czwartek, 20 czerwca 2013

無月 4


-Wiedziałem, że olejesz rozkazy. - stwierdził, gdy zobaczył jak Grimmjow wychodzi z przejścia łączącego piekło i ziemię.
-A co ty tu, kurwa, robisz? - uniósł się.
-Lu powiedział, że jakby coś, to mam cię pilnować.
-Odpieprz się, dobra.
-Tak się składa, Grimmjow, że nie mam ochoty cię niańczyć, ale... jeżeli tego nie zrobię to Lu mnie zabije. I ciebie zresztą też.
-Nie, jeśli przyniesiemy mu to czego chce. - przypomniał. Jeżeli zrobią to czego oczekuje szatan, ten nie będzie miał się o co wściekać.
-Nie udawaj, że przyszedłeś tutaj z powodu jego rozkazu. Ty po prostu chcesz zrobić kolejną rozpierduchę. - Grimmjow się uśmiechnął. Już nie mógł się doczekać. Ale zanim to nastąpi... Skierował się w stronę automatu z napojami i przekąskami. Uważał ludzi za nędzne istoty, ale musiał przyznać, że mieli jedną dobra stronę. Potrafili stworzyć coś, co nazywali 'jedzeniem' i 'piciem'. I to było całkiem dobre. Ostatnim razem jak był w świecie żywych zobaczył jak ludzie pchają się do wielkiego 'pudła', z którego potem wyciągają różne rzeczy.  Zaciekawiło go to, więc sam poszedł spróbować.

Nie był typem cierpliwego demona, ale poczekał aż ludzie rozejdą. Jednak zanim to nastąpiło obserwował ludzi jak obchodzą się z tym 'pudłem'. I zauważył bardzo ciekawą rzecz. Za każdym razem gdy 'pudło' 'wypluło' z siebie jakąś rzecz, ludzie brali ją i się cieszyli. Wywnioskował z tego, że to musi być niezła zabawa. Dlatego gdy tylko ludzie rozeszli się natychmiast podszedł do 'pudła' z zamiarem dostania z niego jakiejś rzeczy. Jednak nic się nie stało. Może trzeba było coś zrobić? Tylko co? Pamiętał, że każdy z nich dotykał ręką 'pudła' a potem coś z niego wylatywało. Tak też zrobił. Przyłożył rękę obok szklanej szyby i czekał, aż dostanie swoje. Ale tak się nie stało. Może musiał dłużej poczekać?
-Ty jebany... - zaczął zdenerwowany. Żadne 'pudło' nie będzie robiło z niego głupka. - Dawaj moje rzeczy! - rozkazał uderzając w nie pięścią. Pod wpływem tego uderzenia szyba pękła na drobne kawałeczki, a reszta automatu również znalazła się w kawałkach. Grimmjow widząc, że większość zawartości leży przed jego stopami, kucnął i zaczął je przebierać. Dla siebie wybrał tylko te, które miały ciekawy wygląd. Potem wstał i jeszcze na pożegnanie z ręki wypalił wiązkę niebieskiego promienia w wyniku czego szczątki automatu zniknęły z powierzchni ziemi. Uśmiechnął się to siebie. Tak się to robi.

-Co ty kurwa robisz?! - uniósł się Nnoitra widząc jak Grimmjow spowodował wybuch automatu z przekąskami. Myślał, że niebieskowłosy kulturalnie pójdzie tylko po jedzenie, a ten nie wiedzieć czemu odpalił cero.
-Zajebiście. - powiedział do siebie z uśmiechem, a potem ugryzł kawałek batona. Najbardziej mu smakował mu tuż po wybuchu. - Masz. - rzucił jednego w stronę Nnoitry, który złapał batona jedną ręką.
-A dobre to chociaż? - zapytał chcą wiedzieć. A tak poza tym dlaczego w ogóle miał jeść ludzkie jedzenie?
-Spróbuj. - zaczął jeść kolejnego.
-Niech ci będzie. - powiedział, po czym rozpakował batona i spróbował. W sumie... jakiś to smak miało, ale nie żeby jakiś zachwycający. - Daj jakiegoś innego. - powiedział wyrzucając tego co dostał.
-Spierdalaj. - odparł odwracając się. Zostały mu tylko jego ulubione snickersy a nimi nie zamierzał się dzielić.
-Skąpiec.
-Co moje to moje.
-Powracając do sprawy... - zaczął nawiązując do celu ich przybycia tutaj - Wiesz w ogóle gdzie znajduje sie nasz cel?
-Nie, a co? - odparł obojętnie.
-Gówno, Grimmjow. - westchnął, na fakt, że Jaegerjaquez chciał dopaść kogoś, kogo położenia nie znał. - Sprawdziłem go. - przyznał - Nasz cel to Urahara Kisuke. Drań jest egzorcystą.
-Bujasz! - zainteresował się. Nie znosił ich, bo egzorcyści wypędzali demony z ludzi. Poza tym sam fakt, że jakiś człowiek ma taką moc go wkurzała.
-Tak czy inaczej, mamy go dorwać i wziąźć od niego coś co chce Lu. I chyba musimy się pospieszyć. - powiedział widząc chmurzące się niebo. Zaraz potem usłyszeli grzmot. - Lu się niecierpliwi. - stwierdził.
-To co, idziemy? - zaproponował, gdy skończył jeść. Nnoitra przytaknął, po czym obaj udali się do swojego celu.

 Położył ją na ziemi, otworzył szafę i zaczął wkładać do torby swoje ubrania. Nie sadził, żeby tam, dokąd się uda, były mu potrzebne, ale na wszelki wypadek postanowił je wziąźć. Poza tym dobrze przykrywały to co w pierwszym rzędzie włożył do niej. Gdy skończył z ubraniami zaczął pakować inne rzeczy. Biblię, wodę święconą, różaniec, poświęcone medaliki, książki do egzorcyzmów i narzędzia do nich potrzebne. Gdy uznał, że już ma wszystko wziął torbę i przeszedł do drugiego pokoju. Usiadł przy swoim komputerze i wszedł w folder z informacjami, które zgromadził przez trzy miesice pobytu w Karakurze. Potem włożył pendrive'a i zaczął przenosić na niego wszystkie dane.
-Mogłoby to być trochę szybciej. - stwierdził widząc ile czasu zostało do zakończenia operacji. Trochę się obawiał, bo musiał się śpieszyć. Zwłaszcza teraz, gdy jego życie jest zagrożone. Poza tym jego najlepsza przyjaciółka nieco go nastraszyła. Ale był jej wdzięczny. Co prawda wiedział, że kiedyś Lucyfer upomni się o niego, ale nie sadził, że tak szybko. Dlatego był wdzięczny, że go uprzedzono o zamiarach szatana...

-Jesteś tego pewna? - zapytał gdy został poinformowany, że Lucyfer zamierza się znim zająć.
-Tak.
-Czyli mam tam iść, tak?
-Co to za ton? - spytała słysząc jakby zawiedzenie - Chyba mi nie powiesz, że chcesz zostać?
-Nie, tylko...
-Kisuke, przecież nic nie ryzykujesz jak tam pójdziesz. Ale jeśli zostaniesz tutaj...
-Wiem, nie musisz mi mówić.
-Więc się pośpiesz. - rozkazała.
-Tak, tak. - przytaknął.
-Kisuke.
-Tak?
-Uważaj na siebie.
-Będę. - zapewnił. Chociaż sądził, że może dojść do walki, a wtedy trudno o 'uważanie na siebie', ale mimo wszystko postara się przybyć we wskazane miejsce cały i zdrowy.

 Teraz się zastanawiał jak zostanie przyjęty w miejscu, do którego ma się udać. Z tego co wiedział znajdują się tam istoty, które niechętnie obcują z ludźmi oraz demonami, czy innymi istotami. Trochę się obawiał ich reakcji. W końcu był człowiekiem, w dodatku egzorcystą. Ale przecież jego przyjaciółka nie wysyłałaby go do miejsca, w którym groziłaby mu śmierć. Ufał jej i wiedział, że ona na pewno ma rację. A teraz jedyne co musiał zrobić to pośpieszyć się i wybyć z domu. Zwłaszcza teraz, gdy ogarnął go niepokój co tylko potęgowała pogoda za oknem. Kilka minut temu rozpętała się burza. W pewnym momencie usłyszał głośny huk i zaraz potem w jego pokoju zapanowała ciemność. To samo stało się na zewnątrz. Lampy uliczne też zgasły. Światło w innych domach również. Nie podobało mu się to. Poczuł, że to wcale nie jest przypadkowa awaria w elektrowni. To na pewno sprawka sił zła. Nie zważając na przerwaną operację przenoszenia ważnych danych, wyciągnął pendrive'a, schował go do torby i zabrawszy ją ze sobą wyszedł z pokoju, jednak się zatrzymał. Światło pochodzące z błyskawic oświetliło parter. Przed wywarzonymi drzwiami wejściowymi zobaczył jakieś dziwne postaci. Były zgarbione, powoli obracały swoim ciałem jakby czegoś szukały, w dodatku wydzielały odór przypominający gnijące zwłoki. Kisuke postanowił się wycofać. Dlatego powoli zrobił krok do tyłu. Nagle usłyszał charczenie i zobaczył, że te dziwne istoty miały zwrócone głowy w jego stronę. Domyślił się, że już go widzą, co tylko potwierdziło jeszcze głośniejsze charczenie i skok jednego nieznajomego na schody. Egzorcysta zareagował błyskawicznie. Wycofał się do pokoju i zamknął za sobą drzwi. Potem usłyszał wycie i nastąpił śliny wstrząs. Potem zaczęto walić w drzwi. Domyślił się, że stwory chcą go dopaść. Szybko chwycił krzyż znajdujący się na jego piersi, po czym zrobił nim znak krzyża.
-Boże, dopomóż. - poprosił i spojrzawszy jeszcze na prawie wyważone drzwi, wyskoczył przez okno.

-Kurwa! - stwierdził Grimmjow po przeszukaniu ostatniego pokoju - Gdzie on kurwa jest?!
-Uprzedził nas. - powiedział też zdenerwowany. Doskonale wiedział co tutaj przyszło i na czyje rozkazy.
-Myślisz, że go zabrali?
-Nie sadzę. Nie ma śladów walki. Założę się, że im zwiał.
-Sprytny drań. - stwierdził z zaciśniętymi zębami - Ale... Nie mógł uciec daleko.
-Nawet o tym nie myśl, Grimmjow. - powstrzymał go - Teraz wracamy do piekła i zdajemy raport Lu.
-A on się wkurwi i nas pozabija...
-Niby po co? Przecież on i tak to przewidział. Zresztą też powinniśmy wiedzieć, że nie tylko my szukamy tego egzorcysty. Wielu chce jego głowy.
-Zabiję ich wszystkich. - powiedział i wyrwał do przodu, ale zaraz potem się zatrzymał. Przed nim pojawiła się przeszkoda. - Ulquiorra. - powiedział przez zaciśnięte zęby.
-Co ty robisz, Grimmjow?
-Nie twój interes. - odburknął - Złaź mi z drogi.
-Musisz wracać, Grimmjow. Lucyfer-sama cię oczekuje.
-Idź do diabła. - warknął, a potem go wyminął. Ulquiorra zareagował błyskawicznie. Złapał go za kołnierz i razem z nim zniknął. Nnoitra się uśmiechnął. Że też w takich okolicznościach obaj musieli się spotkać... Ciekawe co Grimmjow teraz zrobi? W końcu tyle nie widział Schiffera.
-Ciekawe... - westchnął, po czym zabrał się za szukanie poszlak. Może jak dokładnie przeszuka dom to znajdzie jakąś wskazówkę co do pobytu Urahary Kisuke.

-Puszczaj, kurwa! - warknął, jednak Ulquiorra nie zareagował. Wciąż go ciągnął. - Nie słyszysz co mówię?! Puszczaj albo cię...! - urwał, bo nagle Schiffer go puścił. Kiedy Grimmjow się odwrócił zobaczył przed sobą wejście prowadzące do komnaty szatana. - Co to, kurwa, ma być?
-Komnata Lucyfera-samy. - wyjaśnił. Jaegerjaquez spojrzał na niego zdenerwowany. Tyle to wiedział. Chodziło mu o to co zrobił zielonooki. - Idź już. - powiedział i chciał odejść, ale nim to zrobił niebieskowłosy popchnął go. Ulquiorra wyładował na ścianie natomiast ręce Grimmjowa po obu stronach jego głowy. - Co ty robisz, Grimmjow? - zapytał patrząc mu prosto w oczy.
-To ja się pytam! - powiedział głośno, potem delikatnie spuścił głowę - Gdzie tyle byłeś? - zapytał chcąc wiedzieć dlaczego Ulquiorra zniknął tak bez słowa na tak długo.
-Idź już. - powtórzył.
-A żebyś wiedział, że kurwa, pójdę! - warknął zdenerwowany tym, że Ulquiorra nawet nie chce się wytłumaczyć, jednak nie przepuści mu tak łatwo. - A z tobą, to mam jeszcze do pogadania! - zapewnił, a potem zniknął za drzwiami prowadzącymi do szatana.

 Rozmowa nie trwała długo. Lucyfer powiedział to co miał powiedzieć, a potem zjawił się Nnoitra z ważnymi informacjami odnośnie Urahary Kisuke. Wszystko wskazywało na to, że poszukiwany udał się do Szarej Strefy. Szatan przyjął tę wieść ze stoickim spokojem, gdyż przypuszczał taką ewentualność. Nakazał również podwładnemu poinformować o tym całą espadę i powiedzieć im żeby przyszykowali się do 'polowania'. Oczywiście Grimmjow nie ukrywał swojej radości. Wreszcie zacznie się coś dziać, jednakże... teraz musiał dokończyć pewną sprawę. W tym celu udał się do komnaty Ulquiorry, ale go w niej nie było. Wkurwiony wrócił do siebie i tutaj zastał niespodziankę. Na jego łożu siedział Schiffer.
-Co ty, kurwa, tutaj robisz? - zapytał zamykając drzwi. Ulquiorra nic nie odpowiedział tylko się położył. I może nie było w tym nic dziwnego gdyby zielonooki nie był nagi. Chociaż to, że teraz nie ma nic na sobie nie było dziwne. W końcu to nie pierwszy razy gdy widzi go nagiego. - Pytałem o coś. - przypomniał mu. Na to Ulquiorra odwrócił się na brzuch - Po to tu przyszedłeś? - zapytał z ciekawości. Myślał, że Schiffer ma go gdzieś, a tu coś takiego.
-Nie przedłużaj. - na to Grimmjow się uśmiechnął. Więc Ulquiorra chce rozmawiać w ten sposób. W takim razie... Zrobi to.

-Grimmjow...
-Co jest, złociutki? Za mocno? - dodał ściskając jego uda. Potem przesunął dłonie na ich wewnętrzną stronę i zaczął je masować. Oczywiście nie zapomniał o ruchach. Teraz były bardziej stanowcze. Po chwili jego dłonie powędrowały na biodra a potem na plecy. Następnie jedną ręką odgarnął włosy Ulquiorry z szyi i zaczął składać na niej namiętne mokre pocałunki.
-Ulquiorra... - mówił między nimi - Ulquiorra... - zacisnął swoje ręce wokół jego pasa. Tyle go nie widział. Co prawda wciąż był wkurwiony za to, że Schiffer tak bez słowa zniknął, w końcu to nie pierwszy raz gdy zielonooki robi coś takiego, ale teraz gdy jest z nim... - Ulquiorra... - powiedział puszczając go, a potem umiejscowił swoje ręce po obu stronach jego głowy i zaczął się poruszać. Robił to mocno, silnie ocierając swojego sztywnego penisa o ściany jego odbytu. Z każdą chwilą zwiększał tępo i głębokość pragnąc być cały we wnętrzu czarnowłosego. - Ulquiorra... - wydyszał spuszczając się w niego wszystkim co miał. Po tym Ulquiorra zaczął opuszczać swoje pośladki. Grimmjow poszedł w jego ślady i obaj już leżeli. - Ulquiorra... - zaczął kładąc głowę na jego plecach. - Następnym razem... mów gdzie idziesz. - powiedział a potem zamknął oczy. Miał nadzieję, że tym razem to się zmieni.

...ale się mylił...

 Kiedy obudził się Ulquiorry nie było przy nim, a raczej pod nim. Dobrze pamiętał, że zasnął na nim. Nie ukrywał, że zrobił to specjalnie, tak żeby zielonooki nie mógł sobie pójść, ale ten najwyraźniej mógł.
-Jebany. - stwierdził zdenerwowany. Dlaczego Ulquiorra zawsze musiał znikać? Czy naprawdę nie mógł, chociaż raz, zostawić swojej podniecającej pupci pod nim i poczekać aż się obudzi? Przecież nic by się nie stało. Chyba... Teraz zaczął się zastanawiać dlaczego tak bardzo chce, żeby Ulquiorra tu był. Przecież to nie w jego stylu. Zrobił kwaśną minę niedowierzając swoim myślom i pragnieniom, ale zaraz potem postanowił to olać i wrócić do zwykłego siebie - tego zajebistego siebie, którego bały się demony. Z takim bojowym nastawieniem i chęcią potorturowania jakiejś potępionej duszyczki wstał z łoża, włożył na siebie swoje ubranie i wyszedł z komnaty. Chcąc wyjść z pałacu udał się w sąsiedni korytarz. Przeszedł go i skręcił w prawo. Nagle zauważył jak z końca kolejnego korytarza wyłania się postać. To był Ulquiorra. Szedł jak zwykle wyprostowany patrząc przed siebie. Grimmjow zauważył, że zielonooki w żaden sposób nie zareagował na jego osobę, więc udał że go to nie rusza. Ale kiedy Schiffer zwyczajnie go miną, zdenerwował się. Przecież jeszcze jakiś czas temu nie był obojętny, a teraz nawet na niego nie spojrzał. Chciał to wyjaśnić. Jednak gdy miał już krzyknąć imię zielonookiego przed nim pojawił się Nnoitra przerywając mu.
-Grimmjow, chodź szybko, będzie impreza. - powiedział nagląco. Sam już nie mógł się doczekać.
-Jaka impreza?
-Są nowi. - powiedział z uśmiechem. Naprawdę lubił torturować świeże potępione dusze.
-Gdzie?
-Słyszałem, że w twoim okręgu.
-Bujasz! - zainteresował się.
-Się przekonasz. A teraz chodź. - powiedział, po czym zniknął. Grimmjow zrobił to samo. Nie mógł przepuścić takiej okazji.

 Słowa Gilgi się potwierdziły. Na warstwie, w której urzędował pojawiły się potępione dusze. Nie czekając na nic obaj z Nnoitrą zabrali się do pracy. Dobrze się bawili torturując nowych przybyszów, jednak w pewnym momencie im przerwano. Przyszedł Starrk z ważnym komunikatem.
-Po co tym razem? - zapytał Nnoitra.
-Po tego egzorcystę.
-Czemu mnie to nie dziwi. - powiedział do siebie. W sumie to od razu wiedział, że prędzej czy później znowu będą musieli po niego pójść.
-Wyruszacie o zmroku.
-Prosto do Haiiro... - powiedział zastanawiając się, która droga będzie najkrótsza.
-...zahaczając jeszcze o ziemię.
-O ziemię? Po co?
-Żeby dostać się do Haiiro musicie mieć ze sobą pewną rzecz. - uświadomił ich, a potem zaczął tłumaczyć co to takiego i gdzie mogą to zdobyć. Gdy skończył udał się z powrotem na swoją warstwę a Nnoitra i Grimmjow nie tracąc czasu zaczęli przygotowania do akcji.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
   Obiecane GrimmUlqui :3 W prawdzie mało tego było, ale mam nadzieję, że się Wam podobało. Chociaż trochę :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz