czwartek, 20 czerwca 2013
Opętany 18
~Lucy, tak, zamierzam napisać "Opętanego" do końca, gdyż ostatnio myślę tylko o nim. Poza tym czuję, że jakbym teraz przestała pisać to opowiadanie to nie wiem kiedy bym je skończyła. Dlatego chce wykorzystać tę wenę, zwłaszcza, że "Opętany" zmierza ku końcowi. I nie wiem kiedy wrócę do "Pana i Władcy", gdyż po "Opętanym" myślę o zrobieniu sobie przerwy w prowadzeniu bloga. Ale jeszcze zobaczę jak to będzie.
~Serek/Narv, poruszyłaś bardzo ważną kwestię odnośnie zachowania Ichigo, dlatego wyjaśnię ją pod odpowiedziami.
~Lolololololo, nie musisz przepraszać za brak komentarzy. To w sumie osobista sprawa czytelnika czy chce się wypowiedzieć na temat przeczytanej treści. Ale ja się bardzo cieszę, że pojawiłaś się na moim blogu. I jeszcze nazwałaś mnie kochaniem nieziemskim :3 A i chciałabym dodawać notki częściej, ale niestety czasami wolno mi idzie pisanie i czuję, że bym się nie wyrabiała. A nie chcę nikogo zawodzić brakiem obiecanej notki.
~ Rubi, mam wrażenie czy chciałabyś spróbować swoich sił w pisaniu opowiadań? Jeśli tak to zachęcam do założenia bloga :) Tylko niech to będzie blog HichIchi :3
Teraz chciałabym powiedzieć coś na temat zachowania Ichigo. Wiem, że ono jest dziwne, ale tak wyobrażam sobie zachowanie w takiej sytuacji. Zwłaszcza, że przedstawiłam tutaj rodzaj toksycznych relacji między Ichigo i Shiro. Poza tym Ichigo jest rozdarty wewnętrznie. Z jednej strony boi się Shiro, jest przez niego raniony i momentami naprawdę chce od niego uciec, ale z drugiej strony nie potrafi z nim skonczyć, zerwać ich przyaźni, poza tym czuje wobec niego pewnien rodzaj poddania i nie chce go stracić. Jednak na zachowanie Ichigo wpływa jeszcze jedna ważna rzecz, o której dowiecie się za jakiś czas. Na razie nic nie mogę powiedzieć odnośnie tego, bo to byłby spoiler i nie byłoby szokującej niespodzianki jaką dla Was przygotowałam.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Obudziło go ciche szeptanie do ucha. Kiedy otworzył oczy zobaczył jak jego najlepszy przyjaciel nachyla się nad nim.
-Ichigo...
-Hmm...? - nieznacznie się przeciagnał.
-Pora wstawać. - powiedział prostując się.
-Czemu? - spytał leniwie. Nie miał ochoty wstawać.
-Spóźnisz się do szkoły.
-Szkoły...? - powtórzył jakby pierwszy raz słyszał to słowo.
-Nie chcesz do niej iść?
-Niebardzo... - przyznał odwracając wzrok. Jakoś nie uśmiechało mu się siedzieć na lekcjach, ponieważ nie mógłby się skupić. Poza tym nie chciał zostawiać Hichigo samego, bo ten jeszcze znów sprobuje coś sobie zrobić.
-Ale dzisiaj masz egzamin.
-Shiro... - podniusł się do siadu - Martwie się o ciebie. - powiedział po chwili.
-Nieporzebnie.
-Niepotrzebnie? - powtórzył chwytając za jego dłonie i zwracając nadgarstki w swoją stronę
-Ichigo, nie musisz...
-To co próbowałeś zrobić... - przerwał mu - Ja... nie zniósłbym tego. - wyznał. Jak sobie pomyślał, że Shiro zabiłby się przez niego to czuł, że sam by to zrobił gdyby go stracił. Bał się, że jego najlepszy przyjaciel znów targnie się na swoje życie. Dlatego nie chciał zostawiać go samego.
-Ichigo... - teraz on objął dłonie chłopaka - Nic mi nie będzie.
-Więc obiecaj, że już więcej tego nie zrobisz. - powiedział stanowczo. Jednak nie doczekał się przyrzeczenia, ponieważ zadzwonił telefon albinosa. Ten sięgnął po niego do biurka, po czym odebrał połączenie i zaczął rozmawiać. Kurosaki patrzył na niego z wyczekiwaniem, gdyż chciał usłyszeć, że Shiro już więcej nie będzie niczego próbował. Kiedy jego najlepszy przyjaciel skończył rozmawiać, chciał wrócić do tematu, ale albinos oznajmił mu, że musi wyjść. Wziął swój plecak, pocałował Ichigo na pożegnanie, a potem opuścił pokój. Kurosaki westchnął z powodu braku upragnionych słów. Teraz jeszcze bardziej się martwił. Ale nic nie mógł zrobić. Shiro wyszedł i... Chwila. Gdzie właściwie poszedł jego najlepszy przyjaciel? Do szkoły? Przecież z ranami na nadgarstkach nie będzie mógł nic napisać, a jak inni uczniowie, bądź nauczyciele to zobaczą to na pewno zacznął go wypytywać co się stało. A nie chciał, żeby Shiro musiał się tłumaczyć. Może powinień pójść po albinosa? Chociaż z drugiej strony... Przecież Hichigo jest duży i na pewno nie naraziłby siebie na niezręczne sutuacje. Może nawet nie poszedł do szkoły? Ale jeśli tak, to gdzie? Gdzie mógł teraz pójśc? Nagle Ichigo zastygnął. Przecież wczoraj rozmawiał z Ishidą. Co jeśli Shiro dowiedział się o tym i teraz chciał się zemścić? Nie mogąc na to pozwolić zerwał się z łóżka, szybko ubrał, po czym zszedł na dół i włożył buty, a następnie wyszedł z domu.
Gdy był już przed mieszkaniem Ishidy wziął głęboki wdech, po czym zastukał do drzwi. Kiedy nikt nie otworzył, zastukał ponownie. Jednak po drugiej stronie znów była cisza. Zaniepokoił się. Czy to możliwe, że Ishida już nie żyje? Zdenerwowany zaczął uderzać w drzwi. W pewnym momencie stwierdził, że może naprawdę coś się stało i pukanie jest bez sensu. Dlatego chwycił za klamkę, ale kiedy miał ją nacisnąć usłyszał głos za sobą.
-Coś się stało, młody człowieku? - na to Ichigo odwrócił głowę. Za żywopłotem zobaczył starszego mężczyznę trzymającego w rękach sekator.
-Nie... nic, tylko... Chodzi o przyjaciela.
-O Uryū-kuna?
-Tak.
-Jeśli masz do niego jakąś pilną sprawę, to niestety wyszedł.
-Kiedy?
-Jakąś godzinę temu. - Ichigo spojrzał na zegarek. Lekcje zaczynały się dopiero za jakis czas, więc dlaczego Ishida wyszedł tak wcześnie? Czyżby wiedział, że coś mu grozi? Ale niby skąd?
-Młody człowieku? - zaczął widząc minę Kurosakiego. Ten nie zareagował, tylko szybko wyszedł poza teren domu Uryū, po czym skierował się do szkoły, licząc, że tam od razu spotka swojego przyjaciela.
Zaraz po wejściu na teren szkoły zobaczył ambulans stojący tuż przy bramie. Wysiadło z niego dwóch ratowników, którzy szybko udali się na tył samochodu. Jeden z nich otworzył go i obaj wyciągnęli nosze. Zaraz potem skierowali się w stronę wejścia do szkoły. Ichigo nie myśląc długo ruszył za nimi. Podejrzewał co mogło mieć miejsce i tego się obawiał. Ale kiedy zobaczył przed sobą tłum zgromadzony w kole był już pewnien. Komuś coś się stało. Pytanie tylko, komu? Aby się tego dowiedzieć wyprzedził ratowników i podbiegł do tłumu.
-Przepraszam. - powiedział delikatnie odsuwając jednego z uczniów, żeby zrobić sobie przejście. - Przepraszam. - powótrzył próbując się przedostać na sam początek, co było trudne, bo tłum robił się coraz bardziej gęsty. Po chwili takiego przepychania się Ichigo zrezygnował z ostrzegania, tylko po kolei odsuwał uczniów torując sobie drogę do celu, czego od razu pożałował. Kiedy zobaczył co się stało zastygnął. Na ziemi leżał Uryū z dziwnie wykreconą głową. Obok leżały zbite okulary.
-Ishida... - wydukał.
-Kurosaki-kun... - Ichigo odwrócił się na dźwięk znajomego głosu.
-Inoue... - dziewczyna spuściła głowę. Nie wiedziała co mogłaby teraz jeszcze powiedzieć. Była w szoku.
-Proszę nas przepuścić. - powiedział stanowczo jeden z ratowników prubujących się dostać w środek. Uczniowie rozstąpili się na chwilę jednak potem znów stworzyli koło. Chcieli dokładnie widzieć co się dzieje. W tym celu koło nawet się zawężało, co utrudniało pracę ratownikom. Mimo to, ci, ostrożnie wzięli ciało Uryū i położyli je na noszach, po czym ponownie każąc rozstapić się tłumowi ruszyli z powrotem do karetki.
-Chwila! - krzyknął Ichigo łapiąc jednego z ratowników za ubranie.
-O co chodzi? - spytał zaskoczony.
-Co się z nim stało?
-Złamał sobie kark. - powiedział bez większych emocji - Śmierć nastąpiła od razu. - Kurosaki puścił jego ubranie. Nagle poczuł silne pchnięcie spowodowane tłumem biegnącym za ratownikami. Sam zaś wylądował na ścianie powoli się po niej osuwając.
-Kurosaki-kun... - powiedziała zapłakana klękając przy nim. Ichigo spojrzał na nią i zacisnął pięści. Widząc zapłakaną Orihime wezbrał w nim gniew. Dlatego szybko wstał i udał się do wyjścia. Nie zamierzał tego tak zostawić. Zwłaszcza, że wiedział kto był sprawcą. - Kurosaki-kun... - powtórzyła widząc jak Ichigo odchodzi. Zachowanie chłopaka bardzo ją martwiło. Ta cała sytuacja także. Zaczęła bać się o siebie i swoich przyjaciół. Starała się tego nie pokazywać, żeby nikogo nie martwić, ale teraz nie potrafiła tego ukryć. Z jej oczu same płynęły łzy, a w jej głowie krążyła myśl, że ją też to spotka. Dlatego gdy usłyszał za sobą kroki odwróciła się przestraszona myśląc, że to przestępca. Jednak gdy zobaczył swoją najlepszą przyjaciółkę odetchnęła z ulgą. - Tatsuki-chan... - Arisawa nic nie odpowiedziała, tylko schyliła się po okulary Ishidy. Gdy wzięła je do ręki zaczęła się w nie wpatrywać. Nie mogła uwierzyć, że Uryū nie żyje. Jeszcze przed chwilą z nim rozmawiała. Gdyby wiedziała, że coś takiego się stanie nie pozwoiliłaby mu nigdzie się iść. Zwłaszcza, że to co się stało mogło potwierdzać jego teorię odnośnie Ichigo. Przypomniała sobie ich rozmowę sprzed kilkunastu minut.
-Jesteś pewien? - spytał gdy wysłuchała tego co Uryū ma do powiedzenia.
-Nie na 100%, ale uważam, że istnieje takie prawdopodobieństwo.
-Ale Ichigo...
-Posłuchaj. Kiedy do niego poszedłem zachowywał się tak jakby czegoś się bał. Albo raczej... kogoś. - podkreślił ostatnie słowo.
-Co chcesz przez to powiedzieć?
-Kurosaki może znać sprawcę tych morderstw.
-Skoro tak, to dlaczego jeszcze nic nie powiedział nam czy policji?
-Może jest zastraszany.
-Ale nam by powiedział. - stwierdziła stanowczo. Wiedziała, że jeśli by tak było to Ichigo nie ukrywałby tego przed nimi. - A skoro jeszcze o tym nie wspomniał to może sam nie jest tego pewny.
-W tej sytuacji nawet niepewne informacje mogą okazać się istotne.
-Wiesz, równie dobrze moglibyśmy powiedzieć, że sprawcą, jest ktoś z naszego kraju... A może to jakiś cudzoziemiec, albo terrorysta.
-Ja zawęziłbym krąg poszukiwanych do naszej szkoły, albo nawet i klasy.
-Podejrzewasz kogoś? - zapytała chcą wiedzieć co ma znaczyć ten pewny ton głosu przyjaciela.
-Podejrzewam, że ktoś urządził sobie na nas polowanie.
-To chyba ktoś musi nas bardzo nienawidzić. - stwierdziła zakładając ręca na biodra - Tylko kto?
-Tego dowiemy się jeśli zaczniemy szukać.
-Jesteś pewnien? - spytała zaniepokojona. Szukanie sprawcy na własnął rękę było niebezpieczne. - A nie lepiej to zostawić policji?
-Policja i tak będzie działać niezależnie od nas.
-Więc co chcesz zrobić? - spytała ciekawa pomysłów Ishidy nie ukrywając, że jeśli to cokolwiek pomoże i ochroni resztę osób przed śmiercią, to pomoże Uryū w poszukiwaniu zbrodniarza.
-Najpierw porozmawiam z Kurosakim.
-Dlaczego? To na pewno nie Ichigo.
-Tego nie możemy być pewni.
-Ishida... - spojrzała na niego groźnie. Zupełnie nie rozumiała skąd te podejrzenia wobec Kurosakiego - to nie Ichigo.
-On jako jedyny nie został przesłuchany przez policję. - przypomniał jej.
-Ale to nie znaczy, że...
-Nie zauważyłaś tego? - przerwał jej - Od czasu tych morderstw Kurosaki nie przychodzi do szkoły, unika nas, w dodatku zachowuje się tak jakby się bał. To naturalne zachowanie sprawcy morderstw. Kto wie, może on już planuje następne morder... - nie dokończył, ponieważ Tatsuki uderzyła go w twarz. Nie mogła już znieść tych bezpodstawnych oskarżeń wobec jej przyjaciela.
-To nie Ichigo! - powtórzyła głośno - A jeśli masz zamiar cały czas go oskarżać to na mnie nie licz!
-Dobrze. - przyznał poprawiajac okulary, a potem odszedł.
Tatsuki spuściła głowę. Teraz widząc zachowanie Kurosakiego zaczęła wątpić w swoje słowa. Ale wciąż nie mogła uwierzyć, że Ichigo mógłby kogoś zabić. Przecież Keigo, Mizuiro i Ishida byli jego przyjaciółmi i na pewno niczym mu nie zawinili. A nikt ot tak, bez powodu nie zabija. Ale teraz już sama nie była pewna.
-Tatsuki-chan... - podeszła do niej.
-W porządku... - powiedziała zaciskając okulary Ishidy. Postanowiła, że zacznie szukać sprawcy i pierwsze co zrobi to porozmawia z Ichigo.
Od godziny siedział w kuchni czekając na powrót Shirosakiego. Miał mu wiele do powiedzenia, a może raczej zarzucenia. Jak w ogóle Hichigo mógł to zrobić? Znowu. Przecież miał już tego nie robić. Myślał, że jego najlepszy przyjaciel już nikogo nie zabije, że tamto co zrobił z Keigo, Mizuiro i Rukią, zrobił to pod wpływem zazdrości i złości. Tak to sobie tłumaczył. Ale teraz wiedział, że nie powinien próbować o tym zapomnieć. Powninien zadzwonić na policję. Natychmiast wyciągnął telefon i wybrał numer na komisariat. Jednak gdy miał zrealizować połączenie usłyszał jak ktoś wchodzi do domu.
-Wróciłem. - usłyszał, a chwilę potem zobaczył Shirosakiego. Jego najlepszy przyjaciel wchodząc do kuchni ściągnął plecak z ramienia i położył go na krześle. Potem podszedł do Ichigo i objął jego twarz. Gdy zbliżył do jego ust swoje Kurosaki odwrócił głowę. - Ichigo? Coś się stało?
-Dlaczego to zrobiłeś? Dlaczego zabiłeś Ishidę?! - krzyknął z wyrzutem.
-A, on. - powiedział niedbale - Nie przejmuj się nim.
-Jak możesz tak mówić?! - wyrwał się z jego objęć - Przecież on był...
-Przeszkodą. - stwierdził stanowczo.
-Co...?
-Chciał nas zrozdzielić.
-O czym ty mówisz?! - spytał z niedowierzaniem. Przecież Uryū nigdy nic takiego nie zamierzał zrobić. Ichigo zacisnął pięści. To wszystko zaszło za daleko.
-Wynoś się stąd! - wrzasnął.
-Ichigo...
-Nie chcę tego słuchać! Wynoś się stąd! - powtórzył. Shirosaki nic już nie powiedział tylko wyszedł. Kiedy Kurosaki usłyszał jak drzwi się zamykają opadł na ziemię. Rękami objął głowę i zaczął pytać sam siebie jak doszło do takiej sytuacji. Dlaczego tym mordercą jest jego najlepszy przyjaciel? Właśnie... Najlepszy przyjaciel. Ichigo zsunął swoje dłonie na kolana i zaczął wpatrywac się w opaskę na swoim ręku. Kiedy Hichigo mu ją dawał w życiu by nie pomyślał, że daje mu ją przyszły morderca. Myślał, że Shiro jest inny - dobry. Przecież zawsze mu pomagał, zawsze był przy nim, zawsze mówił, że tak już zostanie. A teraz? Zaczął zabijać. Ichigo nie chciał czegoś takiego. Nie chciał przyjaźnić się z mordercą. Pod wpływem takich myśli chwycił za swoją opaskę na nadgarstku z zamierem zerwania jej, ale gdy był tego bliski, puścił ją. Pomyslał, że jak Shiro się o tym dowie to go zabije. Tak po prostu. Jak wszystkich innych. Tak bardzo się bał, że odsunął od siebie rękę z opaską. Potem oparł się o blat. Podkuliwszy do siebie nogi oparł o nie swoje czoło i zaczął rozmyslać jak wydostać się z tej sytuacji.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam za wszystkie błędy jakie tu wystapiły, bo poprawiałam opowiadanie jak wróciłam z konwentu (konwent był w Zamościu, czyli tam gdzie mieszkam. Może ktoś z Was się tam znalazł?). W sumie nie było tak późno, ale jakoś byłam zmęczona, a nie chciałam tego zostawiać na niedzielny wieczór.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz