czwartek, 20 czerwca 2013

無月 5


No i jestem z powrotem, z kolejną częścią tego opowiadania. Nie będę się rozgadywać, bo pewnie już chcecie czytać. Chcę tylko podziękować Wam za to, że mimo braku notek tutaj zaglądaliście :)
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Po kilku krokach znów zrobił sobie przerwę. Było mu strasznie ciężko poruszać się i, co gorsza, oddychać. Gdyby nie miał tego co dała mu jego przyjaciółka na pewno byłby w stanie tu wytrzymać. Zaczął się zastanawiać skąd taka atmosfera. Biorąc pod uwagę to, że trudno jest się tutaj przebywać, możliwe, że to środki ostrożności podjęte przez tutejszą społeczność, chcącą zabezpieczyć się przed przybyciem niechcianych istot. Czy to znaczy, że egzorcyści nie są również nie są tu mile widziani? O ile w ogóle można tutaj coś zobaczyć. Wyciągnął rękę do przodu, żeby rozjaśnić sobie przestrzeń lampą, którą trzymał, ale to nie zdało egzaminu. Światło było za słabe, oświetlało niewielką część obszaru przed nim. Przeszedł już znaczną część drogi, ale wydawało mu się, jakby szedł w ciemność. Co swoją drogą było niepokojące, bo to miejsce miało okazać się bezpiecznym. A od kiedy bezpiecznie jest chodzić w ciemności? W dodatku gdy lampa zaczyna gasnąć a nie ma się już nafty. Wiedział, że światło długo mu nie posłuży. Mimo to postanowił wykorzystać jeszcze tę odrobinę. Nie zastanawiając się ruszył przed siebie. Przeszedł zaledwie kilka kroków i nagle zerwał się śliny wiatr. To bardzo go zdziwiło, gdyż szedł przez tunel. Pod wpływem silnego podmuchu światło zgasło. Jednak zaraz potem zobaczył przed sobą jasność. Zauważył też, że łatwiej mu się poruszać i oddychać. Nie zastanawiając się ruszył w stronę światła. Im był bliżej tym łatwiej wykonywał proste funkcie zyciowe. W dodatku świetlisty punk stawał się coraz większy. Kiedy znalazł się wystarczająco blisko zobaczył przed sobą otwartą bramę, z której wydostawało się owe światło. Z bliska było nieco oślepiające. Domyślając się, że to miejsca wskazała jego przyjaciółka przekroczył wrota, które od razu się zamknęły. To co zobaczył zaskoczyło go. Myślał, że to miejsce będzie nieco przypominać niebo. Ale zamiast tego przed nim rozciągała się wysuszona ziemia, tylko miejscami z wystającą trawą, która i tak usychała. Po boku znajdowała się głęboka wnęka gdzie niegdzie z wilgotną ziemią. Świadczyło to o tym, że kiedyś tu była woda, pewnie jakieś źródło.  Jego przyjaciółka powiedziała, że wody tutaj jest niewiele, a jest bardzo potrzebna. Kiedy znalazł się przy dole na samym dnie zobaczył stertę białej ceramiki. Niektóre były całe i te przypominały maski, a inne zdawały się być odłamkami pochodzącymi z oryginału. To coś mu przypomniało. Kilka lat temu miał styczność z aniołami, które zostały poddane eksperymentowi przez szatana. Polegał on na próbie zamienienia aniołów w demony. Nie powiódł się, ale zostawił po sobie ślady. Mianowicie maski, których nie można ściągnąć. Pamiętał to. Nie ważne czego próbowali nie dało się. Ostatni raz widział te anioły przy jednej z prób, która dla jednego z nich skończyła się śmiercią. Potem już ich nie zobaczył. Czy to możliwe, że mogli być tutaj? Postanowił to sprawdzić. Poza tym musiał się rozejrzeć za wodą. Był człowiekiem i potrzebował jej do życia. Nawet tutaj.

 Przeszedł już kilka kilometrów, ale nic nie znalazł. Za wyjątkiem jeszcze większej pustki i szarego nieba, które zdawało się być kopułą spalin okrywającą to miejsce. Zastanawiał się jak istoty mogły tu żyć, skoro nie było słońca. Było jasno, ale miał wrażenie, że coś specjalnie je zasłania. Tak jakby ktoś nie chciał go widzieć.
-Parzy nas. - wyjaśnił widząc Kisuke wpatrującego się w 'niebo' - ...i oślepia. - egzorcysta spojrzał w jego stronę.
-Hirako Shinji. - poznał go.
-Co tu robisz?
-Muszę ukryć się na jakiś czas.
-Szatan nie daje za wygarną, co?
-Niestety... zwłaszcza, że mam ze sobą coś ważnego.
-To znaczy, że zostaniesz tutaj dłużej niż myślisz. - dał mu do zrozumienia, że to jedyne bezpieczne miejsce, do którego mógł udać się człowiek - Chodź ze mną. - powiedział, po czym go minął. Wtedy Kisuke jeszcze raz spojrzał na niebo, a potem poszedł za znajomym.

 Obaj udali się pod wskazany adres przez Starrka. Tam czekał na nich jeden z posłańców. Widać, że był cfaniaczkiem. Nnoitra zastanawiał się jaka w takim razie jest reszta ekipy. Może to jakaś banda kombinatorów? Nie, przecież Coyote nie wysłałby ich do jakichś idiotów, którzy chcieliby tylko zarobić. Cokolwiek 'zarobić' znaczy w ich przypadku. Tak czy inaczej postanowił skupić się na tym co najważniejsze. Czyli zdobyć to, co pomoże dostać im się do Haiiro.
-Jesteśmy na miejscu. - oznajmił zatrzymując się. Potem otworzył drzwi. - Tędy, proszę. - Nnoitra i Grimmjow weszli do pomieszczenia. Zaraz za nim wszedł posłaniec i zamknął drzwi. - Proszę chwilę poczekać. - powiedział, po czym wszedł do innego pomieszczenia. Gilga zaczął rozglądać się po pomieszczeniu. Było ładnie umeblowane. Zdawało się, że dobrze powiodzi się osobą mieszkającym tutaj. Jednak najbardziej przykuło jego uwagę okno. Zajmowało prawie całą ścianę i wpuszczało dużo światła. Bardzo dobrze było widać z niego księżyc.
-Jest tam coś ciekawego? - zapytał Grimmjow widząc jak jego kolega gapi sie w okno.
-Wiesz... Mam ochotę się zabawić. - wyznał odwracając się do niego.
-Nie ty jeden. - przyznał z uśmiechem i chciał zaproponować jakąś rozrywkę, gdy tu skończą, ale wtedy wyszedł posłaniec i mu przerwał.
-Pan was oczekuje. - oświadczył zapraszając ich gestem ręki do środka. Obaj weszli do kolejnego pomieszczenia. Tam zastali dwóch mężczyzn. Jeden siedział za biurkiem na wielkim czerwonym fotelu. Obok niego stał jego sługa trzymający butelkę z czerwoną etykietą. Przykuł uwagę Nnoitry. Jak pierwszy wyglądał na typowego szefunia zgraji pomiotów szatana i innych takich to drugi był jego przeciwieństwem. Miał długie jasne włosy i jasną cerę. Jego biały uniform tylko podkreślał odczucie, że nie należy do demonów. Gilga powiedziałby, że nieznajomy jest aniołem. Te zawsze miały taką denerwująca świetlistą aurę. W przypadku blondyna nie była aż tak silna, ale jednak była. Zadał sobie pytanie co w takim miejscu robi anioł?
-Usiądźcie. - powiedział szef wskazując miejsca. Nnoitra skorzystał z propozycji. - A ty? - zwrócił się do Grimmjowa, który nie usiadł.
-Postoję. - odparł obojętnie rozglądając się po pomieszczeniu. Tak się zastanawiał po co tu te  wszystkie dziwne rzeczy na ścianie. Jakieś maski i inne niezidentyfikowane obiekty.
-Napijesz się? - zaproponował swojemu gościowi.
-Poproszę. - blondyn postawił przed nim kieliszek i nalał do niego wina. Potem wrócił na swoje miejsce.
-Zatem możemy przejść do interesów.
-Spieszy się panu? - zapytał biorąc szkło do ręki.
-Nigdy mi się nie śpieszy. - wyjaśnił - Za to wam powinno. Kto wie co Urahara Kisuke może zrobić.
-No nie wiem, uprzykrzyć życie?
-Tak jak twój kolega? - zapytał patrząc na Jaegerjaquez, który zaczął grzebać mu w szufladach - Haschwaldzie, zajmij się nim. - zwrócił się do blondyna.
-Nie trzeba. - powiedział Nnoitra, po czym wstał, wziął Grimmjowa za bety i wyrzucił za drzwi.
-Co to, kurwa było?! - krzyknął zdenerwowany.
-Idź się zabaw! - rozkazał, a potem wrócił na swoje miejsce - Wybacz mu. To głupek. - powiedział ciesząc się, że Grimmjow nie wparował tutaj z odsieczą. Jeszcze tego by brakowało, żeby zaczął tutaj jakąś burdę. Tak czy inaczej nie mógł pozwolić sobie na dalszą utratę czasu. Najlepiej jeżeli załatwi to teraz.
-W takim razie... - zaczął szef wykładając małą walizkę na biurko - Wróćmy do interesów.

-I jak? - zapytał gdy zobaczył Nnoitrę. Ten spojrzał na niego zdziwiony. Myślał, ze Grimmjow poszedł się gdzieś zabawić, ale wygląda na to, że czekał tutaj cały czas.
-Mamy to. - pokazał mu małą walizkę.
-A co to właściwie jest?
-A skąd mam wiedzieć?
-To otwórz.
-Szefunio mówił, żeby tego nie otwierać dopóki nie znajdziemy się przy bramie.
-To pewnie jakieś gówno.
-Od kiedy Lu wysyła nas po gówno w walizce? - na to Jaegerjaquez wzruszył ramionami. Jakby go to interesowało... - Dobra, idziemy. - ruszył przed siebie, ale nagle się zatrzymał. Jego uwagę przykuły pewne dźwięki. Odwrócił głowę w bok i w ciasnej uliczce zobaczył bójkę. Jeśli tak to można nazwać, bo jeden był okładany przez resztę. Zainteresowany Nnoitra wcisnął Grimmjowowi walizkę, a sam podszedł trochę bliżej. Kiedy był wystarczająco blisko żeby widzieć ofiarę przemocy oparł się o ścianę i spokojnie przyglądał. Za każdym razem gdy tłuczony blondyn dostawał w twarz uśmiechał się. Jednak nie mógł dłużej nacieszyć się widowiskiem. Jeden z mężczyzn mocno uderzył chłopaka w brzuch. Ten zgiął się w pół i upadł na ziemię. Wtedy drugi napastnik kucnął przy nim, wyjął mu portfel z kieszeni i schował go do swojej. Wstając na pożegnanie kopnął go w twarz. Potem wszyscy mężczyźni odeszli.
-Biedaczek... - powiedział do siebie z uśmiechem widząc jak blondyn wije się z bólu, i wcale nie ukrywał, że patrzenie na sponiewieranego człowieka dławiącego się własną krwią sprawiało mu przyjemność. Ludzie powinni robić więcej takich rzeczy. To było takie... zabawne.
-Ciekawe, co? - zainteresował się Grimmjow.
-Tak... - powiedział, a potem ruszył w stronę poszkodowanego. Właśnie wpadł mu do głowy pewien pomysł. - Hej, jak leci? - zapytał kucając nad chłopakiem. Ten resztkami sił spojrzał na niego. - Nie za dobrze, co. - powiedział dokładnie przyglądając się ranom nastolatka. - I pewnie boli. - to już powiedział z uśmiechem. Młodzieniec odwrócił wzrok. Czyżby osoba przed nim również była dręczycielem? A z resztą... było mu wszystko jedno. I tak nie miał siły się bronić. - Wiesz, to co ci zrobili było bardzo złe. - podkreślił, chociaż dało się wyczuć ironię - Powinni zostać za to ukarani, nie sądzisz? - gdy Grimmjow usłyszał ten tekst uśmiechnął się. Więc o to chodziło. W sumie, Nnoitra i tak nie mógł znaleźć sobie sługusa w piekle, więc dlaczego niemiałby wziąźć go sobie z ziemi? To i tak wszystko jedno. Pytanie tylko kiedy złamie chłopaka. Co swoją drogą było ważne. Żeby doszło do kontraktu między demonem a człowiekiem, ten musi się dobrowolnie zgodzić. Ciekawe czy tym razem tak będzie. - Mogę to zrobić. - wyznał - Sprawdzić, żeby poczuli to co ty czujesz teraz. - pochylił się nad chłopakiem, który zaczął drżeć ze strachu. Słowa osoby nad nim sprawiały, że przechodziły go ciarki. Sam ton głosu to sprawiał. W dodatku ta aura... - Pomyśl... odpłacisz im za wszystko. A ja ci w tym pomogę. - dotknął dłonią jego twarzy - Musisz tylko powiedzieć "tak". - zaakcentował ostatnie słowo patrząc mu prosto w oczy. Widział u młodzieńca konflikt. Chłopak na pewno się zastanawiał. No, któż by się nie zastanawiał nad taką propozycją?
-C... cena... - powiedział z trudem chłopak. Chciał chociaż wiedzieć co będzie musiał za to dać. Nnoitra nachylił się nad nim. Potem wystawił swój język i dotknął nim policzka młodzieńca, po czym zlizał krew z niego docierając do ucha.
-Ty. - wyszeptał demonicznym tonem, po czym się wyprostował - Więc jak będzie? - spytał patrząc mu prosto w oczy jednocześnie oczekując szybkiej odpowiedzi jednak chłopak milczał. W końcu Nnoitra uznał, że to nie ma sensu i chciał odejść, ale nastolatek złapał go za ubranie.
-Zró... zrób... to... - poprosił mocno ściskając materiał - Tak. - dodał dla pewności. Gilga się uśmiechnął. O to właśnie chodziło. Potem wstał i zniknął na chwilę. W pewnym momencie blondyn usłyszał krzyki. Był pewny, że tych osób, które go pobiły. W końcu czarnowłosy nieznajomy mu obiecał zemstę. Zaczął o nim rozmyślać. Kim jest, co tu robi, dlaczego zaproponował mu taki układ i... co się teraz z nim stanie? Zaraz po tej myśli zobaczył nad sobą nieznajomego.
-Ile masz lat? - spytał z ciekawości Nnoitra.
-Sie.. siedem... naście...
-Siedemnaście. - powtórzył dotykając palcami jego twarzy - Lubię ten wiek. - stwierdził zjeżdżając nimi w dół po szyi, zatrzymując się na klatce piersiowej. - Jesteś miłym chłopcem i... - przesunął dłoń w bok - ...masz dobre serce. Ale... ono nie będzie ci potrzebne. - oznajmił, po czym z impetem wbił mu rękę w ciało chwytając serce. Chłopak wygiął się z bólu wypluwając krew. Wtedy Gilga wykonał odpowiedni rytuał mający na celu przemianę człowieka w swojego sługusa, w co wliczało się całkowite usunięcie mięśnia sercowego. Kiedy skończył wstał i z uśmiechem obserwował jak owoce jego pracy budzą się do życia.
-Nnoitra-sama. - powiedział podnosząc się do siadu i zaraz potem klęknął - Nnoitra-sama.
-Witaj w moim świecie. Od dzisiaj będziesz mi służył. Rozumiesz?
-Tak, Nnoitra-sama. - Gilga się uśmiechnął i położył dłoń na jego głowie - Jakby cię tu nazwać...? - zastanowił się - Może... Tesra. - powiedział to co wymyślił wcześniej. Jako, że nie znał prawdziwego imienia chłopaka, którego przemienił w demona sam postanowił nadać mu imię. - Niech będzie Tesra. - zdecydował.
-Tak, Nnoitra-sama. - zgodził się i zaczął ocierać o rękę swojego pana. Czarowłosy to zauważył i się uśmiechnął. Nie wiedział dlaczego, ale nowo stworzone demony, przynajmniej niektóre, wykazywały silne zachowania seksualne. Najwyraźniej mały Tesra należał do tej właśnie grupy. Więc czemu by tego nie pogłębić? Nnoitra zsunął palce niżej, po czym wsunął mu je do ust. Tesra od razu zaczął je ssać.
-Widzisz, Grimmjow. Tak to się robi. - powiedział odwracając się w jego stronę.
-Heh... - uśmiechnął się. Tak sobie pomyślał, że Ulquiorra mógłby zrobić coś takiego.
-Starczy. - powiedział wyciągając palce z jego ust. Sługa wyciągnął głowę dając mu do zrozumienia, że to za krótko. - Nie martw się. Później pozwolę ci dłużej possać. Nie tylko palce. - dodał - A teraz chodź ze mną. - rozkazał. Tesra natychmiast wstał i poszedł za nim. Później cała trójka udała się do piekła.


----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Osobiście podoba mi się ten rozdział i to że Nnoitra wreszcie znalazł sobie chłopca na posyłki XD. No i... może uda mi się tutaj wcisnąć NnoitraxTesra^^ Co Wy na to? Oczywiście cały czas moim priorytetem jest HichiIchi i ich zakazana miłość, ale pomyślałam, że mogłabym napisać coś NnoiTes, stąd moje zapytanie czy chcecie coś z tym paringiem?




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz