poniedziałek, 17 czerwca 2013

2. Odrzucona przeszłość powraca. / Nowy tajemniczy właściciel.


To opowiadanie będzie miało obecnie 7 części, które są już skończone. Nie chcę zwlekać z dodawaniem, więc myślę, że kolejne pojawią się szybko.

Nie przestraszcie się długością rozdziałów. Musiałam przecież to jakoś podzielić, prawda?

Co mogę powiedzieć o tym opowiadaniu? Wczepiłam fakty w fabułę. Niektóre scenki będą przypominać te oryginalne. Od razu to wyłapiecie po dialogach czy sytuacjach. Zmieniłam też powiązania między postaciami. Oczywiście nie wszystkie. Ogólnie chciałam to wszystko umiejscowić w świecie prostytucji. Aczkolwiek momentami trochę koloryzowałam. Nie sądzę, żeby wszystko dokładnie tak wyglądało. Powiem szczerze, że wolno się rozkręca, ale dużo się dzieje. Możecie liczyć na niespodzianki :D

Mam nadzieję, że się Wam spodoba. Zwłaszcza, że po 7 części szykuje się ciekawy ciąg dalszy :)

PS: Jeśli zapomnieliście co się zdarzyło między Byakuyą a Renjimm odsyłam do pierwszej części
-------------------------------------------------------------------------------------------------

-C-Co ty, do diabła, tutaj robisz? - spytał Renji zszokowany widokiem gościa.
-To tak witasz swojego kumpla? - lekko go popchnął i wszedł do środka. Przystanął w centrum pomieszczenia i rozejrzał się dookoła. - Widzę, że nieźle się tu urządziłeś. - Renji zrozumiał sarkazm, ale nawet nie zamierzał wdawać się z nim w jakąkolwiek rozmowę. Według niego nie mieli, o czym gadać.
-Wynoś się stąd!
-Wiesz... Gdyby nie Rukia to nawet bym tu nie przyszedł. No cóż... - podszedł do czerwonowłosego i podał mu coś.
-Co to jest? - spytał, a gdy nie otrzymał odpowiedzi otworzył kopertę i wyciągnął jej zawartość - To jakiś żart, prawda?
-Nie cieszysz się z mojego szczęścia? - spytał drwiącym tonem - A ja specjalnie pofatygowałem się tu, aby ci to dać.
-Jakim cudem? – chłopak nie wierzył własnym oczom - Ona nie mogła...
-Ale w końcu się zgodziła. Sadziłeś, że będzie na ciebie czekać w nieskończoność?
-Ty podły draniu! Nie dość, że przez ciebie tu trafiłem to jeszcze...
-Z tego co pamiętam zgodziłeś się. - przerwał mu podchodząc do okna - Dlatego nie masz prawa mnie obwiniać.
-Gdybym tego nie zrobił Rukia byłaby na moim miejscu!
-Nie bądź śmieszny. Nigdy nie planowałem jej tutaj wysłać. Chodziło tylko o ciebie.
-Wiedziałem, że zrobiłbyś wszystko, żeby się mnie pozbyć, ale to...
-Nic na to nie poradzisz. - odwrócił się w jego stronę z uśmieszkiem.
-Gdyby nie ty, teraz ja i Rukia...
-Taka sierota jak ty, nigdy nie zapewniłaby jej godnego życia. Spójrz na siebie. Przecież teraz jesteś zwykłą dziwką.
Renji nie wytrzymał. Te dwa ostanie słowa podziałały na niego jak płachta na byka. Rzucił się na nieproszonego gościa, ale nawet go nie drasnął. Już dawno zapomniał jak kogoś uderzyć. Wiedział, że to przez to, iż musiał stać się jak najbardziej kobiecy. Na początku to było okropnie poniżające, ale stwierdzając, że nie ma wyjścia zaczął się wszystkiego uczyć. Przypomniał to sobie teraz, gdy wygięto mu rękę i przyciśnięto do ściany.
-Puszczaj, gnoju! - próbował się uwolnić jednak uścisk był z byt mocny. Chwilę się szarpał, ale to nic nie dało.
-Jak zwykle nie słuchasz, co się do ciebie mówi. Ale w porządku. Pokażę ci gdzie twoje miejsce. - jego dłoń znalazła się na udzie Renjiego, który momentalnie zareagował. Znów zaczął się szarpać, ale wciąż nie mógł się uwolnić. Dłonie fioletowowłosego wędrowały wszędzie. Po raz pierwszy od dłuższego czasu Renji poczuł to samo okropne uczucie, co na początku. Czuł jakby oblepiały go jakieś macki. Modlił się, żeby ktoś go uratował, ale wiedział, że tutaj nie ma czegoś takiego jak ratunek. Dlatego kiedy usłyszał ten znajomy chłodny ton głosu z końca pokoju nie mógł uwierzyć.
-Puść go. - nieproszony gość bardziej z zaskoczenia niż ze strachu zrobił to, co kazano, po czym oboje się odwrócili.
-Bya-Byakuya-sama...
-No proszę. - fioletowowłosy naprawdę był zdziwiony - Kto by przypuszczał, że cię tu zobaczę. - odwrócił się do Renjiego - Ty to masz powodzenie.
Abarai w ogóle się nie odezwał. Cały czas myślał, jakim cudem został uratowany przez tego człowieka. Nie chciał, żeby ich trzecie spotkanie odbyło się w takich warunkach. Może było mu wstyd, a może po prostu nie wiedział, co powiedzieć. Dlatego stał i obserwował dalszy rozwój akcji. Ale tego, co się teraz działo nie można było nazwać akcją. Kuchiki patrzył na fioletowowłosego, a ten odwdzięczał się tym samym. W końcu przerwał tę ciszę.
-W sumie to dobrze, że cię spotkałem. Oszczędziłeś mi szukania ciebie. - podszedł do niego i wręczył mu drugą kopertę - Rukia też kazała ci to dać. - szlachcic domyślał się, co to jest, ale nawet nie zamierzał otworzyć, żeby się upewnić. Zamiast tego powiedział coś, o czym według niego powinna dowiedzieć się dziewczyna.
-Przekaż Rukii, że Hisana zmarła.
-No proszę. - fioletowowłosy klasnął dwa razy w dłonie - Ją też wykończyłeś?
-Jeśli tylko tyle miałeś do przekazania mojej osobie, możesz już iść.
-Tsk, też mi coś. - stwierdził z pogardą, po czym rzucając Renjiemu głupi uśmieszek wyszedł.
Abarai wciąż stał osłupiały. Teraz na prawdę nie rozumiał sytuacji. Ci dwaj rozmawiali tak jakby dobrze się znali. A co najdziwniejsze padło imię Rukii, która też nie wydawała się obca Byakuyi.
-Znasz Rukię? - spytał licząc na obszerne satysfakcjonujące wyjaśnienie.
-To siostra mojej byłej żony.
Renji mało nie padł. W jego pojęciu to przecież nie możliwe, bo gdyby wciąż był z Rukią to na pewno pobraliby się, a wtedy Byakuya okazałby się jego rodziną. Renji musiał to ogarnąć. Teraz przypomniał sobie, że Rukia czasami wspominała coś o swoich członkach rodziny. Oczywiście nigdy nie powiedziała wprost o Byakuyi.
-Że też nie skojarzyłem nazwiska… - Renji puknął się w głowę.
-Widzę, że nie tylko ja jestem powiązany z Rukią. - szlachcic nigdy by nie przypuszczał, że Renji mógłby mieć jakikolwiek związek z dziewczyną. Nie wiedzieć dlaczego wywołało to w nim nieprzyjemne uczucie - Powiesz mi co was łączyło? - chłopak jakby wyczuł intencje Byakuyi i spytał.
-Jesteś zazdrosny?
-Nie wyobrażaj sobie za wiele. - spojrzał na niego chłodnym wzrokiem - Ktos taki jak ja nigdy...
-Po co przyszedłeś? – przerwał mu nie chcą słyszeć dalszej części wypowiedzi. Teraz bardziej trzeźwo spojrzał na sytuację. Mimo, że przed kilkunastoma minutami naprawdę chciał go zobaczyć, postanowił w tej chwili zakończyć to i wrócić do tego trudnego życia, o którym zapomniał na tę jedną noc. Dlatego nie otrzymawszy odpowiedzi mówił dalej - Przepraszam. Źle się stało i w ogóle. Naprawdę przepraszam. - chłopak odkręcił się w stronę okna - Mógłbym powiedzieć wiele na ten temat, ale powiem tylko jedno. Nie przychodzą tu więcej.
-Mam po prostu wyjść i zapomnieć, że kiedykolwiek się poznaliśmy, tak?
-Tak.
-Rozumiem. - powiedział obojętnym tonem po czym wyszedł i zamknął drzwi.
W tym momencie Renji miał mieszane uczucia. Ale pocieszał się tym, że zrobił to, co według niego było słuszne. Ale czy na pewno? Jednak nie dane mu było się nad tym zastanawiać. Nagle do pokoju wpadły dwie dziewczyny. Wydawały się być podekscytowane. To by wyjaśniało, dlaczego każda z nich szeroko się uśmiecha.
-Reira! Chodź szybko z nami!
-Co się stało?
-Nie uwierzysz! - krzyknęła druga - Podobno przyjechał nowy właściciel tego miejsca!
-Nowy właściciel?
-Nie ma czasu na wyjaśnienia. No chodź!
Dziewczyny nie musiały go zachęcać. Zresztą wszystko było lepsze od siedzenia tutaj i zastanawianiem się nad swoją przeszłością. Szybko włożył jakieś wygodniejsze buty, spojrzał w lustro i trochę się ogarnął, po czym razem z nimi wyszedł z pokoju zamykając go na klucz. Po kilku minutach on i jego koleżanki stały w tłumie, który zebrał się po dwóch stronach drogi prowadzącej do tego miejsca. Był on głowienie złożony z żeńskiej części, która tu pracowała, ale przyszli też zwykli przechodnie. Zapewne z ciekawości. Nagle z bramy wyszło trzech panów, którzy w zastraszająco szybkim tempie rozłożyli czerwony dywan od bramy do schodów budynku, z którego wyszedł szef lokalu i z lekkim zaniepokojeniem oczekiwał specjalnego gościa. Podobnie jak każdy z gapiów, Renji był ciekaw, co za chwilę się wydarzy. Pomyślał, że to pewnie kolejny biznesem chcący się zabawić we "własny biznes", ale mimo, że wielu już takich przychodziło to tego jeszcze nie widział. Na dywanie stało już dziewięciu gości w czarnych garniturach. Każdy z ich zajął wyznaczoną pozycję.
-Patrzcie na tych ludzi. Zachowują się tak jakbyśmy byli gwiazdami. - stwierdził z satysfakcją łysy mężczyzna.
-W końcu trochę się kaszle, prawda? A tak poza tym Madarame, spójrz na te wszystkie gorące laski. Nie sądzisz, że będziemy mieli niezłą imprezę?
-Co racja to racja.
-Ej a tobie, która się podoba? - spytał niebieskowłosy kolegi stojącego obok. Nie otrzymał odpowiedzi - Terapia grupowa dobrze by ci zrobiła. - to stwierdzenie raczej nie było powiedziane złośliwie. Każdy uważał, że koleś jest dziwny. Prawie w ogóle się nie odzywał, a jak już coś powiedzie to nikt go nie rozumie. Ciężko było się z nim dogadać i pracować, aczkolwiek bardzo dobrze wykonywał swoją robotę. - Wiesz co, Yasutora? Powinieneś wrzucić na luz i trochę się zabawić.
-Mógłbyś przestać? Nie każdy jest taki jak ty.
-Ciągnij druta, Hisagi. - fioletowowłosy groźnie zmarszczył brwi.
-Grimmjow, przestań. - rozkazał blondyn, mający dość jego zachowania, które od dłuższego czasu miało miejsce. Zresztą teraz nie miał czasu na uspokajanie go, ponieważ zaraz miał się zjawić oczekiwany przez wszystkich gość. A tłum też nie dawał za wygraną. Zamiast stać spokojnie i w ciszy poczekać, ludzie przepychali się i czasami lądowali plackiem na dywanie, co dla blondyna było karygodne. Natychmiast wyciągnął telefon i wybrał numer. Pięć minut później pojawiła się grupka osób, która migiem odgrodziła gapiów od dywanu stojakami połączonymi sznurem. Ale to nie przeszkodziło jednemu wylądować na plecach niebieskowłosego popychając go do przodu tak, że o mało się nie wywalił.
-Kurwa, który to?! - odwrócił się powoli w stronę tłumu, który nagle milczał.
-T-T-To n-n-nie... - mężczyzna zrobił kilka kroków do tyłu - T-To nie ja!
-To się zaraz okaże. - podniósł go za bety do góry, po czym z powrotem rzucił w tłum, który momentalnie się rozstąpił i mężczyzna wylądował na ziemi.
-Przestań! - krzyknął blondyn widząc jak niebieskooki chce przejść za ogrodzenie - Nie mamy na to czasu.
-Tsk. - rzucił delikwentowi groźne spojrzenie, po czym wrócił na miejsce i tłum za nim ponownie zlał się w całość.
Oczywiście Renji obserwował uważnie całe zajście i zastanawiał się, co to w ogóle za ludzie. Teraz jego myśli krążyły wokół mafii. Ale ci kolesie nie przypominali jej. Zwłaszcza, że taki, który by został popchnięty przez jakiegoś człowieka, najprawdopodobniej wyciągnął by spluwę i poczęstował go ołowiem. Nagle każdy obserwator odwrócił głowę w stronę bramy, pod którą przyjechał ekskluzywny samochód. Szofer otworzył drzwi i wysiadło z niego, po kolei pięć pięknych kobiet. Najbardziej rzuciła się w oczy ta, która miała długie rude włosy, krótką sukienkę z głęboki dekoltem odsłaniającym jej połowę piersi, które niekiedy zasłaniała swoją przewiewną różową chustą. Obok niej stała mała dziewczynka ubrana w czarne kimono z upiętymi włosami w koka owiniętym błękitnym materiałem. Za nią stała opalona kobieta z fioletowymi włosami związanymi w kuc. Nosiła ciemny obcisły jednoczęściowy strój, który całkowicie podkreślał jej atrybuty. Renji pomyślał, że na pewno one wzbudziły największe zainteresowanie. Natomiast jego uwagę przykuły dziewczyny stojące za tymi dwoma pięknościami. Obie były ubrane normalnie. W ich stroju nie było niczego nieprzyzwoitego. Pierwsza miała krótkie fioletowe włosy, ciemne spodnie i elegancką bluzkę zakończoną falbanką. Druga była ubrana w prostą czarną sukienkę do kolan z krótkim rękawem. Chłopak nie widział jej całej twarzy, ponieważ miała spuszczoną głowę. Jedyne co rzucało sie w oczy to to, że jej długie rude włosy były spięte w okolicach skroni błękitną spinką.
-Chodźcie za mną. - powiedział Hisagi podchodzac do nich.
Wszystkie szły wolno skupiając na sobie uwagę nie tylko mężczyzn, ale i kobiet, które wydawały z siebie odgłosy zachwytu, aprobaty, a nawet zazdrości. Jednak każdy wciąż czekał na specjalnego gościa. Sam szef też już się niecierpliwił stojąc przy drzwiach budynku, mimo, że nadal nie mógł oderwać wzroku od pięciu kobiet, które chwilę temu zniknęły mu z oczu. Teraz musiał się skupić. Zwłaszcza, że wyczekiwany gość już stał na końcu dywanu. Wszyscy patrzyli na niego ze zdumieniem. Był to mężczyzna w wieku około 30 lat z brązowymi włosami sięgającymi ramion. Podobnie jak ochroniarze miał na sobie czarny garnitur. Jednkaże w jego stroju było coś dziwnego. Miał tylko jedną rękawiczkę. Być może, dlatego, że nie chciał zakrywać tatuażu, który swoją drogę też był zastanawiający. Bo przecież nie nieczęsto widuje się ludzi z cyfrą "1" na dłoni. W jednej chwili ludzie zaczęli szeptać miedzy sobą i wymieniać się spostrzeżeniami na jego temat.
-To przecież Starrk!
-Nie wierzę! Ten Starrk?!
-Kim jest ten Starrk? - spytał Renji słysząc rozmowę swoich koleżanek.
-To ty nie nic wiesz? - zdziwiła się dziewczyna, ponieważ cała Karakura go znała, a w dzielnicy Kabuki był uznawany za "bohatera".
-Powiesz mi w końcu kto to?
-Starrk jest jednym, z najbogatszych ludzi na czterech wyspach. Ponadto ma sieć domów publicznych w całej Japonii. A co najciekawsze wszystko jest legalnie. Nawet rząd go popiera.
-A dziwisz się? - spytał Abarai z podniesionymi brwiami, któremu nasuwał się tylko jeden wniosek - Na pewno pozwala od czasu do czasu zabawić się urzędasom za darmo, więc nie wiem czy znalazłby się taki co by go nie poparł. - Dla Renjiego coś takiego było oczywiste. Jemu samemu wystarczył rok pobytu w takim miejscu żeby się przekonać, jacy ludzie potrafią być. Widział tutaj urzędników, biznesmenów, utracjuszy, zwykłych prostych ludzi mniemających gdzie się podziać, a nawet księży, którzy przychodzili tutaj prosto z mszy. Zresztą sam był z jednym, ale o tym dowiedział się dopiero po fakcie. Wtedy pomyślał, że trafienie tu to najgorsza rzecz, jaka mogła go spotkać w życiu. Ale gdyby nie to, nie poznałby Byakuyi. Uśmiechnął się do siebie i ponownie wlepił oczy w przybysza, który odwrócił się i dał znak szoferowi, żeby otworzył drzwi auta. Ponownie wyszły z niego dwie piękne kobiety w eleganckich sukniach. Jedna z długimi zielonymi włosami, a druga blond z niecodzienną fryzurą. Wzięły go pod rękę z obu stron i we trójkę skierowali się w stronę właściciela burdelu. Oczywiście ochroniarze ruszyli za nimi, po czym cały tłum stworzył zamknięty łuk idąc saldami nadzwyczajnych gości. Ludzie byli tak zaabsorbowani tajemniczymi nieznajomymi, że całkowicie zapomnieli o samochodzie i stojącym przy nim szoferze, który dopiero teraz dostał polecenie otwarcia drzwi. Najpierw wysiadła z niego kobieta. Potem wyszedł mężczyzna w białym garniturze, na co kobieta zareagowała bardzo niskim ukłonem.
-Coyo-chan nieźle sobie radzi w roli właściciela. Może powinienem go nim mianować? - rozejrzał się i z uśmiechem stwierdził - Ludzie są naprawdę głupi. Tak łatwo można nimi manipulować, prawda, Nemu-chan?
-Tak, mój panie.
-W takim razie chodźmy obejrzeć mój nowy gabinet. - razem z szoferem weszli na teren lokalu i wciąż niezauważeni przez owczy pęd skierowali się na tyły budynku.
Gdy tajemnicza procesja się skończyła cały tłum rozszedł się, a reszta wróciła do pracy. Nawet Renji, który w tym momencie najchętniej zaszyłby się gdzieś przystanął przy jakimś słupie czekając na ewentualnego klienta.
-Przepraszam. - Renji zastygł słysząc ten głos - Szukam kogoś i chciałbym zapytać czy widziałaś może wysokiego chłopaka z długimi czerwonymi włosami. Powiedziano mi, że tu go znajdę.
-Nie, nie widziałam. – odpowiedział stanowczo chcą dać do zrozumienia, żeby stąd poszedł.
-Ale naprawdę zależy mi na znalezieniu tej osoby.
-Powiedziałam, że nie wiem!
-Dobrze, nie jestem głuchy. - Ichigo nie zamierzał wdawać się w rozmowę z tak niemiłą kobietą i odszedł. - Co za dziewczyna... Zachowywała się tak samo jak ten idiota. - w tym momencie chłopak sobie uświadomił skąd znał jej głos. Szybko odwrócił się i spojrzał w jej stronę. Najpierw wydało mu się to niemożliwe, ale musiał się upewnić. Natychmiast podszedł do niej i znów zaczął rozmowę. - Przepraszam.
-Czego?! - Renji gwałtownie odwrócił się nie mając pojęcia, że znów zaczepił go jego przyjaciel.
-R-Renji!!! - Ichigo zrobił kilka kroków do tyłu.
-Nie tak głośno, idioto! - czerwownowłosy chwycił go za rękę i odciągnął na bezpieczną odległość.
-To naprawdę ty. - stwierdził jeszcze oszołomiony Kurosaki - Co ty tutaj robisz?
-To raczej ja powinienem cię o to spytać.
-Rukia... Rukia mnie przysłała.
-Rukia?
-A co? Myślałeś, że jak ot tak pewnego dnia znikniesz, to ona o tobie zapomni?
-Miałem taką nadzieję.
-Nie mów tak. Poza tym nie ma czasu na gadanie. Musimy szybko wracać, bo...
-Wiem.
-Kaien był u ciebie, zgadza się?
-Tak.
-Domyślałam się, jaka była wasza rozmowa. Ale nie wierz mu. On zmusił Rukię. Dlatego musisz wrócić ze mną i...
-Ichigo... spójrz na mnie. Czy naprawdę nie rozumiesz, w jakiej sytuacji się znalazłem? Stąd nie można sobie tak po prostu pójść.
-Nie obchodzi mnie to miejsce i co robiłeś do tej pory. A jeśli będzie trzeba rozwalę ten grajdołek.
-To nie jest zabawa. Nie raz się o tym przekonałem. Dlatego proszę cię. Wróć do domu i zapomnij, że mnie spotkałeś. A Rukii powiedz, że umarłem albo... - nie dokończył bo Ichigo uderzył go pięścią w twarz.
-Przestań pieprzyć! Najpierw znikasz jak gdyby nigdy nic, nie dajesz znaku życia, a teraz chcesz być tak po prostu martwy?! To wspaniałomyślności z twojej strony?! Rukia... Tyle razy widziałem jak przez ciebie płacze. A ty nie raczyłeś nawet zadzwonić. Ale ja wiedziałem... Wiedziałem, że masz powód by tego nie robić. Dlatego obiecałem jej, że cię sprowadzę. Bez względu na wszystko. Dlatego wrócisz do Rukii i o wszystkim jej opowiesz. Jesteś jej to winny!
-Nic się nie zmieniłeś, Ichigo. - Renji był zdenerwowany, ale nie na kumpla tylko na siebie. Wiedział, że to, co zrobił Rukii nie było w porządku, jednak sądził, że to jedyne dobre wyjście. I żeby nie, czuć żalu do samego siebie postanowił nadal w to wierzyć. - Jak zwykle uważasz, że ludziom nie zmieniają się uczucia. - uśmiechnął się - Doceniam to i w ogóle, ale nie obchodzi mnie, co sobie myślisz, a tym bardziej co ona myśli. Dlatego zajmij się sobą i wracaj tam skąd przyjechałeś. - dla Renjiego to były słowa pożegnania. Naprawdę cieszył się, że jednak nikt o nim nie zapomniał, chociaż uważał, że tak byłoby najlepiej. Mimo wszystko nie chciał nikogo wciągać w swoje problemy. Jednak Ichigo nie zamierzał się tak łatwo poddać. Złożył obietnice i za wszelką cenę chciał jej dotrzymać. Patrzył na Renjiego dopóki ten nie zniknął gdzieś w tłumie. Kiedy stracił go z oczu mógł zacząć działać. Jednak sam nie wiedział, co ma robić. Nie dość, że jego przyjaciel okazał się prostytutką, to jeszcze stał obok domu publicznego i wszyscy się na niego gapili. A właściwie ta żeńska cześć. Zauważył, że niektóre dziewczyny puszczają do niego oczko, co wywoływało u niego lekkie zmieszanie. Ichigo nie wiedział dlaczego, bo przecież nie wyglądał na bogatego i nie miał przy sobie pieniędzy, a nawet jeśli to i tak nie zamierzał korzystać z ich usług!!! Nigdy nie rozumiał kobiet, które decydują się być prostytutkami. Dla niego takie osoby nie miały w ogóle szacunku do samych siebie. To okropne. Zwłaszcza, że jego własny kumpel okazał się jedną z nich. Kiedy o tym pomyślał wzbierał w nim gniew. Musiał coś zrobić. Nie mógł dłużej pozwolić Renjiemu zostać w tym okropnym miejscu. Nie miał konkretnego planu, ale wiedział, że taką sprawę trzeba załatwić raz a dobrze i najlepiej z kimś, kto tym wszystkim kieruje. Jakoś udało mu się dojść do schodów prowadzących do budynku. To pierwszy raz kiedy będzie w środku burdelu. Wiele razy widział na filmach jak jest w środku, ale dopiero dzisiaj przekona się na własne oczy. Stojąc już przed drzwiami zastanawiał się czy powinien wejść. Ale inni wchodzili bez najmniejszego skrępowania więc, czemu on by nie miał? Jednak to nie takie proste. Zwłaszcza, gdy niektórzy gapią się na ciebie jak na jakiegoś oszołoma.
-Suń dupę! - usłyszał i zaraz potem wyładował na barierce.
-Uważaj jak leziesz, palancie! - krzyknął zdenerwowany na pirata drogowego, który już dawno zniknął za drzwiami. Nie widział twarzy kolesia, który go popchnął, ale raczej wolał nie wiedzieć, kim jest niebieskowłosy w czarnym garniturze. Pomyślał, że to jakiś bogaty palant czy coś takiego. W dodatku wyglądał jakby się tu śpieszył. Ale jak można śpieszyć się do takiego miejsca? Jednak Ichigo nie miał czasu na rozmyślanie. Przyszedł tu w konkretnym celu i chciał jak najszybciej to załatwić. Nie wiedział, dlaczego ale czuł, że się uda. W końcu cały czas wierzył, że nawet ludzie tu przebywający mogą okazać zrozumienie. Teraz już z bojowym nastawieniem wszedł do środka. Pierwsze wrażenie, nie okazało się tak straszne jak myślał. Sadził, że będzie świadkiem wielu nieprzyzwoitych scen i takich tam, ale było prawie pusto. Tylko gdzieniegdzie byli jacyś ludzie. Chłopak domyślił się, że na pewno biznes rozkręca się nocą. Ale to nawet dobrze. Przynajmniej nie będzie musiał oglądać tego wszystkiego. Teraz już uspokojony skupił się tylko i wyłącznie na celu. Jednakże zupełnie nie znał rozkładu pomieszczeń, a nie zamierzał przeszukiwać wszystkiego, bo jeszcze trafiłby tam gdzie nie trzeba. Dlatego przystanął na chwilę przy ścianie i zaczął dumać gdzie może być pomieszczenie, w którym znajduje się szef. Wywnioskował, że tacy zawsze siedzą na samej górze. Nic prostszego. Wszedł po schodach na ostatnie piętro. Skierował się wzdłuż korytarza rozglądając się na wszystkie strony. W pewnym momencie coś przykuło jego uwagę. Zobaczył jak ten sam niebieskowłosy koleś, który wcześniej go popchnął, teraz stoi w kącie z jakąś dziewczyną. Jedną ręką opierał się o ścianę, a drugą wędrował po jej udzie.
-To jak, maleńka? Może dzisiaj? - dziewczyna tylko uśmiechnęła się uwodzicielsko i pozwoliła, żeby ręka mężczyzny znalazła się pod jej ubraniem - Więc? - dziewczyna zauważyła, że Ichigo patrzy w ich stronę i szepnęła o tym swojemu podrywaczowi, który powoli odwrócił głowę. Teraz obaj wymienili swoje spojrzenia, po czym niebieskowłosy uśmiechnął się. Ichigo poczuł się nieswojo. Szybko odkręcił głowę i zszedł im z pola widzenia zastanawiając się, o co chodziło temu palantowi. Zrobił jeszcze kilka kroków i na końcu korytarza skręcił w lewo. Pomyślał, że ma szczęście skoro znalazł drzwi z napisem właściciel. Zapukał. Nie było żadnej odpowiedzi. Ponownie zapukał, ale tym razem już głośniej. Znów nie było żadnej reakcji. Na pewno nie zamierzał tak łatwo odpuścić. Nie po tym jak przeszedł to wszystko, żeby stanąć przed tymi drzwiami. Chwycił za klamkę, przekręcił ją i chciał wejść, ale usłyszał rozmowę.
-Myślę, że to powinno być w ten sposób. Przygotowałem już nawet dokładny kosztorys.
-Masz jak najlepiej wykonać powierzoną ci robotę. Koszty nie grają roli.
-Tak wiem, ale...
-Możesz odejść.
-Tak jest.
-Przepraszam. - powiedział Ichigo wchodząc do środka i zamykając drzwi. - Czy mógłbym... - urwał widząc wyraz twarzy mężczyzny, który odwrócił się w jego stronę. -Co ty tutaj robisz, chłopcze? - spytał tak jakby to było miejsce, do którego pod żadnym pozorem nie wolno wchodzić.
-Ja... - Ichigo był lekko zmieszany, ale nie mógł się poddać - Przyszedłem porozmawiać.
-Wyjdź. - powiedział blondyn odkładając papiery na biurko. Jednak Kurosaki nie posłuchał, ponieważ troszeczkę się zdenerwował. Przyszedł tutaj grzecznie załatwić sprawę, a co zastał?-Domyślałam się, że ty nie jesteś właścicielem, a to do niego mam sprawę. Więc byłbym wdzięczny gdybyś mi powiedział gdzie mogę go znaleźć.-Niestety nie mogę spełnić twojej prośby. Dlatego jeśli już skończyłeś opuść to miejsce.-Nie zrobię tego dopóki nie pogadam z kolesiem, który zmusza mojego kumpla do robienia za dziewczynę!-Nie rozumiesz co się do ciebie mówi? Wyjdź stąd, ale już.-Zmuś mnie. - chłopak chwilę wymieniał spojrzenia z blondynem, który był wyraźnie w szoku.-Mamy dziś piękny dzień prawda? - spytał spokojnie głos, ale Ichigo nie wiedział skąd dochodzi. Rozejrzał się po pomieszczeniu, jednak nie znalazł nigdzie osoby, która mogła by to powiedzieć. - Naprawdę piękny. - Dopiero kiedy ponownie się odezwała zrozumiał, że owa postać siedzi na fotelu z bardzo szerokim oparciem, który jest odwrócony tyłem do niego. Dlatego w pierwszym momencie myślał, że tam nikogo nie ma. Chłopak zrozumiał, że ten, który ukrywa się za fotelem może okazać się właścicielem, dlatego dla pewności zapytał.-Ty jesteś właścicielem?-Jak śmiesz... - odezwał się blondyn, zbulwersowany tonem młodzieńca.-Po co te nerwy, Izuru-chan? - Ichigo zobaczył tylko całą białą dłoń, która stara się uspokoić blondyna. - Nie ładnie tak traktować gościa, wiesz?-Najmocniej przepraszam. - ukłonił się i odszedł od biurka.-To musisz być ty. - stwierdził pomaranczowowłosy będąc już pewnym po reakcji blondyna. Trochę czuł się lekceważony, że nie widzi osoby, z którą chce rozmawiać, ale nie miał czasu na przejmowanie się tym, więc od razu zaczął - Przyszedłem, ponieważ chciałbym zabrać stąd mojego przyjaciela, który...-Nazwisko.-A co to ma do rzeczy? - zdziwił się chłopak, który nie widział najmniejszej potrzeby ujawnienia tego faktu - Przecież mówiłem, że przyszedłem tylko po...-Nazwisko. - mężczyzna siedzący na fotelu powiedział to bardziej stanowczym tonem i Ichigo zrozumiał, że bez tego raczej się nie dogada, a że w tym mieście być może wiele osób ma takie samo nazwisko, mógł je powiedzieć. -Kurosaki.-A zatem Kurosaki-kun. Myślę, że jesteś bystry i na pewno zauważyłeś. W tym świecie nawet słowa kosztują. Dlatego jeśli chcesz negocjować przynieś pieniądze. - wystawił swoją rękę i machnął nią dwa razy. Ichigo już się zorientował, że stoją za nim osoby, które zapewne mają go wyprowadzić. Ale miał swoją dumę i nie zamierzał wyjść stąd jak jakiś kryminalista. Odkręcił się na pięcie i wyszedł, trzaskając drzwiami. Był nieźle wkurzony. Nie dość, że potraktowali go jak terrorystę to jeszcze kazali płacić za rozmowę. Miał ochotę komuś przywalić. Na przykład temu palantowi z niebieskimi włosami, który teraz dostawia się do jakiejś innej dziewczyny. Na początku nie zamierzał się wtrącać i chciał normalnie przejść, ale zauważył, że coś jest nie tak. Niewiasta nie wyglądała jak prostytutka i bynajmniej była uradowana zalotami niebieskowłosego. Ichigo stał i zastanawiał się jak ma na to zareagować. Ale jak zobaczył, że dłoń mężczyzny powędrowała na jej biodro, a potem zaczęła schodzić w dół nie wytrzymał. Migiem znalazł się przy nich i mocno chwycił jego rękę. To wywołało wielkie zaskoczenie niebieskowłosego jak i również dziewczyny.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz