poniedziałek, 17 czerwca 2013

6. Nigdy nie mów prawdy, jeśli wystarczy kłamstwo. / Decyzja Ichigo.


Ichigo był bardzo zdziwiony. W prawdzie słyszał, że lokal jest odnawiany, ale czegoś takiego się nie spodziewał. Wszystko wyglądało jak nowiusieńkie. Chłopak widząc to pomyślał, że zabłądził. Jednak nazwa się nie zmieniła. Stąd wiedział, że jest we właściwym miejscu. Zaciskając dłoń na rączce walizki zdecydowanym krokiem wszedł do środka. Wnętrze aż raziło czystością. Zdecydowanie różniło się od tamtego, które widział tydzień temu. Nie mógł uwierzyć, że tak szybko udało się zrobić z tego budynku przytulne miejsce schadzek. Zaiste było bardzo przytulnie. Aż chciało się na chwilę usiąść. Chłopak przechodząc przez korytarz natknął się na pewno pomieszczenie. Od razu je skojarzył, ponieważ to w nim zaczął bójkę. W ogóle nie było jej śladów. Ponadto bar, który został zniszczony teraz wyglądał bardziej okazale. Ogólnie pomieszczenie wyglądało jak strefa dla vipów. Czerwone kanapy, przy każdej stolik, na którym stało coś do picia. Jednak Ichigo nie miał czasu, żeby się rozejrzeć. Szybko wszedł po schodach na ostatnie piętro. Teraz idąc lekko oświetlonym korytarzem cały czas powtarzał sobie wsakówki jakie dał mu Urahara.

-Po pierwsze. Bądź pewny siebie. Po drugie. Nie wahaj się. Oni zawsze wyczują niezdecydowanie i koniec końców to ty będziesz tym przegranym. Po trzecie. Targuj się, ale nie do upadłego. W końcu, któraś ze stron będzie musiała ustąpić, a jeśli ty nią będziesz zyskasz w ich oczach. Po czwarte. Nie odzywaj się niepytanym i nie wyrażaj swojej opinii na różne tematy. Ich mało obchodzi co ty sądzisz o pokoju na świecie czy o pracy, którą wykonują. Po prostu załatw to, co masz załatwić i nie wdawaj się w szczegóły, rozumiesz?

Ichigo niby powiedział, że rozumie, ale teraz jak o tym pomyślał, to nie było takie oczywiste. Stojąc już przed drzwiami właściciela tego lokalu starał się uspokoić. Powtarzał sobie, że wszystko będzie dobrze i na pewno się uda. Jednak miał złe przeczucia, gdyż wcześniej się naraził tutejszej społeczności. Dlatego nie wykluczał, że gdy go zobaczą, od razu wyląduje na ulicy. Ale myśl, że Renji w końcu wróci z nim do domu pchała go do przodu. Głośno przełknął ślinę i zapukał dwa razy. Nikt nie odpowiedział. Powtórzył operację, ale również nie było efektu. Chwycił klamkę i powoli ją przekręcając otworzył drzwi. Uchylił je lekko wtykając głowę do środka. Po kilku sekundach wszedł do pomieszczenia i począł się rozglądać. Ciemno. Jedyne miejsce, które było oświetlone to fotel za biurkiem, na który padało blade światło księżyca. Chłopak chwilę stał w miejcu oczekując, że ktoś zaraz tu przyjdzie, ale nie doczekał się. Zrezygnowany chciał wyjść, jednakże został zatrzymany.
-Już wychodzisz? - Ichigo odwrócił się i zrozumiał, że właściciel cały ten czas siedział na fotelu. Nie wiedział o tym ponieważ miał szerokie oparcie i nie było widać postaci. Tak jak ostatnim razem.
-Przyniosłem pieniądze. - powiedział zdecydowanym tonem Kurosaki. Teraz miał zamiar mówić i robić to co ćwiczył z Uraharą. Dlatego też postawił walizkę na biurko i otworzy ja licząc na pytanie, które właśnie padło.
-Ile?
-Milion yenów (to jakieś 35000 PLN) . - kiedy to mówił trochę zadrżał. Sama myśl, że tutaj tyle jest wart jego kumpel odrzucała go. Chłopak uważał, że nie da się wycenić a tym bardziej kupić czy przeliczyć człowieka na pieniądze. Dlatego to było dla niego trudne zadanie. Ale zaszedł już tak daleko i nie zamierzał się teraz poddać.
-Więc czego chciałeś? - to pytanie dziwnie zabrzmiało. Ichigo nie mógł powiedzieć czy było mówione znudzonym czy też podekscytowanym tonem. Zapewne mógłby rozróżnić gdyby widział jego twarz, ale ten wciąż siedział odwrócony do niego, co trochę go zdenerwowało.
-Chciałby wykupić mojego przyjaciela. - chłopak usłyszał dźwięk zgniatanego papieru i chwilę potem w jego stronę leciała zmięta kula, którą mimowolnie złapał. Rozłożył ją. Zobaczył zdjęcie Renjiego oraz jego personalia. - Tak. O niego chodzi. - potwierdził - Mógłbym już go stąd zabrać?
-Dlaczego miałbym się na to zgodzić?
-Dlaczego? - powtórzył pytanie ze zdziwienia - Ponieważ przyniosłem pieniądze. Tak jak pan chciał.
-Tak się składa, że dzisiejszego wieczoru nie potrzebuję pieniędzy, tylko dziwki. - Ichigo nie zrozumiał dlaczego, ale poczuł, że to było skierowane do jego osby. - To moja propozycja. Wypuszczę twojego kolegę, jak zostaniesz moją dziwką.
-S-Słucham? - spytał niedowierzając w jego słowa.
-Bądź moją dziwką, Kurosaki-kun. - teraz Ichigo miał mieszane uczucia. Pierwszy raz styka się z taką propozycja mówioną w tak... pusty sposób.
-Nie... - powiedział cicho, ale zaraz potem głośno krzyknął - Nie! Nie ma mowy! I co to w ogóle za propozycja?! Przecież przyniosłem ci te cholerne pieniądze! - uderzył pięciami w biurko.
-Nie zrozum mnie źle. Po prostu zmieniłem zdanie.
-Ty...
-Daję ci wybór. Ty za twojego przyjaciela. Decyzja należy do ciebie.
Ichigo zamknął walizkę, chwycił jej rączkę i głośno trzaskając drzwiami opuścił pomieszczenie. Był tak wkurzony, że kiedy wszedł do toalety cisnął nią o ścianę. Walizka otworzyła się i wypadły z niej pieniądze. Na szczęście poszczególna liczba banknotów była oklejona specjalnym papierem, więc nic się nie rozsypało. Chłopak wszystko szybko pozbierał i zamknął neseser. Zrezygnowany oparł się o ścianę. Nie wiedział co miał robić. Ani przez sekundę nie przyszło mu na myśl, żeby się zgodzić. Przerażało go, że to może okazać się jedyny sposób na wydostanie stąd Renjiego. Myślał nad tym z dobre dziesięć minut i wpadł na pomysł. Jedyne koło ratunkowe jakie mu zostało. Telefon do Urahary. W końcu sam powiedział, żeby w razie problemów udać, że natura wzywa i zadzwonić do niego. Ichigo wyjął telefon i wybrał numer. Odetchnął z ulgą kiedy sklepikarz odrazu odebrał.
-Co się stało?
-Nie uwierzysz. Ten koleś nie chce pieniędzy.
-Nie? - zdziwił się Kisuke - W takim razie czego chciał?
-Żebym... - urwał, ponieważ to zdanie nie chciało mu przejść przez gardło - Chciał żebym ja... no wiesz... z nim...
-Rozumiem. - powiedział spokojnie Kisuke - Zgódź się.
-C-C-Co?! Zwariowałeś?!
-Opanuj się, Kurosaki-san. Myślę, że w tej sytuacji nie ma innego wyjscia. Musimy przystać na jego warunek.
-Ale on chce, żebym ja...!
-Wiem. Ale ty tego nie zrobisz.
-Nie?
-Oczywiście, że nie. - potwierdził stanowczo Urahara - Po prostu okłamiesz go. Powiesz, że się zgadzasz, ale jeśli natychmiast wypuści twojego przyjaciela. To jedyna szansa, więc masz być pewny, że w całości opuści ten budynek.
-No ale jak mam mu powiedzieć, że będę...?!
-Wymyśl coś. - przerwał mu - Tylko bądź przekonujący.
-Ale...
-Kurosaki-san. Wiem, że to, co ci powiedziałem, jest dla ciebie bardzo trudne. Jednak wiedz, że moje słowa mają pokrycie. Nie narażałbym cię, gdybym nie miał w zanadrzu jakiegoś planu, prawda? Dlatego kiedy będziesz w potrzebie puść mi sygnał, a ja załatwię resztę, rozumiesz?
-Tak.
-Zatem do usłyszenia. - sklepikarz się rozłączył.
Mimo, że został zapewniony i słowa Urahary brzmiały poważnie nie był co do nich pewny. Zresztą teraz miał pustkę w głowie. Niby wiedział co ma zrobić, ale nie miał na to najmniejszej ochoty. Ale przecież złożył obietnicę Rukii i musiał dotrzymać słowa. Natychmiast wstał i podszedł do zlewu. Odkręcił kurek z zimną wodą i przemył twarz.
-Dasz radę. - powiedział patrząc w lustro - Musisz dać. - wziął walizkę i wyszedł.

Renjiemu stanowczo nie podobało się takie rozporządzenie. Zwłaszcza, że dzisiaj nie był w nastroju do jakichkolwiek schadzek. Ale nie miał prawa głosu. Jego praca wymagała pełnej dyspozycji, o każdym czasie. Co z tego, że był smutny albo po prostu nie chciał? Nie miał wyboru. W jego sytuacji sprzeciw nie był mile widziany, a co za tym szło pociągał za sobą konsekwencje. Już nie raz tego doświadczył. To było jeszcze za czasów poprzedniego właściciela. Teraz ktoś inny zajął jego miejsce. Od razu wprowadził diametralne zmiany. Wystarczył tydzień, żeby lokal zmienił się nie do poznania. Ale nie tylko to się zmieniło. Teraz nie był to podrzędny burdel, gdzie każdy mógł sobie wejść i zabawić się. Od jutra będzie on przeznaczony tylko i wyłącznie dla samej śmietanki. Jak to określiła jedna z prostytutek to "ekskluzywny burdel". Takie określenie pasowało do tego miejsca. Zwłaszcza teraz, gdy nowy właściciel wydał specjalne rozporządzenie na tę noc. Mianowicie, dzisiaj odbyło się ponowne otwarcie, teraz już, odnowionego lokalu. Dlatego zaprosił samą elitę z całego miasta i nie tylko, aby jako pierwsza skorzystała z dobrodziejstw tego miejsca. W dodatku każda prostytutka miała za zadanie w pełni obsłużyć wyznaczonego klienta. Zapewne liczy na dobrą rekomendację wśród ważnych ludzi. Im więcej dzisiaj tutaj przyjdzie, tym więcej w przyszłości zarobi. Proste. Renji, podobnie jak wszyscy, doskonale o tym wiedział. I co z tego, jeśli nie mógł nic zrobić? Już dawno sobie to uświadomił. I tylko zyskał pewność po rozmowie z Ichigo. Chłopak powiedział, że chce go stąd zabrać. Tak samo jak Byakuya. Wiedział, dlaczego pomaranczowowłosy chciał to zrobić, ale zupełnie nie rozumiał szlachcica. Zresztą to już nie ważne. Tydzień temu zakończył ten epizod. Po tym postanowił wrócić do brutalnej rzeczywistości i ponownie zaakceptować swoją sytuację. Jakby się nad tym zastanowić, udawanie kobiety wcale nie było takie złe. Zwłaszcza, że przyzwyczaił się do tego. Kosztowało go to wiele wysiłku, ale efekt był całkiem niezły. Nie czuł się kobietą jednak, kiedy patrzył w lustro zaczynał ją widzieć. Z początku bał się tego, ale z czasem zaczął to akceptować. A może bardziej stawał się obojętny na tę sprawę. Przypomniał sobie osobę, której zawdzięcza tę metamorfozę. Ayasegawa Yumichika. Najbardziej kobiecy transwestyta, jakiego świat widział. Kiedy Renji zobaczył go pierwszy raz myślał, że to kobieta. Wyglądał jak kobieta. Mówił jak kobieta. Ruszał się jak kobieta. Właśnie dlatego poprzedni właściciel zatrudnił go do robienia z mężczyzn kobiet. I całkiem dobrze mu to wychodziło. Abarai mógł tak mówić, ponieważ efekty odczuł na sobie. Zresztą inni, którzy również byli zmuszeni przejść taką metamorfozę tylko to potwierdzali. Chłopak zupełnie nie rozumiał dlaczego musi się przebierać. Przecież na tym świecie są ludzie, którzy zapłaciliby za noc z chłopakiem. Ale poprzedni właściciel stwierdził, że lokal o takich usługach jest problemem, a on nie chce mieć żadnego. Poza tym powiedział, że nie zajmuje się gejowskimi barami. Na koniec dodał, że to żadna różnica czy gej prześpi się z mężczyzną w damskich czy męskich ciuchach. Może miał rację. A może nie wiedział jakie to poniżając. Wtedy Renji pomyślał, że ten koleś na pewno nigdy nie chodził w kiecce. Jakby o tym pomyśleć jego dzisiejszy strój pozostawiał wiele do życzenia. Miał na sobie czerwoną krótką sukienkę, która opinała się na tyłku. W dodatku miała zamek z przodu na całej długości. Była po prostu fatalna. Teraz wyglądał jak stu procentowy transwestyta. Próbował ja chociaż troszeczkę obsunąć, ale kiedy to zrobił od razu wracała na swoje miejsce. Ledwo mógł się ruszać. Naprawę się cieszył, że nie musiał chodzić w niej od rana. Dopiero przed piętnastoma minutami dostał takie polecenie. Pocieszał się również faktem, że wszystkie prostytutki musiały to założyć na ten wieczór. Także nie był osamotniony. Ale jedno wiedział na pewno. Kobiety wyglądają w tym zdecydowanie lepiej. Pomyślał również, że skoro kazano mu to nałożyć to klientowi musi podobać się coś takiego. Zaczął się poważnie zastanawiać nad losem, który czeka go w pokoju do którego właśnie wszedł.
-C-Co ty tutaj robisz?! - Renji mało nie padł widząc twarz gościa, który chwilę temu odwrócił głowę w jego stronę.
-Nie ładnie tak rozmawiać w drzwiach. Usiądź proszę. - chłopak zignorował te słowa.
-Mówiłem, żebyś tu więcej nie przychodził. Dlaczego nie posłuchałeś?
-Ponieważ dostałem zaproszenie. - wyjaśnił łagodnym tonem. Chłopak przyjrzał się uważnie. Rzeczywiście. Miał zaproszenie. Znaczy, że przyszedł tu tylko jako klient. Z jednej strony Renji czuł ulgę, ponieważ jest szansa, że szybko się uwinie i będzie po kłopocie,. Jednak z drugiej strony czuł, że to ich spotkanie znów "źle" się skończy.
-Dobra. - powiedział stanowczo ponieważ chciał mięć to już za sobą - Więc gdzie chcesz to zrobić?
-Nie przyszedłem tu, żeby się z kimś przespać. - czerwonowłosy już słyszał to zdanie. Była to odpowiedź na to samo pytanie które zadał przy pierwszym spotkaniu. Ale nie to go teraz zastanawiało. Zauważył, że Byakuya dziwnie na niego patrzy. Od razu zrozumiał o co chodzi.
-Nie patrz! - krzyknął odwracając do niego plecami. Sam nie wiedział dlaczego tak zareagował. Kiedy miał innych klientów można powiedzieć, że nie czuł żadnych emocji. Zrobił swoje i na tym się kończyło. Ale przy Byakuyi było inaczej. Już wcześniej to zauważył. Czuł się skrępowany. Zwłaszcza, że miał na sobie ten wyuzdany strój. Co za wstyd. Nagle poczuł jak coś ciepłego ląduje na jego ramionach. Powoli się odwrócił i zobaczył szlachcica bez górnego odzienia.
-Teraz usiądziesz? - Renji był zaskoczony, ale już nie musiał się wstydzić swojego ubioru. Dlatego zajął miejsce po drugiej stronie stolika. Zaciskając w dłoniach ubranie szlachcica siedział z głową odwróconą w bok i zastanawiał się co teraz zrobić. Pomyślał, że może zacznie rozmowę. Ale nie wiedział o czym mieliby rozmawiać. Zwykle nie musiał się w ogóle odzywać. Miał tylko spełnić obowiązek prostytutki. Ale teraz nic nie wskazywało, że będzie musiał się z niego wywiązać.
-Coś się stało, Renji? - Kuchiki przerwał tę nieznośną ciszę. Abarai bardzo się zdziwił, że szlachcic zapamiętał jego imię. Myślał, że po tym, co ostatnio mu powiedział, puści je i jego osobę w niepamięć, a tu taka niespodzianka.
-Nie, tylko...
-Zapomniałem się przedstawić. - wypalił nagle - Nazywam się Kuchiki Byakuya.
-Przecież wiem. - powiedział stanowczym tonem, ale szybko zorientował się o co chodzi. Teraz mieli udawać, że to ich pierwsze spotkanie. To by miało sens. Właściwie chłopak pomyślał, że to dobre rozwiązanie. Również dla niego. Bo po co pamiętać, prawda?
-Nazywam się Reira. Miło mi cię poznać.
-Więc co dzisiaj robiłaś? - to najgłupsze pytanie jakie można było zadąć męskiej prostytutce. Odpowiedź była oczywista. - Rozumiem.
-Nie, nie. - zaprzeczył - Z racji, że dzisiaj było nowe otwarcie lokalu nie kazano nam pracować. Można powiedzieć, że do wieczora miałam wolne. - Renji uśmiechnął się z przymusu i wbił wzrok w stół. Jednak to rozwiązanie nie było chyba zbyt dobre. Dlatego postanowił wrócić do poprzednich relacji.
-Wtedy... - zaczął powoli - Wtedy nic nie zaszło między nami, więc nie musimy udawać, że się nie znamy. Przecież jesteśmy dorośli. Chyba nic się nie stanie, jeżeli o tym porozmawiamy i wyjaśnimy sprawę.
-Wypiękniałeś od naszego ostatniego spotkania. - stwierdził ni z tego ni z owego Kuchiki. Właściwie chciał to powiedzieć jak tylko zobaczył chłopaka.
-Powiedziałem, że nie musimy udawać, ale to nie znaczy spoufalać się ze sobą! - znów się zaczerwienił. Szlachcic powiedział "wypiękniałeś". To chyba znaczy, że nie chwali go jako kobiety tylko mężczyznę. Teraz wydało mu się to dziwne, ponieważ Byakuya nie wykazywał żadnych skłonności gejowskich. Gdyby spytano o to Renjiego powiedziałby, że czarnowłosy jest w stu procentach hetero. Dlatego nie rozumiał skąd to stwierdzenie. Aczkolwiek nie uważał, że to jakiś tani podryw czy coś w tym rodzaju. Nawet chłopak wiedział, że Kuchiki nie musiał stosować żadnych sztuczek, żeby go mieć. W końcu był prostytutką.
-Renji.
-Słucham?
-Przepraszam.
-Za co?
-Za to, co wcześniej powiedziałem. - Abarai wiedział o co chodzi i już miał powiedzieć, że nic się nie stało, ale jednak było mu przykro z tamtego powodu dlatego pozwolił Byakuyi kontynuować - Nie wiem co wtedy we mnie wstąpiło. Naprawdę nie chciałem cię obrazić.
-A jednak to zrobiłeś. - stwierdził Renji, a szlachcic spojrzał na niego ze zdziwieniem. Spodziewał się raczej odpowiedzi w stylu "nic się nie stało". - Ale nie gniewam się. Wiem, że nie zrobiłeś tego specjalnie. Już dawno o tym zapomniałem. - Byakuya odetchnął z ulgą. Nie wiedzieć czemu zależało mu na wybaczeniu Renjiego. Cały ten czas czuł, że musi go przeprosić. Właśnie po to tutaj przyszedł. Jednakże miał jeszcze jeden powód. Przypuszczał, że to ich ostatnie spotkanie. Oczywiście jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem Urahary.

Ponownie stanął przed tymi drzwiami. Nie miał najmniejszej ochoty ich otwierać. Zwłaszcza, że kiedy to zrobi nie będzie już odwrotu. Jednak nie pora na wahanie. Nie zapukał. Przekręcił tylko klamkę i wszedł do środka. Wciąż panował mrok i tylko jedno miejsce było oświetlone. Był pewny, że właściciel nadal siedzi w swoimi fotelu. Nie czekając przemówił w jego kierunku.
-Zgadzam się. - powiedział kładąc walizkę na biurko. Zdziwił się, bo zaskakująco łatwo przeszło mu to przez gardło. Myślał, że będzie o wiele ciężej. Nie usłyszał żadnej odpowiedzi, dlatego kontymuował. - Wiem to. Wiem, że w tym świecie, wszystko rządzi się pewnymi prawami. Twoimi prawami. - to dodał dla picu - I jeśli nie jesteś gotów sprzedać samego siebie, nigdy nie osiągniesz celu. Ja... jestem gotów. - chłopak przerwał oczekując jakiejkolwiek reakcji, jednak owa nie pojawiała się. Wtedy poczuł, że właściciel czeka na to jedno kluczowe zdanie. Nie zastanawiając się ani sekundy powiedział to głośno i wyraźnie - BĘDĘ TWOJĄ DZIWKĄ.
W pomieszczeniu zapanowała grobowa cisza. Trwała minutę może dwie. Dla chłopaka zdwałay się być wiecznością. Teraz zaczął myśleć, że mówił do pustego fotela. Jednak jego wątpiwości zostały rozwiane.
-Widzę, że zrozumiałeś. - powiedział spokojnie głos. Można w nim było dostrzec wielką satysfakcję, a może zwyczajne podekscytowanie. - Niezmiernie mnie to cieszy, Kurosaki-kun. - Ichigo poczuł się dziwnie. Do tej pory jeszcze żaden mężczyzna się tak do niego nie zwrócił. - Ja również wywiążę się z danego słowa i uwolnię twego przyjaciela. - Nagle usłyszał dzwięk typowy dla wciskanych przycisków telefonu. - Przyjdź tu natychmiast. - chwilę póżniej drzwi otworzyły się i do środka wszedł blondyn. Zmierzył chłopaka podejrzanym wzrokiem, jednak nic nie powiedział.
-Od dzisiaj Kurosaki-kun będzie moją dziwką. Zaprowadź go do pokoju 303.
-Tak jest. - ukłonił się po czym wyprostował i zwrócił do chłopaka - Za mną. - Ichigo nie za bardzo rozumiał co się dzieje. Z tego wszystkiego zapomniał poprosić o spotkanie z Renjim. Czy wszystko przepadło? Nie miał pojęcia. W tym momencie pożałował, że się zgodził. Ogarną go strach. Pomyślał, że teraz jest prowadzony do jakiegoś okropnego miejsca, gdzie czeka go marna przyszłość. Chciał zwiać, ale czuł, że nie może tego zrobić. Według niego wszystko się spieprzyło.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz