaciółkę.
-Na spacer. - przyznała. Musiała w spokoju pomysleć co dalej w sprwie Ichigo. Przecież nie mogła go tam tak zostawić.
-Pojdę z tobą. - wstała od stołu i razem wyszły. Reszta pracowników zrobiła to samo i w wielkiej sali został tylko Sōsuke z Ichimaru. Ten, świadomy swoich obowiązków, zaczął po kolei zbierać dokumenty ze stołu. Natomiast Aizen wstał z miejsca i podszedł do okna.
-Spójrz na tych ludzi, Gin. - powiedział ogarniając wzrokiem osoby na dole. Jedni wchodzili do budynku, inni wychodzili z niego, kolejni po prostu go mijali. Ichimaru wziął ostatni papier ze stołu i podszedł do Aizena. - Są jak mrówki. Posiadają wytyczoną trasę. Idą z jednego punktu do drugiego. Jednak mimo, że mają określony cel, brakuje im ambicji.
-Nie wiedziałem, że tak się przejmujesz ludźmi.
-Po prostu zastanawiam się nad rozwojem jednostek. Przecież to one tworzą społeczeństwo.
-Społeczeństwo...
-Duża zbiorowość społeczna, zamieszkująca dane terytorium, posiadająca wspólną kulturę, wspólną tożsamość oraz sieć wzajemnych stosunków społecznych, jednakże… Wyłam jednej jednostki powoduje wyłam kolejnej. Ta natomiast pociąga za sobą inne. W konsekwencji zatracają one jakikolwiek sens i... - sięgnął po jedną z kartek, które trzymał Gin, po czym podszedł do niszczarki - ...następuje koniec. - oświadczył wkładając dokument do maszyny.
-Jesteś naprawdę przerażająca osobą, premierze Aizen. - powiedział patrząc jak wypadają pocięte pasy papieru.
-Skąd to stwierdzenie, Gin? Przecież znamy się nie od dziś.
-Właśnie dlatego. - przyznał. Odkąd pamiętał Sōsuke zawsze taki był - ambitny.
-Nadal ją nosisz. - stwierdził zauważając ozdobę na palcu Gina.
-To z przyzwyczajenia. - odpowiedział z dziwnym uśmiechem, po czym skierował się do drzwi.
-Gin. - Ichimaru się zatrzymał - Pamiętaj: Zły pracownik, to... - spojrzał na niego - ...martwy pracownik.
-Hai, hai. - przytaknął, po czym opuścił pomieszczenie. Sōsuke znów spojrzał w okno. Zaczął się zastanawiać nad tym, co powiedział Gin o obrączce. Stwierdził, że nosi ją z przyzwyczajenia, a przecież nie był żonaty zbyt długo. Właściwie, tylko chwilę. W dodatku jego wyznanie, że wziął ślub z Rangiku dla pieniędzy też było dziwne. Przecież przed zawarciem sakramentu wcale mu ich nie brakowało. Dzięki pracy, którą wykonuje miał aż nadto. No i wciąż nosił obrączkę. Czyżby mimo rozwodu wciąż uważał Rangiku za swoją żonę? Może powinien zapytać go o to wprost? W końcu nie chciał żeby przez coś takiego Gin obrał inną ścieżkę niż tą, którą dla niego przewidział.
Zeszli po schodach w dół, po czym weszli do wielkiej sali. Panował w niej półmrok. Jedyne bardziej oświetlone miejsca to bar i szafa grająca, przy której ktoś majstrował. Najwyraźniej znów się zepsuła. Dlaczego nikt jej nie naprawi? Obaj ogarnęli wzrokiem pomieszczenie. Niewiele stołów było zajętych, zapewne z powodu małego tłumu. Trzy osoby siedziały przy barze, jedna na nim leżała. Pewnie była już wstawiona. To by wyjaśniało dlaczego na skinienie barmana podeszli dwaj pakerzy, wzięli tego mężczyznę i wynieśli go z sali, a potem wyrzucili stąd. Takie prawo Uwasy. Tutaj nie toleruje się pijaństwa. Co zresztą samo w sobie było zabawne. W końcu to bar, a ludzie właśnie po tu przychodzą.
-Spóźniłeś się. - stwierdziła podchodząc do Grimmjowa. Czekała tu już jakąś godzinę.
-Musiałem coś zrobić. - wytłumaczył się szybko.
-Zawsze musisz coś zrobić i zawsze się spóźniasz. Myślałam, że już nie przyjdziesz.
-Przecież przyszedłem. - kobieta to zignorowała i ciągnęła dalej.
-A ostatnio wcale się nie widujemy. Zawsze jesteś zajęty. I niby co takiego robisz? - spytała z pretensją. Szczerze mówiąc Grimmjow liczył na to, że będzie dalej gadała, bo nie lubił się tłumaczyć. Ale teraz najwyraźniej musiał.
-Powiedz jej co robiłeś. - odezwał się nagle Nnoitra - I z kim.
-Chcesz wyładować ze mną na jednym ringu? - spytał z groźna miną. Nie lubił jak ktoś coś mu sugerował.
-A właśnie. Kiedy masz kolejną walkę?
-W piątek.
-Godzina?
-22:00.
-Wejściówki?
-Jakieś ci załatwię.
-Trzymam za słowo.
-Grimmjow. - powiedziała zniecierpliwiona. Dlaczego zamiast zająć się nią rozmawia z kolegą? Jaegerjaquez wziął ją za rękę i oboje poszli do baru. Nnoitra natomiast zajął miejsce przy stoliku naprzeciw. W pewnym momencie podszedł do niego znajomy kelner i postawił szklankę.
-Od tamtego pana w rogu. - oznajmił, po czym odszedł. Nnoitra odwrócił się w stronę wskazanego miejsca, aby zobaczyć kto uraczył go drinkiem. Kiedy zobaczył osobę, która zawitała do Uwasy naprawdę był zaskoczony. Nie często spotykało się go w takich miejscach. Wstał i biorąc szklankę podszedł do znajomego.
-Nie sądziłem, że się tu spotkamy.
-Ja też nie.
-Co cię tu sprowadza? - dosiadł się do niego.
-Przyjechałem odwiedzić brata.
-Ulquiorra o tym wie?
-Nie powiedziałem mu jeszcze. To ma być niespodzianka.
-Na pewno nią będzie. - potwierdził, wiedząc, że zielonooki na pewno będzie zaskoczony. Tylko nie wiedział czy dla niego to będzie miła niespodzianka. - Swoją drogą, Muramasa... Powinieneś pilnować brata.
-Ulquiorra rozrabia? - zdziwił się i jednocześnie zaciekawił.
-Można tak powiedzieć. - spojrzał na Grimmjowa. Przypomniał sobie jak zastał jego i Schiffera w pokoju socjalnym w dwuznacznej sytuacji. To było naprawdę dziwne. Bo niby od kiedy Grimmjow ma coś do zielonookiego? Ale jakby o tym pomyśleć... Jaegerjaquez zawsze dziwnie reagował na Ulquiorrę. Ale w przeciwieństwie do niego nie był gejem, więc niby co mógłby od niego chcieć? Może powinien zapytać o to Grimmjowa? Nie chciał snuć domysłów.
-Nnoitra... - czarnowłosy spojrzał na niego - Musimy się pożegnać.
-Już?
-Obowiązki wzywają.
-Jak każdego z nas.
-Mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy. - skinął głową, po czym opuścił bar. Gilga natomiast postanowił wypić drinka do końca i jeszcze trochę tu posiedzieć.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz