poniedziałek, 17 czerwca 2013
8. Nadzieja.
To już ostatnia część, aczkolwiek kontynuacja tego opowiadania będzie w nieco innym stylu.
Poza tym w niedzielę na bank czeka Was coś z "Pana i Władcy".
A, i mam tak nietypowy zamiar. Jeśli się uda wrzucę na bloga wszystko co do tej pory napisałam, więc nie zdziwidzie się jeżeli nagle zobaczycie dziesięć opowiadań na raz XD.
No i nie wiem co dalej z tym blogiem będzie. Ale o tym rozgadam sie później :)
-------------------------------------------------------------------------------------------------
Dziewczyna wciąż płakała nad ciałem chłopaka. Nie mogła uwierzyć, że udało mu się uniknąć śmiertelnego trafienia. To był cud. Jednakże Ichigo został draśnięty w rękę i teraz siedział pod ścianą cały czas trzymając się za ramię.
-Nic... ci nie jest? - spytał cicho Inoue z zamkniętymi oczami - Przepraszam. Nie byłem w stanie...
-Nic już nie mów. - uciszyła go - Powinieneś oszczędzać siły. - dziewczyna miała rację. Teraz trudno było mu mównic. Rana nie była głęboka, ale strasznie piekło. Ledwo mógł przełknąć ślinę.
-Co z nim? - spytała Matsumoto stawiając apteczkę obok dziewczyny.
-Rangiku-san... - w jej oczach stanęły łzy - To przeze mnie. Próbował mnie bronić i... Nie wiem co robić.
-Po pierwsze, uspokój się. - powiedziała stanowczym tonem - Zaraz zjawi się tutaj Unohana.
-Unohana-san? - spytała bardzo zaskoczona. Kobieta nie była zdziwiona tą reakcją. Sama była w szoku gdy się dowiedziała. Kim ten chłopak musi być dla jej właściciela, skoro o tej porze wzywa jednego z najlepszych lekarzy w całej Japonii?
-Nie martw się. Nic mu nie będzie. - zapewniła z uśmiechem - A skoro jako jedyna znasz się na medycynie powinnaś natychmiast się nim zająć.
Przynajmniej do czasu aż Unohana nie przyjedzie. - gdy to powiedziała zajęła miejsce obok dziewczyny. Chciała być blisko w razie gdyby Inoue potrzebowała pomocy.
-Dobrze. - przytaknęła i od razu zabrała się do roboty. Sięgnęła po apteczkę i wyciągnęła z niej potrzebne rzeczy. Z niewielkimi rumieńcami zdjęła z chłopaka koszulę i odłożyła ją na bok. Spojrzała badająco na ranę. Wywnioskowała, że nerwy, naczynia krwionośne oraz narządy wewnętrzne nie uległy uszkodzeniu. Nie było też dużo krwi. Dlatego jego życie nie było zagrożone. Dlatego zapewne tylko z bólu stracił przytomność. Sięgnęła po środek dezynfekujący. Szybko nalała na jego ramię sporą ilość. Odczekała chwilę i osuszyła ranę. Dla pewności powtórzyła operację. Następnie starannie zabandażowała mu ranę. Kiedy skończyła podeszła do szafy i wyciągnęła z niej matę. Rozłożyła ją obok chłopaka, po czym razem z Rangiku położyły go na niej wkładając pod jego głowę poduszkę, na której wcześniej leżała Hinamori. Potem poszłado drugiego pokoju po koc. Szybko wróciła i przykryła młodzieńca. Sprzątnęła apteczkę, ale nie zanosiła jej na miejsce. Stwierdziła, że przyda się gdy będzie trzeba zmienić opatrunek. Wróciła na miejsce. Wciąż zastanawiała się dlaczego ją bronił. Przecież nie znał jej, a mimo to już drugi raz nie zawahał się stanąć w jej obronie. Przez chwilę poczuła się jak księżniczka, której na ratunek przybył rycerz. Patrząc na niego, modliła się aby wydobrzał. Chciała go o tyle zapytać no i podziękować za zwrócenie
spinki.
-Co z nim? - spytała dziewczyna wchodząc do pomieszczenia.
-Rana nie była poważna. Powinien wyzdrowieć. - powiedziała sennie Matsumoto.
-Powinnyśmy się cieszyć, że Kira był w pobliżu. Gdyby nie on... Matko Boska, co ten Grimmjow sobie wyobraża? - westchnęła zdenerwowana.
-Tatsuki-chan...
-Nie martw się. - powiedziała szybko widząc wyraz twarzy Inoue - Kira wszystko załatwi. Ten zboczeniec nie będzie cię już więcej prześladował.
Orihime uśmiechnęła się lekko, ale było to wymuszone. Nie chciała, żeby ktoś przez nią cierpiał. Zwłaszcza, że wiedziała jaki jest jej pan. Można powiedzieć, że w jakiejś mierze martwiła się o Grimmjowa. Ale w tej sprawie nie mogła nic dla niego zrobić.
-Kto tam? - spytała trochę oschle Tatsuki słysząc dość ciche pukanie.
-Zwariowałaś? - Matsumoto wstała i szturchnęła dziewczynę w ramię. Potem szybko podbiegła do drzwi. - Proszę. - powiedziała łagodnie i do środka weszły dwie kobiety. Przy czym młodsza była w lekkim nieładzie i z rumieńcami na twarzy starała się zapiąć ostatni guzik koszuli. Zarówno Rangiku, Tatsuki jak i Inoue popatrzyły ze zdziwieniem na kobietę z warkoczem, która zdawała się tym nie przejmować.
-To on? - spytała Unohana patrząc na śpiącego Ichigo.
Jaegerjaquez posłusznie szedł za Kirą. Zdecydowanie nie podobało mu się to, ponieważ wiedział dokąd zmierzali. Aczkolwiek czuł ogromną satysfakcję, że przynajmniej udało mu się postrzelić tego pomaranczowowłosego gówniarza. I gdyby głupi blondasek nie przyleciał na pomoc na pewno by już nie żył.
-Tensa-sama już o wszystkim wie i nie był zadowolony. - powiedział bardzo poważnym tonem. - Dlatego dam ci małą radę. Podkul ogon i udawaj skruchę. Inaczej pożegnasz się z dotychczasowym życiem.
Niebieskowłosy nic nie odpowiedział. Nawet nie zamierzał zachowywać się jak zestrachane dziecko. Wręcz przeciwnie. Postanowił pokazać właścicielowi, że się go wcale nie boi i że nikt nie będzie mu mówić co ma robić. Wyprzedził Izuru i ruszył na przód. Szybko znalazł się przed drzwiami i bez najmniejszego zawahania otworzył je. W tym samym momencie obok niego świsnął nóź wbity w tarcze zawieszoną tuż przy drzwiach.
-Dziesiątka, prawda? - spytał chłodny głos zza fotela.
Grimmjow tylko spojrzał powoli na narzędzie i stwierdził, że był to idealny strzał. Teraz jego nastawienie trochę się zmieniło. Wszedł do pomieszczenia i zamknął drzwi. Stanął przed biurkiem i czekał na zbesztanie. Jednak nic się nie zdarzyło. Ze zniecierpliwienia zaczął przewracać oczami na wszystkie strony i coraz bardziej się denerwował. Chciał to jak najszybciej załatwić i pójść się zabawić. A zamiast tego musiał tu tkwić i czekać na jakąkolwiek reakcję właściciela, który w dodatku nie raczył się odwrócić w jego stronę. Tak jakby jego osoba mało go obchodziła.
-Masz coś na swoje usprawiedliwienie? - niebieskowłosy wyczuł w jego tonie coś dziwnego. Nie było w nim żadnego zdenerwowania czy napięcia. Był spokojny. Za spokojny.
-Raczej nie. - odparł obojętnie niebieskooki.
-Postrzeliłeś moją dziwkę i nawet nie raczysz mi tego wyjaśnić. Sądzisz, że coś takiego powinno się wybaczyć?
-Przecież nic mu się nie stało. - stwierdził dobitnie - Więc nie rozumiem o co tyle jazdy.
-Dlaczego tacy jak ty nigdy nie dają mi wyboru? - westchnął - Izuru-chan. - blondyn natychmiast wszedł przez drzwi - Możesz potwierdzić zamówienie.
-Zamówienie? - spytał lekko podenerwowany Jaegerjaquez.
-Jutro wracasz na swoje śmieci.
-Nie! - uderzył pięściami w biurko - Nie możecie mi tego zrobić! Nie wrócę tam!
-Więc jak zamierzasz odpokutować?
-Nie wiem! Zrobię to co zechcesz.
-Czekałem na te słowa. - odparł właściciel - Zatem słuchaj, bo powiem to tylko raz. Pójdziesz na gorę i przeprosisz Orihime-chan i moją dziwkę. Jeżeli nie wybaczą ci, zrobisz to na kolanach. A żebyś zrozumiał swoje postępowanie od teraz będziesz się nimi opiekował. Masz nie spuszczać z nich oczu. Dotarło, Grimmjow?
-Tak. - odpowiedział z lekko spuszczoną głową. Zrozumiał to. Gdy nikt nie sprawiał problemów właściciel mówił zdrobnieniami. Teraz użył jego pełnego imienia, a to znaczy, że był śmiertelnie poważny. Poza tym teraz miał już drugi dług wobec niego, a nie spłacił jeszcze pierwszego. Dlatego chcąc nie chcąc postanowił być posłusznym. Przynajmniej do czasu aż nie zostanie zwolniony z tego zasranego obowiązku. Oczywiście wtedy pomarańczowowłosy i Inoue będą mieli przejebane. Taki był plan.
-Cieszy mnie to. Możesz odejść.
Grimmjow wyszedł i nie omieszkał trzasnąć drzwiami na znak protestu. Zaiste w ogóle nie podobał mu się pomysł przepraszania tej szmaty i gówniarza, który pojawił się nie wiadomo po co i zrobił z niego głupka. Jednakże wrócenie do tamtego miejsca jeszcze bardziej nie wchodziło w grę. To było jedyne miejsce, którego już nigdy więcej nie chciał zobaczyć. Dlatego musiał dobrze to rozegrać. Nie potrzebował czasu na namysł. Postanowił przeprosić, ale po swojemu. Czyli powiedzieć coś miłego, żeby wszyscy byli zadowoleni i się nie rzucali. Chciał mieć to już za sobą. Jednakże był również ciekawy co z tym chłopakiem. Miał cichą nadzieję, że jeszcze żyje. Ponieważ miał z nim kilka spraw do załatwienia. Z nim żywym. Szybko skierował się na górę. Nie pukał tylko od razu wszedł. Na wprost zobaczył Inoue leżącą obok Ichigo. Wyglądali tak rozkosznie, że aż chciało się im coś zrobić. Już nawet sięgał po broń. Ale wrócił mu rozsądek. Jako taki. Kucnął przy dziewczynie i lekko ją szturchnął. Nie widząc żadnej reakcji powtórzył operację, ale tym razem już mocniej. Orihime otworzyła powoli oczy, które zaraz potem zrobiły się strasznie wielkie.
-Grimm... - nie dokończyła, bo niebieskowłosy zatkał jej usta.
-Nic ci nie zrobię, tylko nie krzycz, czaisz? - gdy dziewczyna kiwnęła twierdząco głową, zabrał rękę. - Przyszedłem tu bo mi kazano. Od dzisiaj mam niańczyć ciebie i tego szczyla. - nie przejmował się bardzo zdziwionym, a może raczej przestraszonym wyrazem twarzy dziewczyny i kontynuował - Ale nie martw się. Kiedy odwalę tę pańszczyznę oboje pożałujecie. - wstał i wyszedł. Inoue była w szoku. Nie dotarły do niej te słowa. Może dlatego, że była zaspana. Przetarła oczy i spojrzała na Ichigo. Uśmiechnęła się, bo Unohana powiedziała, ze na pewno wydobrzeje. W dodatku pochwaliła ją za dobre zajęcie się raną. Dzięki temu miała mniej roboty i mogła wrócić do swoich zajęć. Skoro dziewczyna już wstała to postanowiła sprawdzić co z raną. Na szczęście nic poważnego nie miało miejsca. Dlatego nie trzeba było ponownie
wzywać lekarki. Odetchnęła z ulgą. Potem poszła do drugiego pokoju. Lekko uchyliła drzwi i rozejrzała się. Rangiku, Hinamori oraz Tatsuki smacznie spały. Uśmiechnęła się widząc ich spokojne twarze. Wiedziała, że w tym miejscu spokój to błogosławieństwo.
-Przepraszam! - krzyknął jakiś mężczyzna, który chwilę temu dostał porządnie w twarz - Nie chciałem! Przepraszam! - niebieskowłosy nie zważał na to co krzyczy jego ofiara. Był tak wkurwiony, że miał ochotę wszystkich i wszystko rozerwać na strzępy. I akurat owy mężczyzna musiał na niego trafić. Pomyślał, iż to świetnie się składa, bo będzie miał na kim się wyżyć. - Nie rób mi krzywdy! Ja mam żonę i dzieci!
-To co do kurwy nędzy robisz w burdelu? - normalnie by o to nie spytał. Tutaj tacy to normalka. Już nie z jednymi gadał na ten temat. Jednak wciąż nie mógł się nadziwić dlaczego ludzie którzy są ustatkowani tutaj przychodzą. Uważał, że jemu samemu wolno, bo nie jest z nikim związany, ale miał własne zasady. Co prawda często je łamał i zastępował nowymi, jednak potrafił być w porządku. Jednak teraz nie zamierzał. Chwycił go za bety i podniósł do góry.
-Co ty wyprawiasz, Grimmjow? - niebieskowłosy odwrócił się w stronę znajomego głosu.
-Nnoitora. - czarnowłosy zepsuł mu nastrój na zlanie kogoś nagłym pojawieniem się, więc puścił kolesia, a ten natychmiast wstał i uciekł. - Czego do cholery?! - warknął.
-Normalnie olałbym to. - stwierdził patrząc na niego z politowaniem - Ale widzę, że cię nosi, dlatego... - wyjął z kieszeni małą saszetkę - Weź to i przepłucz sobie żyły. Tylko jutro masz być trzeźwy, rozumiesz?
Grimmjow chwilę patrzył na zawartości małej przezroczystej torebeczki. Nie zawahał się. Podszedł i wyrwał ją czarnowłosemu z ręki, po czym odszedł. Przez moment poczuł coś jakby wdzięczność w stosunku to Jirugi. Mógłby nawet mu podziękować. Naprawdę zaczynało mu tego brakować. Co prawda zostało co nieco w jego pokoju, ale już nie wystarczało. Potrzebował czegoś silniejszego i miał nadzieję, że właśnie to dostał. Wrócił do swojego pokoju i zamknął drzwi na klucz. Mimo, że był środek nocy chciał mieć pewność, że w tym momencie nikt mu nie przeszkodzi. Usiadł na łóżku. Sięgnął do szuflady stojącej obok i wyciągnął z niej małą kwadratową podkładkę, na którą od razu wysypał biały proszek.
Chwilę później był już odprężony i zadowolony. Położył się na poduszce i przymrużył oczy. Zapomniał o wszystkich problemach. Było mu tak jakoś
bardzo wesoło i beztrosko. W takim błogim stanie zasnął.
Nazajutrz Izuru dostał bardzo ważne zadanie. Nie czekając na nic wziął odpowiednie papiery i wyszedł z gabinetu właściciela. Po pięciu minutach był już przed pokojem, w którym znajdował się Ichigo. Głównie chodziło o niego, dlatego nie zwlekając zapukał, a że musiał się pośpieszyć natychmiast wszedł.
-Kira-san. - powiedziała zdziwiona dziewczyna widokiem blondyna o tak wczesnej porze.
-Co z nim? - spytał patrząc na chłopaka.
-Wszystko dobrze. - wyjaśniła - Musi tylko...
-Obudź go. - przerwał jej chłodnym tonem. Orihime wolałaby tego nie robić ponieważ Ichigo powinien odpoczywać, ale również nie miała zamiaru się sprzeciwić.
-Przecież nie śpię. - powiedział stanowczo Kurosaki podnosząc się do siadu.
-Inoue-san, zostaw nas. - powiedział blondyn do dziewczyny, która bez najmniejszego "ale" wyszła z pokoju. - Podpisz. - powiedział Izuru rzucając mu na kolana stertę papierów oraz długopis. Chłopak wziął kartki do ręki.
-Co to? - spytał, chcąc dowiedzieć się co na nich jest, ponieważ nic nie rozumiał, gdyż zapis nie był po japońsku. Nie był to też angielski. Jeśli miałby strzelać powiedziałby, że to hiszpański lub włoski, ale nie był pewny, gdyż praktycznie w ogóle nie znał tych języków.
-Po prostu to podpisz.
-Ale co to jest? - nie zamierzą ustąpić, ponieważ w życiu nie podpisałby czegoś lewego.
-Jeśli nie podpiszesz, nie wyjdziesz stąd. - wyjaśnił blondyn - I byłbym wdzięczny gdybyś się pospieszył. Nie mam całego dnia. - chłopak usłyszał zniecierpliwiony ton głosu Kiry, więc wziął długopis do ręki z zamiarem podpisania. Jednak cały czas coś mu mówiło, że pod żadnym pozorem nie powinien tego podpisywać. - Gdziekolwiek, byle czytelnie. - nakazał stanowczo widząc, że młodzieniec wciąż się zastanawia. Ichigo wiedział, że to co teraz robi jest głupotą, ale stwierdzając, że nie ma wyjścia napisał na dole swoje nazwisko i imię.
-To wszystko? - spytał podnosząc się z ziemi.
-Tak. - potwierdził Izuru i podszedł do niego zabierają papiery, po czym obejrzał je bardzo dokładnie. Kurosaki patrzył przez chwilę na niego i nie wiedzieć czemu bardzo się zaniepokoił. To co podpisał nie dawało mu spokoju. Ale teraz nie miał na to czasu. Wczoraj obiecał sobie, że jak tylko wstanie to zadzwoni do Urahary. Nie czekając na nic poszedł do łazienki. W tym samym momencie do pomieszczenia weszła Matsumoto.
-Oo Kira. Co ty tu robisz? - spytała z uśmiechem. Dzisiaj miała wyjątkowo dobry humor aż do momentu, w którym zobaczyła kartki trzymane prze Izuru. Od razu domyśliła się co to za dokumenty i dla kogo są przeznaczone. - Chyba nie dałeś mu tych papierów? - spytała bardzo zaniepokojona chcą uzyskać odpowiedź. Jednak jej nie otrzymała, a milczenie Kiry było bardzo wymowne. Wzburzyła się. - Na Boga, on ma dopiero szesnaście lat. To jeszcze dziecko!
-Ja tylko wykonuję swoją pracę. - wyjaśnił spokojnie Izuru.
-Robienie z ludzi prostytutek nazywasz pracą?! - blondyn wiedział, że to co robi z czyjegoś punktu widzenia jest złe. Nawet on tak uważa. I gdyby to od niego zależało nie pozwoliłby, żeby Ichigo cokolwiek podpisał. Ale jak już powiedział to jego praca. W dodatku nie miał zamiaru dyskutować z Rangiku, więc skierował się do wyjścia. - Proszę, nie rób tego! - krzyknęła kobieta łapiąc go za rękę - Wiesz co się z nim stanie, prawda? To samo czeka Orihime-chan i Hinamori pewnie też. Jej również pozwolisz to podpisać?!
-Wiesz co bym odpowiedział, prawda? I wiesz, że nic nie mogę dla nich zrobić.
-To nieprawda! Przecież gdybyś ty porozmawiam z naszym panem to...
-...nic by nie dało. - dokończył ze smutkiem w głosie - Może Inoue-san poszczęściłoby się, ale ten chłopak tak łatwo się nie wywinie.
-Dlaczego?
-Ponieważ on jest...
-Kira-kun! - krzyknęła Hinamori wchodząc przez drzwi i szybko do niego podbiegła - Kira-kun, pobaw się ze mną!
-Hinmori, wiesz, że nie mam czasu.
-Ty zawsze nie masz czasu! - oburzyła się i stanęła do niego plecami zakładając ręce na pierś.
-Wybacz mi. - powiedział łagodnie i pogłaskał ją po głowie - Jak tylko skończę to przyjdę się z tobą pobawić.
-Obiecujesz? - spytała podejrzliwie oglądając się za ramię.
-Obiecuję.
-Ale jak nie przyjdziesz to się obrazę! - krzyknęła uradowana i wbiegła do pokoju obok. Kira chwilę patrzył w miejsce, w którym przed chwilą była i wiedział, że nigdy nie pozwoliłby, żeby coś złego ją spotkało. I wiedział, że to co teraz chce zrobić będzie przeciwstawieniem się pracodawcy, jednak to będzie tylko ten jeden raz.
-Dzisiaj ja i Tensa-sama wracamy do jego posiadłości. - na te słowa Matsumoto drgnęła ponieważ wiedziała, że dom jej pana jest daleko stąd. - Potem wyjeżdżamy w interesach na Onikawe. Wszystko potrwa jakiś tydzień. - nim Rangiku zdążyła powiedzieć "dziękuję" Kira opuścił pomieszczenie. Kobieta była mu naprawdę wdzięczna. Właśnie przed chwilą dał jej siedem dni na "pozbycie" się stąd tej dwójki. To wystarczająco dużo czasu na opracowanie jakiegoś dobrego planu. A mając do dyspozycji Yoruichi i Tatsuki nie może się nie udać.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz