wtorek, 18 czerwca 2013
Klatka 6
Chugoku - najbardziej wysunięty na zachód region na wyspie Honshu.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wreszcie znalazł jakiś pokój. Najważniejsze, że był na samym końcu, gdyż zapewne nikt nie będzie mu przeszkadzał. Jednak przed zaczęciem jendego ze swoich ulubionych zajęć poszedł opatrzyć sobie rękę. Kiedy skończył mógł już zacząć. Wyciągnął biały proszek i rozpoczął poszukiwania czegoś, co nadawałoby się na zrobienie sobie cienkiej rurki. Namęczył się trochę przy szukaniu, ale stwierdzając, że na końcu będzie warto dotrwał do końca. I kiedy miał już wciągnąć pierwszą odrobinę ktoś zapukał do drzwi. Mało nie trafił go szlag.
-Czego kurwa?! - krzyknął prostując się w gniewie.
-Za pięć minut masz być w pokoju głównym. Wszyscy już przyjechali. - niebieskowłosy dobrze wiedział o co chodzi Nnoitrze i dlatego się wkurzył. Właśnie miał się odstresować, a tu jakiś koleś każe mu iść do jakiegoś pokoiku gdzie następnie spotka wszystkich, których nie lubi i to tylko po to, żeby pogadać sobie o Aizenie, który na pewno znowu ma dla nich jakieś cholerne zlecenie, którego nie zamierzał wykonać. Jakaś beznadzieja. No ale jak nie przyjdzie to będą mu truli dupę po wsze czasy. No cóż. Już wolał odwalić swoje i mieć spokój. Dlatego poszedł za radą Jirugi. Chowając w bezpiecznym miejscu środek odurzający wyszedł z pokoju z nadzieją, że szybko się to skończy.
-Już przyszedł. - odezwał się powolnie zaspanym głosem Starrk.
-Przecież widzimy. - rzucił mu Szayel, który nie lubił ani jego ani niebieskowłosego. Ten z kolei olał ich obu i usiadł sobie na jakimś wygodnym krześle. Sekundę po tym usłyszał dźwięk telefonu. Powoli wyjął go z tylnej kieszeni.
-Co jest? - spytał wiedząc, że ta rozmowa będzie dość krótka, bo nie miał ochoty z nikim gadać - Powiedziałem, że spotkamy się jutro. Tylko włóż coś odpowiedniego. - na tym rozmowa się skończyła. Grimmjow rozłączył się i ponownie schował komórkę do kieszeni przy czym widok, który zobaczył zaraz potem wcale go nie ucieszył. Ulquiorra patrzył na niego tymi swoimi zielonymi oczami. Sam nie wiedział jak ma odebrać ten wzrok. Tak jakby robił coś złego. A przecież to tylko jakaś laska dzwoniła. Nawet nie pamiętał jej imienia. Ale co go to obchodziło? Panna sama się oferowała to czemu nie? -
Na co się tak gapisz? - spytał twardym tonem. Schiffer nic nie odpowiedział tylko zajął krzesło. Niebieskowłosy jeszcze kilka sekund spoglądał na niego kątem oka, ale dał sobie spokój. Co się będzie przejmował.
-To co jest? - odezwał się Madarame.
-Aizen-sama potrzebuje was do wykonania pewnego zlecenia. - na to Grimmjow zmarszczył brwi. Wcale mu się nie uśmiechało ponownie robić dla Sousuke.
-A dokładniej? - spytał Hisagi.
-Za tydzień mamy odebrać towar. W chwili obecnej znajduje się on na Haiti. Lot jest o czwartej rano. O podróż nie musicie się martwić. Aizen-sama wszystkim się zajął.
-Co kurwa?! - krzyknął zdenerwowany Grimmojow - Mam się fatygować o czwartej rano, bo jakiś zasraniec, którego nienawidzę tak mi każe?!
-Tak. - powiedział zielonooki bez najmniejszych emocji patrząc mu prosto w oczy.
-Ty cholerny...! - podniósł się z krzesła, ale Jiruga go zatrzymał.
-Wrzuć na luz. - Jaegerjaquez stwierdził, że Nnoitra ma rację. Nie warto sobie nerwów szarpać i im szybciej się skończy tym lepiej. Dlatego siadając z powrotem na krześle postanowił posłuchać co tam ciekawego powiedzą, co nie znaczyło, że się zgodzi. Właściwie to nie miał najmniejszego zamiaru wykonywać jakiegokolwiek zlecenia dla Aizena.
-W takim razie moja praca dobiegła końca. - powiedział Schiffer wstając z krzesła.
-A ty dokąd? - spytał Grimmjow zastanawiając się dlaczego akurat w tym momencie wychodzi skoro nie powiedział o szczegółach. Zielonooki nic nie odpowiedział tylko opuścił pomieszczenie. Oczywiście niebieskowłsoy się wkurzył, że został tak po prostu olany, ale zanim zdążył jakoś zareagować, Starrk zaczął mówić.
-Kazano mi przekazać wam szczegóły. Dlatego słuchajcie uważnie.
Czas mijał i zgromadzeni po wysłuchaniu Starrka omawiała zlecenie, za wyjątkiem Grimmjowa, który położył nogi na stole, oparł się o oparcie zakładając ręce na głowie i kompletnie olał mówiących. Nie dość, że rozprawiali o czymś, co zupełnie go nie interesowało to jeszcze beszczelnie mu przerywali pytaniem "co o tym sądzisz?". Odpowiadając "nic" dawali mu spokój. Tyle dobrego. Teraz jedyne o czym myślał to żeby wziąć, bo miał dość tego wszystkiego. Nie po to tutaj przyszedł, żeby teraz wysłuchiwać jakichś pacyfistów, którzy będą potulnie wykonywać czyjeś rozkazy.
-I jak, Grimmjow? - spytał Yylfordt.
-Z czym? - uraczył ich pytającą odpowiedzią podnoszą się do siadu i stawiając nogi na ziemi.
-Zgadasz się?
-A co będę z tego miał?
-A jak myślisz? - odezwał się Madarame - Kasę. - niebieskowłosy musiał przyznać. Propozycja nie była zła. Zarobek też nie. W dodatku pewnie nie miałby żadnego problemu, bo wykonał niejedno takie zlecenie, ale jego duma nie pozwalała mu znów podporządkować się Aizenowi no i na pewno nie miał zamiaru pracować z Ulquiorrą, który właśnie wszedł do pomieszczenia.
-Czy wszystko już ustalone? - spytał na co wszyscy zwrócili się ku niemu.
-Prawie. - odpowiedział Starrk.
-To znaczy?
-Grimmjow się nie zgadza. - zieleń spotkała się z błękitem.
-Wyjaśnisz mi to?
-Przecież mówiłem. - powiedział jakby znudzony - Już nie pracuję dla Aizena.
-Mylisz się. - stwierdzi Schiffer wciąż patrząc mu prosto w oczy.
-Że co?
-Od momentu, w którym zostałeś zatrudniony stałeś się częścią Espady. Na zawsze.
-Skąd to pojebane stwierdzenie? - spytał niebieskowłosy - Jakbyś nie wiedział teraz robię dla kogo innego.
-Pan Tensa tylko was wypożyczył. Z tego co wiem nie jesteście mu już potrzebni. Dlatego ułatwiłbyś mi zadanie gdybyś zwyczajnie się zgodził.
-A ty ułatwiłbyś mi życie gdybyś w końcu zdechnął.
-Aizen-sama przewidział, że mogą być z tobą takie problemy. - na te słowa Grimmjow trochę się wzburzył, bo poczuł się jak nastolatek z problemami - Dlatego w razie takiego wypadku kazał przedstawić ci propozycję.
-Nie obchodzi mnie to. - powiedział dobitnie.
-To nie spodoba się Aizen-samie.
-Nie mój problem. - odparł nic sobie nie robiąc ze słów zielonookiego.
-W takim razie będę musiał inaczej załatwić z tobą tę sprawę.
-I co zrobisz? - spytał lekceważącym tonem - Zabijesz mnie?
-Jeśli Aizen-sama tak każe.
-Jak miło. - rzucił z pogardą - To powiedz temu twojemu Aizenowi, żeby spieprzał.
-Na twoim miejscu zważałbym na słowa, Grimmjow.
-Grozisz mi?
-Daję tobie czas do jutra. Jeżeli nie zrobisz tego czego Aizen-sama od ciebie oczekuje, źle skończysz. - tym ostatnim zdaniem zakończył rozmowę i wyszedł.
-Zabiję go! - wrzasnął Jaegerjaquez podrywając się z krzesła jednak Nnoitra od razu go zatrzymał.
-Odpuść.
-Spieprzaj!
-Przecież nie możesz go zabić.
-Niby dlaczego?
-Bo my nie jesteśmy tacy. - puścił jego ramię - Pracujemy dla bogatych ludzi i wykonujemy ich rozkazy. Jesteśmy zwykłymi "dostawcami", którzy na codzień robią za ochroniarzy. Z reguły nie zabijamy. Ale Ulquiorra jest inny. Wystarczy jedno słowo Aizena i koniec. Pamiętaj, że jeśli podpadniesz premierowi w najlepszym wypadku resztę życia spędzisz w pierdlu. Naprawdę chcesz tam wrócić?
-To moja sprawa co zrobię! - warknął.
-Przestań już. - odezwała się Nelliel. Grimmjow spojrzał na nią jakby dopiero co się pojawiła, a przecież siedziała tutaj cały czas. Ale nic dziwnego. Po prostu niebieskowłosy nie przywiązywał uwagi do ludzi, którzy go nie obchodzili. Pod tym względem bardzo przypominał Schiffera.
-Popieram. - przytaknęła Harribel. Nawet ona miała dość jego zachowań.
-Nic na to nie poradzimy. - stwierdził leniwie Starrk.
-Fakt. - przytaknął Hisagi - W takim razie co zrobimy?
-Powinniśmy zacząć się pakować. - powiedział Jiruga - Wracamy do Chugoku.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz