poniedziałek, 17 czerwca 2013

7. Przeznaczone do burdelu.


Aporro szedł wzdłóż korytarza. Musiał się pośpieszyć ponieważ otrzymał natychmiastowe wezwanie. Dwie minuty póżniej był już przed drzwiami gabinetu. Zapukał trzy razy, a gdy dostał zezwolenie wszedł do środka.
-Dobrze, że tak szybko przyszedłeś, Szayel-chan. Mam dla ciebie zadanie. Pójdziesz do pokoju numer 66. Zobaczysz tam czerwonowłosą kobietę. Powiesz jej, że może sobie stąd pójść. Ponadto dasz jej tę walizkę. Na pewno będzie zdziwiona, ale nie zwracaj na to uwagi. Jeśli będzie trzeba to ją wyrzucisz. Po prostu nie chce jej tutaj już nigdy więcej widzieć, rozumiesz?
-Tak jest, Tensa-sama.
-Nigdy więcej nie używaj w tak trywialny sposób tego nazwiska, Szayel-chan. - Granza przeszły dreszcze słysząc ten zimny ton. Wiedział, że nie powinien się tak do niego zwracać, ale nie rozumiał co go podkusiło. Chyba sądził, że w ten sposób zyska u przełożonego kilka punktów, ale się przeliczył. W kiepskim nastroju opuścił pokuj i postanowił nadrobić tę gafę perfekcyjnie wykonanym zadaniem.

Kira zaprowadził Ichigo do wyznaczonego miejsca. Wprowadził go do środka i kazał zaczekać. Sam wszedł przez drugie drzwi, które zapewne prowadziły do drugiego pokoju. W pewnym momencie usłyszał rozmowę.
-Przyprowadziłem nowa osobę do kolekcji. Zajmijcie się nim. - Ichigo myślał, że się przesłyszał. Jakiej kolekcji? Teraz naprawdę się przestraszył.
-Nim? - zdziwiła się kobieta - Zawołaj go.
-Chłopcze, chodź tu.
Ichigo lekko zawstydzony i przetraszony zarazem wszedł do drugiego pokoju. Rozejrzał się po pomieszczeniu. Różowe ściany i kupa ozdób. Pomieszczenie przypominało domek dla lalek. Wszystko tu było różowe i zlewało się w jedno. Jednak na tym tle wyraźnie było widać czarne ubrania kobiety, która siedziała na kanapie. Gdy tylko zobaczyła chłopaka wstała i szybko do niego podeszłą. Ten odsunął się zmieszany, ponieważ zobaczył jej prawie cały biust.
-Nie zwracaj na to uwagi. - powiedziała łagodnym tonem i zaraz podtem podniosła jego podbródek - Niech no cię obejrzę. - zaczęła kręcić jego głową na wszystkie strony, ale w końcu zatrzymała się - Jak się nazywasz i ile masz lat?
-Kurosaki Ichigo, lat 16. - odpowiedział bez namysłu.
-Matsumoto Rangiku. Możesz mówić mi Rangiku-san. Witaj w naszych szeregach. - uśmiechnęła się i wskazała mu miejsce na kanapie. Chłopak usiadł na jej brzegu i trzymając dłonie na kolanach wpatrywał się w ziemię. - Napijesz się czegoś?
-Nie. - powiedział to dość oschle, co tylko potwierdziła kwaśna mina kobiety.
-A ja się napiję. - usiadła obok Ichigo i nalała sobie sake. Obserwowała chłopaka, który wyglądał jakby zaraz miał przestać oddychać. Wiedziała, że na pewno nie jest tu, bo chce. Ale teraz już nic mu nie pomoże. Więc nie pozostaje nic innego, jak tylko podnieść go na duchu. - Coś cię trapi?
-Czy... czy on jest brutalny? - nie spytał o to, bo chciał się przekonać. Wrazie gdyby doszło do najgorszego chciał wiedzieć jak bardzo może ucierpieć.
-Dlaczego pytasz? - kobieta od razu wiedziała o kim jest mowa. Początkowo nie rozumiała pytania, ale po chwili wydało się jej to oczywiste. - Aaa, o to chodzi. Nie przejmuj się. - machnęła ręką - Nasz pan nic ci nie zrobi. - zapewniła z uśmiechem.
-Ale powiedział, że mam być jego...
-Nam wszystkim to powiedział. Jednakże żadnej z nas nie tknął.
-Nie?
-Dziwne, prawda? Na początku myślałam, że jest gejem, ale nie w tym rzecz. My należymy do kolecji.
-Kolekcji?
-Wiesz... - napiła się trochę - Ludzie kolekcjonują różne rzeczy. Znaczki, kapsle, pamiątki z podóży. Nasz pan kolekcjonuje kobiety.
-To jakiś żart, prawda? - Ichigo naprawdę pomyślał, że to ściema, ponieważ kobieta były chyba wstawiona.
-Nie mam powodu, żeby cię okłamywać. Poza tym... dziwi mnie fakt, że ty tu jesteś. Nasz pan ot tak by cię tu nie wysłał. Przyznaj się. Co zrobiłeś? - szturchnęła go łokciem.
-Nic! - przecież nie mógł powiedzieć prawdy.
-Przecież nie mogłeś nic zrobić, prawda? - nagle kobieta strasznie posmutniała, a w jej oczach stanęły łzy. - Dlaczego to wszystko musiało się tak potoczyć? - jednym chaustem wypiła wszystko, co miała w kieliszeczku. - Mogę ci opowiedzieć, prawda?
-Tak. - chłopak chciał uzyskać jakiekolwiek informacje na temat tego miejsca. Pomyślał, że wtedy będzie mu się łatwiej z niego wydostać.
-Mamo! - krzyknęła mała dzieczynka nagle wbiegając do pokoju - Mamo!
-Co się stało, Hinamori? - kobieta szybko podbiegła do niej i moco przytuliła.
-Jakiś pan mnie gonił! Boję się.
-Tyle razy mówiłam, żebyś nigdzie nie wychodziła sama. A jeśli już musisz, to zabieraj ze sobą Tatsuki lub Yoruichi, rozumiesz?
-Tak.
-Dobrze, teraz idź do drugiego pokoju się pobawić. - dziwczynka szybko wyszła zabierając ze sobą zabawki, które leżały obok łózka.
-Hinamori nie jest moją prawdziwą córką. - zaczęła widząc minę chłopaka - Ktoś zostawił ją przed poprzednim lokalem, w którym byłam, a ja postanowiłam ją wychować. Wiem, że to nieodpowiednie miejsce, ale gdybym jej nie zabrała, zginęłaby. - znów trochę wypiła - Pewnie zastanawiasz się dlaczego ci to wszystko mówię, prawda? Może dlatego, że jestem pijana. Ale skoro już jesteś częścią naszego grona powinieneś znać naszą historię. Powiem ci o wszystkim, ale wzamian za to ty powiesz mi o sobie, dobrze?
-Dobrze. - Ichigo się zgodził, ponieważ Matsumoto wydawała się być dobrą kobietą i nie sądził, żeby kazano jej go oczukać.
-Więc... Nasz pan zgromadził już pięc trofeów. Mnie, Hinamori, Tatsuki, Orihime-chan i Yoruichi. Zaczniemy ode mnie. Trafiłam tutaj ponieważ mój mąż mnie porzucił. A właściwie sprzedał. Do tej pory zastanawiam się dlaczego? Jest psychiatrą, ale chyba mu na mózg padło, skoro zrobił coś takiego, prawda? - Ichigo nie zamierzał oceniac ludzi. Jednak to zasługiwało na komentarz.
-Nie znam pani męża, ale myślę, że poprostu pani nie szanował.
-Racja. - potwierdziła stanowczym tonem - Wiedziałam, że jesteś miłym chłopcem. - znów wypiła trochę sake - Mam nadzieję, że chcesz słuchać dalej. Ale historię Hinamori już znasz, dlatego opowiem o Yoruichi. Była dziennikarką. Prowadziła dochodzenie w sprawie zniknęć ludzi. Niestety naraziła się naszemu panu i wylądowała tutaj. Słabo mówi po japońsku, ale kiedy jesteś w potrzebie zawsze ci pomoże. Nie raz sie o tym przekonałam. Co do Tatsuki. Nie wiem jak to powiedzieć... Nie została kupiona, sprzedana czy siłą tu przyniesiona. Po prostu jest tu ze względu na Orihime-chan. - znów posmutniała. Ale tym razem bardziej. - Biedna dziewczyna... - Ichigo siedział w milczeniu czekając na to, co powie, ale tego się nie spodziewał - Mógłbyś jej pomóc?
-J-Ja? - zdziwił się - Dlaczego?
-Wiesz... Ona z nas wszystkich ma najgorzej. Jej brat był urzędnikiem i zabawiał się na krechę. W końcu nasz pan upomniał się o zrwot kasy, a że nie miał z czego spłacić, w zamian za anulowanie długu, oddał ją.
-To straszne.
-A najgorsze w tym wszystkim jest to, że Orihime-chan twierdzi, iż jej brat został do tego zmuszony. Kocha go i dalej wierzy, że on nie mógł jej tu tak po prostu oddać. - spojrzała na niego - Mógłbyś ją stąd zabrać? - Ichigo nie zdążył odpowiedzieć, bo usłyszał czyjeś krzyki. Wstał, podszedł do drzwi i uchylił je chcąc sprawdzić co się dzieje.
-Mówiłam, żebyś mnie zostawił! - krzyknęła dziewczyna siłując się z drzwiami.
-Nie bądź taka. Przecież po to tu jesteś. - powiedział bardzo dobrze znany wszystkim głos.
-Zostaw mnie! - w momencie wypowiedzienia ostatniej litery drzwi zostały kopnięte i dziwczyna upadła na ziemię. Przed nią stanął mężczyzna, który był wyraźnie podekscytowany.
-To jak księżniczko? - wziął ją za bety i podniósł do góry, po czym rzucił o ścianę. W tym samym momencie Hinamori uciekła do pokoju obok, trącając przy tym Ichigo. - Drugi raz prosić nie będę.
-Grimmjow! - krzyknął pomaranczowowłosy i Jaegerjaquez momentalnie odwrócił głowę w jego stronę.
-No proszę. Kogo my tu mamy? - wyszczeżył zęby - Nie za pózna pora jak dla ciebie?
-Puśc ją. - rozkazał chłopak wyraźnie poirytowany.
-Bo co?
-Bo chcę ci przylać, ale nie chcę, żeby ona ucierpiała.
-Chcesz się bić, szczylu? - zasmiał się z pogardą - Wróc tu za dziesięc lat to wtedy pogadamy.
-Serio? - Ichigo zdjął buta - A co powiesz na to? - zamachnął się i rzucił nim prosto w twarz niebieskowłosego, który pod wpływem uderzenia wypuścił dziewczynę.
-Ty cholerny... - Grimmjow sięgnął do kieszeni, ale jego ręka została zatrzymana.
-Proszę, przestań! - krzyknęł dziewczyna, a po jej policzkach spłynęło kilka łez.
-Morda, szmato! - odepchnął ją - Nie wiesz, że dzieci i dziwki głosu nie mają?!
-Przymknij już ten ryj, Grimmjow i dał jej spokój!
-A co? To twoja laska? Już ją przeleciałeś?
-Ty cholerny... - chłopak chciał się na niego rzucić, ale ten szybko sięgnął do kieszeni i wyciagnął z niej broń. Wycelował w Ichigo, który gwałtownie zatrzymał się widząc pistolet.
-Powiedz pa, pa. - Grimmjow tylko się uśmiechnął i nacisnął spust.

Rozmowa nadal się nie kleiła. Czasami tylko, któryś zadawał pytanie, które miało oczywistą odpowiedź. Dlatego żaden z nich nie musiał odpowiadać. Renji głównie patrzył na stół, czasami na Byakuya, ale zaraz potem odwracał wzrok, gdyż Kuchiki odwdzięczał mu się dość nietypowym spojrzeniem. Takiego jeszcze nie znał. Zwykle po zobaczeniu klienta mógł powiedzieć kim jest, czym się zajmuje i jakie są jego upodobania. Ale szlachcic był dla niego zagadką. Nie mógł go rozgryźć, a co gorsza coraz bardziej czuł się niezręcznie w jego towarzystwie. O dziwo nie było to negatywne uczucie. Po prostu krępował się.
-Usiądź koło mnie. - powiedział Byakuya. Dla chłopaka to raczej zabrzmiało jak rozkaz. Nic nie mówiąc zajął miejsce koło niego. Jednak nie zbyt blisko. Chciał w ten sposób utrzymać dystans. Znów zapadła cisza. Chłopak nawet liczył w myślach upływający czas. W pewnym momencie Byakuya objął go w pasie i przysunął do siebie. Renji nie protestował. Aczkolwiek czuł się nieco dziwnie. Nie był przyzwyczajony do tak ludzkiego traktowania. Ale teraz czuł się taki… bezpieczny. Wiedział, że to zgubne uczucie, lecz nie mógł się powstrzymać od pozwolenia sobie na odczuwanie go.
-Kiedy tu przyszedłem powiedziano mi, że dostanę kobietę, która zrobi wszystko, co zechcę. - Renjiego uderzyły te słowa. Poczuł się jak przedmiot. Jednak to bardziej zabrzmiało tak jakby Kuchiki coś analizował, więc raczej nie obraził się za to. Aczkolwiek wolałby nie słyszeć takich rzeczy z ust Byakuyi. - Jednakże ty nie jesteś kobietą, więc to cię chyba nie dotyczy, prawda?
-Nie wiem. - powiedział obojętnym tonem - Mi powiedziano, że mam być do pełnej dyspozycji klienta.
-Rozumiem. - stwierdził z pełną powaga Byakuya - Renji.
-Słucham? - chłopak uniósł głowę. W tym samym momencie Kuchiki przycisnął go mocniej do siebie i pocałował. Abarai był zaskoczony, ale nie opierał się. Zamknął oczy i poddał chwili. Wkrótce obaj leżeli na podłodze. Byakuya uważnie przyglądał się mu. Pierwszy raz zobaczył chłopaka o tak długich czerwonych włosach. Ten widok był niezwykły. Tak jak za pierwszym razem, gdy się spotkali. Teraz Byakuya zdał sobie sprawę, że przez ostatnie dni myślał tylko o nim. Może czuł się winny i sumienie nie dawało mu spokoju, a może po prostu chciał go zobaczyć. Dlatego kiedy Urahara do niego zadzwonił i powiedział, co ma zamiar zrobić Kuchiki nie potrafił odmówić, ponieważ wiedział, że Kisuke zrobi to, czego on nie mógł.
-Czy coś się stało? - spytał Renji widząc jego minę. Szlachcic nic nie odpowiedział tylko pocałował go delikatnie. Wkrótce jego dłoń zaczęła wędrować po ciele młodzieńca i pocałunki też stawały się intensywniejsze. Nagle Renji poczuł jak dłoń szlachcica wędruje pod sukienkę. Zacisnął swoje dłonie na jego
plecach. Nie wiedział dlaczego, ale odczuwał lęk przed kontaktem fizycznym z Byakuyą. Nie rozumiał tego. Przecież już wiele razy był z innym mężczyzną, ale przy nim było jakoś inaczej.
-Zaczekaj… - westchnął.
-Co się dzieje, Renji? Przecież jesteś prostytutką. Powinieneś rozkładać nogi na zawołanie. - słowa Byakuyi zabolały. Bardzo zabolały. To dlatego, że chłopak dopuścił do siebie odczucia człowieczeństwa, a nie tylko zimnej pracy, którą musi wykonać. Wystarczyło tych kilka słów, żeby złamano w nim wszystko. Kuchiki raczej się tym nie przejął. Przewrócił go gwałtownie na brzuch i podwinął trochę jego sukienkę.
-Nie! - krzyknął Renji i Byakuja się zatrzymał. Właśnie w tym momencie zrozumiał jak chciał potraktować czerwonowłosego.
-Przepraszam. Zagalopowałem się.
Szlachcic podniósł się do siadu. Abarai zrobił to samo, przy okazji obsuwając sukienkę. Ponownie okrył się ubraniem, które dał mu Byakuya i odwrócił się do niego plecami. Znów obaj siedzieli w milczeniu. Aczkolwiek chłopak czuł na sobie spojrzenie szlachcica i nie śmiał się odwrócić, jednak postanowił przerwać tę ciszę.
-Byakuya-sama, ja... - nie dokończył ponieważ ktoś zapukał do drzwi.
-Przepraszam, mogę wejść?
-Proszę. - powiedział Byakuya.
Drzwi się otworzyły i do środka wszedł Szayel. Wodził po pokoju wzrokiem, aż w końcu zatrzymał go na Renjim.
-Ty, w tej sukience. Możesz stąd iść. - wydał prostą komendę, a widząc, że odbiorca nie zrozumiał powiedział prościej - Jesteś wolna.
-S-Słucham? - zdziwił się chłopak.
-Nie mam na to czasu. - podszedł do Renjiego, chwycił go za rękę i podniósł.
-Puszczaj!
-Renji. - odezwał się Kuchiki - Idź z nim. - chłopak nie wiedział dlaczego, ale został przekonany. To zabrzmiało w taki sposób jakby nic złego nie miało mu się przydarzyć. I kiedy odchodził zobaczył na twarzy szlachcica lekki ciepły uśmiech.
-Byakuya-sama...
-Szybciej. - rozkazał Szayel. Renji, jeszcze oszołomiony całą sytuacją, posłusznie szedł za nim, W końcu obaj wyszli na zewnątrz. Kiedy dotarli do bramy Aporro
wcisnął mu w ręce walizkę i z ponagleniem powiedział.
-Masz więcej się tu nie pokazywać, rozumiesz? - dla chłopaka to zabrzmiało śmiertelnie poważnie.
-Tak... - powiedział powoli widząc jak brama zamyka się przed jego nosem - Czy ja aby nie zostałem wyrzucony? - przez chwilę poczuł się jak bezdomny - Ej, co to ma znaczyć?! Wytłumacz mi to! - krzyczał w stronę Granza, ale ten nawet się nie odwrócił. Zrezygnowany zamilkł. Nie wiedział co robić. Stał na środku ciemnej ulicy, w dziwkarskiej sukience i z walizką w rękach. Pomyślał, że może są w niej jakieś normalne ciuchy. Bardzo się pomylił. Gdy ją otworzył jego oczy prawie wypadły z oczodołów. Tyle forsy to jeszcze w życiu nie widział. Zamykając walizkę rozejrzał się na boki żeby sprawdzić czy nie ma ukrytych kamer albo jakichś ludzi w pobliżu. Czysto. Patrząc na pieniądze zastanawiał się dlaczego je dostał. Nie wierzył, że dano mu taką sumę, żeby zrekompensować mu życie tutaj albo zafundować lepszą przyszłość. To nierealne. W pewnym momencie przypomniały mu się słowa różowowłosego. "Jesteś wolna." To by znaczyło, że już nie musi być prostytutką. Renji nie mógł uwierzyć. Tak po prostu mógł odejść. W prawdzie długo czekał na tę chwilę, a gdy owa nadeszła dopadły go wątpliwości. Stojąc tu, właśnie w tym miejscu patrzył na budynek, w którym spędził tyle czasu. A teraz? Co ma teraz zrobić? Nie wiedział. Ale wizja stania tutaj też mu się nie uśmiechała, gdyż robiło się coraz chłodniej. Gdy zapinał ubranie, zorientował się, że nie zdążył oddać go Byakuyi. I chyba już tego nie zrobi. Włożył wolną rękę w kieszeń i ze spuszczoną głową odszedł. Kilka ulic dalej złapał taksówkę.
-Dokąd? - spytał kierowca.
-Gdziekolwiek. - odparł obojętnie Renji patrząc jak ostatnia latarnia na tej ulicy gaśnie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz