środa, 19 czerwca 2013

Opętany 16


-Shiro... Shiro... - powtórzył gdy ten gwałtownie go pociągnął - Shiro, posłuchaj. To nie tak jak myślisz. Przysięgam. - na to albinos mocniej ścisnął jego nadgarstek i znów go szarpnął - Shiro, proszę... - zaczął chcąc usłyszeć cokolwiek od swojego najlepszego przyjaciela. To milczenie było straszne. Bał się. - Shiro... Ja naprawdę nie chciałem. - powiedział głośno. Wtedy Hichigo się zatrzymał. Ichigo nieco odetchnął. Pomyślał, że Shirosaki chce go wysłuchać i jak wszystko wytłumaczy to jego przyjaciel zrozumie i mu wybaczy. Patrząc jak albinos wyciąga klucze zaczął mówić. - Shiro, przepraszam. Nie chciałem żeby tak wyszło. Wiem, że na mnie czekałeś i przepraszam, że tak się stało. Wybaczysz mi? - spytał z nadzieją w głosie jednak nie doczekał się odpowiedzi. Kiedy tylko Hichigo otworzył drzwi wciągnął go do środka i od razu skierował się na górę.
  Kiedy znaleźli się przed drzwiami pokoju Shirosaki otworzył je a potem pociągnął go za sobą. Następnie podszedł do łóżka i wypchnął go do przodu. W konsekwencji Ichigo upadł na nie.
-Shiro... - zaczął podnosząc się do siadu. Potem spróbował wstać.
-Siedź. - rozkazał na co Ichigo przeszły dreszcze. Przestraszony z powrotem usiadł i w strachu obserwował poczyniana Shiro. Ten otworzył szufladę biurka, po czym wyją z niej małe pudełeczko. Kurosaki doskonale wiedział co to jest dlatego zaczął prosić, żeby jego najlepszy przyjaciel tego nie robił. Ale bezskutecznie. Hichigo zdawał się w ogóle go nie słuchać. Ale w końcu spojrzał na chłopaka. - Rozbierz się. - Ichigo nie zareagował - Nie słyszałeś co powiedziałem? - spytał podchodząc do niego na co Kurosaki przylgnął do łóżka.
-Ale... - nie zdołał powiedzieć nic więcej, ponieważ Shiro powalił go na łóżko. Następnie chwycił za jego koszulę, po czym rozdarł ją. - Shiro, proszę cię... - wyjąkał przestraszony. Naprawdę się bał. Hichigo jeszcze nigdy nie był tak agresywny wobec niego. - Wybacz mi. - poprosił błagalnie wiedząc za co albinos jest zły. W odpowiedzi Shiro zatkał mu usta dłonią.
-Tyle razy ci wybaczałem... - przypomniał - Ale ty wciąż robiłeś to samo. - przysunął do niego swoją twarz - Zasłużyłeś na karę. - oznajmił patrząc chłopakowi prosto w oczy, po czym sięgnął po małe pudełeczko...

 Leżał na łóżku i zastanawiał się dlaczego jego najlepszy przyjaciel mu to zrobił. Dlaczego Shiro znów go skrzywdził. W jego głowie wciąż miał obraz sprzed kilku godzin, kiedy to Hichigo rozebrał go do naga, a potem zaczął okaleczać. Najpierw pociął jego przedramiona. Oprócz nowych głębokich nacięć, które robił nie omieszkał otworzyć starych ran. Potem zajął się torsem. Tu zrobił płytkie nacięcia, głównie na klatce piersiowej. Potem zjechał w dół i zajął się udami. To pierwszy raz gdy pociął mu nogi. W sumie nie powinien się dziwić. Na rękach już nie było miejsca. Ale mimo wszystko... nie musiał tak głęboko ciąć. Przecież to boli. Czy Shiro tego nie wie? Nie wie jak bardzo go krzywdzi? Jego myśli przerwał dźwięk przekręcanej klamki. Potem drzwi się otworzyły i do pomieszczenia wszedł Hichigo z tacką w ręku. Podszedł do biurka, postawił ją na nim a potem usiadł obok Ichigo.
-Zrobiłem ci kolację. - powiedział łagodnie.
-Nie chcę! - warknął odwracając głowę w bok. Nie mógł uwierzyć, że Shirosaki zachowuje się jak gdyby nigdy nic.
-Ichigo... - na to chłopak podniósł się do siadu z zamiarem powtórzenia tego co powiedział wcześniej. 
-Mówiłem, że nie...! - nie dokończył, ponieważ poczuł dotkliwy ból na twarzy. Kiedy upadł na łóżko zorientował się co to było, a z jego oczu wypłynęło kilka łez. To pierwszy raz gdy Shirosaki go uderzył. - Dlaczego... Dlaczego mi to robisz? - wyjąkał starając się samemu zrozumieć czemu jego najlepszy przyjecie go krzywdzi. W pewnym momencie poczuł jak dłonie Hichigo obejmują jego twarz i zwraca ją ku sobie. Ichigo spojrzał na niego.
-Ponieważ jesteś dla mnie najwazniejszy. - powiedział, po czym pocałował go.
-Shiro... - zaczął sam już nie wiedząc co o tym myśleć. Jak osoba, która zrobiła mu to wszystko może twierdzić, że jest dla niej najważniejszy? To nie miało sensu. Dlatego postanowił uzyskać jakieś wyjaśnienia. - Shiro, czy ty naprawdę...? - nie dokończył ponieważ Shirosaki go pocałował.
-Ichigo, pogłębmy naszą przyjaźń. - powiedział z ciepłym uśmiechem, po czym znów go pocałował. Na początku Kurosaki chciał to przerwać, ale po chwili zamknął oczy i poddał się swojemu najlepszemu przyjacielowi...

 Otworzył oczy, po czym dokładnie wzrokiem zmierzy swoje łóżko. Kiedy wreszcie dotarło do niego, że nie ma przy nim Shirosakiego posmutniał. Kiedy wczoraj zasypiał w jego ramionach chciał się również w nich obudzić, chciał, żeby Shiro przy nim był. Przecież zawsze tak było. A teraz? Dlaczego nie go nie ma? Nagle usłyszał pewne dźwięki. Jakby ktoś się krzątał po domu. Od razu pomyślał, że to Shirosaki. Może jest w kuchni i teraz robi śniadanie? Szybko wstał z łóżka i wybiegł z pokoju. Już nawet wiedział jak się przywita z Shiro - pocałuje go. Jednak nic z tego nie wyszło. Kiedy wszedł do kuchni nikogo tam nie było. Spuścił głowę. Hichigo mógł zostawić chociaż jakąś wiadomość, albo przynajmniej wczoraj powiedzieć, że rano go nie będzie. I co miał teraz zrobić? Bez Shiro... jakoś nie wiedział. Dlatego postanowił do niego zadzwonić. W tym celu udał się do swojego pokoju. Kiedy się tam znalazł wziął telefon, włączył go, po czym wybrał numer swojego najlepszego przyjaciela i zrealizował połączenie. Jednak nikt nie odebierał. Próbował kilka razy, ale za każdym razem to samo. W końcu zaprzestał tych prób. Odłożył telefon, po czym położył się na łóżku. Czy to znaczyło, że Shiro nie chciał z nim rozmawiać?
-Nie. - powiedział stanowczo podnosząc sie do siadu. Przecież Shirosaki mu wybaczył. Może po prostu albinos musiał wcześnie wyjść do szkoły? Ichigo odetchnął z ulgą. To na pewno musiało być to. A jeśli chodzi o placówkę edukacyjną... on też powinien pójść. Jeśli dobrze pamiętał dzisiaj miał test. Spojrzał na zegarek. Chyba jeszcze zdąży się zebrać. Wstał z łóżka, wziął swoje ubrania i poszedł do łazienki. Jednak gdy się w niej znalazł stracił ochotę na jakiekolwiek wyjście. To dlatego, że zobaczył siebie w lustrze. Nie wyglądał najlepiej. Miał pocięte ręce, nogi oraz tors. Jednak nie to go najbardziej martwiło. Do okaleczonych rąk już się przyzwyczaił, a nogi i tors jakoś nie robiły na nim wrażenia. Te rany mógł zakryć, ale opuchlizny na twarzy już nie. Dotknął swojego policzka. Dlaczego Shiro go uderzył? Przecież to bolało no i... Natychmiast potrząsnął głową. Ale to wcale nie tak, prawda? Shiro go uderzył dlatego, że był zdenerwowany. Normalnie by tego nie zrobił. Tak własnie było. - Właśnie. - przytaknął sam sobie, po czym uśmiechnął się i zaczął ubierać. Jednak mimo to zrezygnował z pójścia do szkoły. Nie chciał być wypytywany o twarz, poza tym pokłócił się z Tatsuki i Ishidą. Ichigo zastygnął przypominając sobie powód kłótni z przyjaciółmi. Przecież Mizuiro... Jego myśli przerwał dzwonek do drzwi. Kurosakio szybko się ubrał pilnując, żeby zakryć rany, po czym poszedł sprawdzić kto przyszedł. Kiedy otworzył drzwi nieco się przestraszył. Jego przyjaciel wyglądał jak siedem nieszczęść. - Renji... - zaczął zaniepokojony.
-Rukia... - wydukał spuszczając głowę - ...nie żyje.
-Co...?
-Zabili ją...
-Kto?
-Nie wiem... - powiedział, po czym odwrócił się i skierował w stronę swojego samochodu.
-Renji! - krzyknął i pobiegł za nim, ale nie zdołał go zatrzymać - Renji... - zaczął widząc jak jego przyjaciel odjeżdża.

 Siedział wpatrując się w telefon. Miał nadzieję, że Shirosaki w końcu odpowie na jego wiadomości i próby połączenia. Ale telefon milczał. Dlaczego Hichio nie odbierał? Przecież tak bardzo go potrzebował. Zwłaszcza teraz, gdy nagle ludzie wokół niego zaczęli ginąć. Najpierw Keigo, potem Mizuiro, a teraz Rukia. Właśnie, Rukia. Dlaczego musiało do tego dojść? Przecież dziewczyna miała niedługo wyjść za mąż. I co ten miał teraz zrobić? Ichigo zaczął się bardzo niepokoić. Renji na pewno jest w szoku i nie trudno o wypadek samochodowy. Miał nadzieję, że nic takiego się nie stanie i że z Abaraiem będzie wszystko dobrze.
-Cholera! - powiedział uderzając pięścią w stół. Jakby w tej sytuacji mogło być wszystko w porządku.
-Ichigo. - na dźwięk znajomego głosu uniósł głowę. Gdy zobaczył Hichigo podniósł się z krzesła i szybko podbiegł do niego.
-Shiro... - zaczął wtulając się w niego. Tak bardzo się cieszył, że Shiro tu jest. Ale zaraz potem znów zrobiło mu się smutno. - Rukia... - zaczął czując, że musi to komuś powiedzieć - ...nie żyje.
-To dobrze. - Ichigo podniósł głowę. Przesłyszał cię?
-Co... powiedziałeś?
-Dobrze że nie żyje. - chłopak natychmiast odsunął się od niego.
-To ty... - zaczął łącząc wszystko w jedną logiczną całość - Ty ją zabiłeś.
-Zasłużyła na to. Chciała nas rozdzielić.
-Co ty wygadujesz?! - krzyknął niedowierzając słowom swojego najlepszego przyjaciela.
-Ichigo...
-Jak mogłeś... - przerwał mu - Jak mogłeś to zrobić?!
-Zrobiłem to dla nas.
-Dla nas?! Jakich "nas"?!
-Ichigo...
-Jesteś chory! Powinieneś się leczyć!
-Ichigo, zrozum...
-Nie chcę tego słuchać! Wynoś się stąd! Wynoś się!!! - powtórzył głośno. Shiro nic już nie powiedział tylko pouścił pomieszczenie. Wtedy Ichigo upadł na kolana, po czym przykładając sobie ręce do głowy pochylił się nad ziemią. - Nie... Nie... Nie... - powtarzał nie mogąc uwierzyć, że to prawda. Jakim cudem do tego doszło? Wiedział, że Shirosaki bywa nieobliczalny, ale żeby posuwać się do morderstw? Właśnie. Przecież Hichigo nie zabił tylko Rukii. Zamordował też Mizuiro i Keigo. Zamordował ich. Tak po prostu. Ichigo szybko podniósł się z ziemi i chwycił za telefon. Skoro Shiro jest sprawcą tych morderstw znaczy, że policja szuka właśnie jego. Powinien powiadomić ją o tym, że zna sprawcę. Szybko wybrał numer na policję i zrealizował połączenie. Jednak gdy zgłosiła się osoba po drugiej stronie natychmiast odrzucił słuchawkę. Przecież nie mógł donieść na swojego najlepszego przyjaciela. Więc co miał teraz zrobić? No co...?

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nie jesteście zaskoczeni, prawda? Pewnie każdy z was domyślał się, że tak będzie. Jednakże uprzedzam, że to opowiadanie będzie miało niespodziewany zwrot akcji oraz zakończenie. Ale do zakończenia jeszcze trochę, co nie znaczy, że opowiadanie będzie tasiemcem. Zamierzam zamknąć to opowiadanie w ok. 25 częściach.
I mam jeszcze takie pytanie: czy to opowiadanie jest ciekawe? Bo czasami myślę, że nie jest 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz