czwartek, 20 czerwca 2013

無月 2


~Namida, witam Cię na moim blogu. Mam nadzieję, że miło spędzisz tutaj czas :) A co do "Niespodzianki" to raczej się nie pojawi. Próbowałam zacząć coś pisać, ale nie wychodziło. Poza tym teraz zajmuję się wyłącznie "Mugetsu" i myślę, że tak zostanie aż nie skończę tego opowiadania.

Mam nadzieję, że zaopatrzyliście się w środki uspokajające XD To co zaraz przeczytacie może Was zaszokować. Głównie chodzi mi o to kim w tym opowiadaniu jest Shiro, chociaż to kim jest Ichigo też jest zaskakujące.

Are you ready, guys?
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Niebo, wschodnia część Edenu, dzielnica 9432109 - Shirokumo

 Leżał na trawie nieustannie myśląc o swoim ukochanym. Tylko odliczał minuty do ponownego zobaczenia go. Nie mógł się doczekać. Tak bardzo pragnął go zobaczyć. Każda sekunda bez niego była jak wieczność. Chociaż w niebie "wieczność" jest pojęciem względnym. A i tak umierał z tęsknoty. O ile w ogóle można tak powiedzieć, bo przecież żył w niebie a tu nie da się umrzeć. Uśmiechnął się do siebie. Gdyby mógł umrzeć z tesknoty do swojego ukochanego, teraz umierałby milionowy raz. Westchnął podnosząc się do siadu. Czuł, że nie wytrzyma tych kilkudziesięciu minut do spotkania. Może zamiast tu siedzieć pójdzie tam gdzie mają się spotkać? No i była szansa, że jego ukochany wpadnie na ten sam pomysł i w ten sposób wcześniej się zobaczą. Ta myśl niesamowicie go uradowała i tak też postanowił zrobić. Szybko wstał i zaczął otrzepywać swoją białą szatę. Wtem wyczuł aurę znajomych aniołów i domyślając się kogo tutaj przywiało spojrzał w miejsce, w którym po chwili ukazały się znajome twarze.
-Cześć. - przywitał się pierwszy anioł.
-Czego? - zapytał od razu, chociaż wiedział po co prawdopodobnie znajomi tutaj zawitali.
-Coś taki zły? Przyszliśmy tutaj z powodu rozkazów Pana. - wyjaśnił wiedząc, że Biały Anioł nie lubił niezapowiedzianych wizyt. - Jestem na 100% pewny, że to ci będzie odpowiadać.
-A ja jestem na 100% niezainteresowany. - powiedział szybko, po czym ich minął. Na pewno nie zamierzał przekładać jakiś spraw nad spotkanie ze swoim ukochanym. On był najważniejszy.
-Shiro Tenshi. - powiedział drugi przybysz. Wołany się zatrzymał. - Nie powinieneś lekceważyć swoich obowiązkow a tym bardziej rozkazów Pana.
-Nie lekceważę ich, tylko przekładam na poźniej. - wyjaśnił obojętnie.
-Zatem kiedy 'później' zamierzasz sprawdzić dzielnicę 630 północnej części Edenu?
-Powiem ci w przybliżeniu. - odwrócił się do niego - Nigdy. - dokończył, po czym zniknął.
-Jak śmiesz...! - zdenerwował się. Nie rozumiał jak można tak odzywać się do wysoko postawionego archanioła.
-Uspokój się, Renji. - powiedział widząc reakcję swojego podwładnego.
-Archaniele Kuchiki...
-Nie powinieneś się tak zachowywać. - pouczył go.
-Ale...
-Jesteś aniołem. - przypomniał mu.
-Tak. - potwierdził doskonale wiedząc, że niebiańskie istoty nie powinny się denerwować.
-Powinniśmy o tym zameldować Panu.
-Archaniele Kuchiki...
-Co się stało?
-Czy on naprawdę jest aniołem? - spytał wciąż niedowierzając temu faktowi. W końcu Biały Anioł nie wyglądał na anioła ani się tak nie zachowywał.
-Również się nad tym zastanawiam... - przyznał.
-Więc może powinniśmy przeprowadzić jakies śledztwo w tej sprawie? Może się okazać, że on tak naprawdę jest demonem. - podkreślił odstatnie słowo. W końcu wygląd Białego Anioła i jego zachowanie pasowały do bycia demonem.
-Renji.
-Słucham?
-Powinieneś teraz udać się do północnej części Edenu.
-Tak jest! - powiedział szybko, po czym zniknął. Archanioł wpatrywał się w puste miejsce. A co jeśli jego podopieczny miał rację? Jeżeli naprawdę Biały Anioł jest demonem? Może powinien o tym porozmawiać z Panem? Cały czas myśląc o tej sprawie, udał się do Wszechmogącego.

  Zaraz po wyjściu z Nieba rozłożył swoje skrzydła i udał się na miejsce spotkania z ukochanym. Oczywiście pamiętał o zachowaniu ostrożności gdyż związek anioła z demonem niebyłby mile widzianym w obu terenach zamieszkałych przez te istoty. Dlatego starał się tak dotrzeć na miejse tak, żeby nikt go nie zauważył. Co swoją drogą było męczące. Szczerze mówiąc chciałby być ze swoim ukochanym bez ukrywania się. Ale już sobie wyobrażał reakcję boga i szatana na ich związek. Założyłby się, że od razu chcianoby ich rozdzielić. Poza tym bał się o swojego ukochanego. Nie chciał, żeby ten miał problemy w piekle, bo na pewno by takie były, gdyby ktoś z dołu dowiedział się o ich związku. Ale góra też nie pozostałaby bez odzewu. A jemu też nie uśmiechało się kłócić ze Staruszkiem. Zresztą nie chodziło mu o to, żeby jego związek rozpętał wojnę między Niebem a Piekłem, pomijając fakt, że ten konflikt ciągnie się od stworzenia świata, to nie chiał dać do pieca. Ale najbardziej nie chciał, żeby rozdzielono go z ukochanym. Tego by nie zniósł. Dlatego musiał chronić jego i ich miłość. Ta myśl towarzyszyła mu przez resztę drogi.

  Kiedy był już blisko wyznaczonego miejsca przyśpieszył. Mimo, że przyszedł za wcześnie czuł, że jego ukochany już na niego czeka, a nie mógł pozwolić swojemu diabełkowi czekać. Dlatego chciał jak najszybciej dotrzeć na miejsce i go zobaczyć. Nie mógł przestać o nim myśleć. Tak bardzo go kochał. Dlatego był taki szczęśliwy gdy w oddali dostrzegł jego sylwetkę. Jego serce tak szybko zabiło a skrzydła jeszcze bardziej się rozpostarły, jednak szybko wrócił do swojego poprzedniego stanu, gdyż musiał wylądować. Zrobił to przed swoim ukochanym, który cały czas na niego patrzył.
-Hichigo. - powiedział gdy jego anioł był już na ziemi.
-Ichigo. - powiedział biorąc go w ramiona - Ichigo... - westchnął czując swojego diabełka - Kocham cię.
-Ja ciebie też kocham. - odparł odwzajemniając uścisk. Trwali tak chwilę, a potem Shirosaki zwolnił uścisk, chociaż najchętniej by tego nie robił. Tak naprawdę pragnął być z Ichigo, uciec z nim gdzieś daleko, tam gdzie nikt ich nie znajdzie. - Hichigo, coś się stało?
-Nie.
-Na pewno? Nie miałeś żadnych problemów?
-Nie.
-Na pewno?
-Dlaczego tak o to pytasz?
-No bo... - spuścił głowę - Martwię się o ciebie... - wyznał. Kiedy nie byli razem zawsze się zastanawiał co się dzieje z Hichigo i czy przypadkiem Bóg go nie ukarał za związek z demonem.
-Niepotrzebnie.
-Ale...
-Ichigo, posłuchaj. Kocham cię i chcę z tobą być.
-Ale ja jestem demonem! - powiedział głośno. Ten fakt wciąż mu ciążył i niepokoił się, że pewnego dnia Shiro odejdzie właśnie przez to.
-Nie ważne! - odpowiedział równie głośno, nawet nie zważając na to, że ktoś go może usłyszeć. A zawsze starali się być cicho, żeby nikogo tutaj nie przywiało. Ichigo spojrzał mu prosto w oczy. Shiro od początku powtarzał, że to nieistotne, że są przeciwstawnej rasy i że nie dopuści do tego, żeby przez to ich rozdzielono.
-Hichigo... - na to Shiro znów wziął go w ramiona i mocno przytulił.
-Zawsze będziemy razem. - zapewnił.
-Przyrzekasz? - spytał podnosząc głowę do góry.
-Przyrzekam. - potwierdził.
-Hichigo...
-Hmm?
-Polecimy tam? - zapytał z nadzieją.
-Tak. - odparł, po czym wziął Ichigo na ręce, rozłożył skrzydła i wzbił się w powietrze, a potem obaj udali się do wyjątkowego miejsca dla ich obu...

-Ichigo... - powiedział mocno tuląc go do siebie. Nie chciał rozstawać się ze swoim ukochanym, a przyszła już na to pora. - Ichigo... Chcę być z tobą na zawsze. - wyznał, po czym zwolnił uścisk i spojrzał mu prosto w oczy. - Ucieknijmy razem.
-Ucieknijmy?
-Tak. Gdzieś daleko stąd. Gdzieś, gdzie nikt nas nie znajdzie.
-To możliwe? - zapytał sceptycznie. Nie był pewny czy uda im się schować przed Bogiem i szatanem. A nawet jeśli to będzie im to poczytane za zdradę, co w konsekwencji zaowocuje tym, że będą ścigani i skazani na wygnanie, w najgorszym przypadku na smierć. - Będą nas ścigać.
-Więc cię porwę. - powiedział wiedząc co semon ma na myśli.
-Porwiesz? - zdziwił się.
-Tak. - potwierdził i chciał wziąźć ukochanego na ręce i z nim odlecieć, ale Ichigo go powstrzymał - Nie chcesz? - zapytał widząc jego reakcję.
-Chcę, ale... To nie takie proste. - odsunął się od niego.
-Dlaczego?
-Jesteś aniołem. - przypomniał mu. A przecież anioł nie powinien żywić żadnych uczuć do demona. - Powinieneś żyć w niebie i tam być szczęśliwy.
-Z tobą jestem szczęśliwy. - sprostował stanowczo. A w niebie wcale nie było tak fajnie. Przekonał się o tym gdy spotkał Ichigo. Dopiero wtedy poczuł, że żyje. - Kocham cię.
-Hichigo...
-Kocham. - dodał z delikatnym uśmiechem. Na to Ichigo wtulił się w niego.
-Ja też cię kocham, Hichigo. - odparł przyciskając go mocno do siebie. Biały Anioł odwzajemnił uścisk. Ichigo znów poczuł ciepło bijące od swojego ukochanego. Tak bardzo kochał Hichigo. Chciał, żeby tak już zostało na zawsze. - Kiedy znów się zobaczymy? - spytał wiedząc, że za chwilę będą musieli się rozstać.
-Za trzy dni. W tym samym miejscu, o tej samej porze.
-Będę na ciebie czekać. - obiecał i przypieczętował to pocałunkiem. Potem pożegnał się ze swoim ukochanym i poczekał aż anioł całkowicie zniknie mu z oczu. Gdy nie był w stanie go dostrzeć spuścił głowę. Zrobił to dopiero teraz, bo nie chciał, żeby Shiro go widział smutnego. A naprawdę było mu smutno. Czas spędzony z albinosem był taki... krótki. Żałował, że nie mogli być ze soba dłużej. Żałował tego za każdym razem gdy się rozstawali. Tak jak tego, że jest demonem i że nie może być z Shiro, że ich miłość jest zakazana. Przypomniał sobie to co kiedyś usłyszał od swojego ukochanego. Albinos stwierdził, że gdyby byli ludźmi byłoby im łatwiej. I miał rację. Patrząc na ludzi zauważył, że mogli oni czuć miłość i kochać drugiego człowieka bez obaw, że łamią jakieś zasady. Bo każdy człowiek miał prawo do miłości. A oni? Anioł i demon? Czy naprawdę mogli czuć coś do siebie? Czy w ogóle mieli do tego prawo?
-Opowiedź nie jest prosta, prawda? - Ichigo odwrócił się w stronę usłyszanego głosu. Zobaczył meżczyznę opierającego się o drzewo.
-Co ty tu robisz? - zdziwił się. Myślał, że nikt oprócz jego i Shiro nie wie o tym miejscu.
-Zastanawiam się.
-Zastanawiasz?
-Po prostu jestem ciekaw kiedy się obudzisz...
-O czym mówisz? - zapytał nie rozumiejąc o co chodzi. Przecież nie spał.
-Więc jednak naprawdę nie pamiętasz... - westchnął, po czym się wyprostował - Więc może... - wziął do ręki kawałek papieru przyczepionego do pasa - ...powinienem ci przypomnieć? - zaproponował sprawiając, że papier zamienił się w miecz. Ichigo cofnął się o krok wiedząc, że istota przed nim ma wrogie zamiary. Zresztą powinien się domyślić. Ktoś kto tak patrzy nie może być przyjacielem. - Nie zamierzasz wyciagnąć broni? - spytał idąc w jego kierunku.
-Nie zamierzam na ciebie tracić czasu. - odparł oschle, po czym rozpostarł swoje czarne skrzydła, żeby szybko odlecieć.
-Boisz się walczyć? - Ichigo się zatrzymał - Wiesz dlaczego, prawda? - pomarańczowowłosy spojrzał w jego stronę. Dlaczego miał wrażenie, że nieprzyjaciel wie o tym co się z nim dzieje. - Widzisz? - zaczął patrząc mu prosto w oczy - Znasz to.
-Nieprawda. - zaprzeczył głośno.
-Więc dlaczego się boisz?
-Nie boję się.
-To walcz ze mną. - Ichigo spuścił głowę. To była ostatnia rzecz, której chciał. Nie lubił walczyć, bo podczas walki działy się z nim okropne rzeczy. Nie lubił ich. - Ichigo... - rudowłosy uniusł głowę na dzwięk swojego imienia. Był zaskoczony, że nieprzyjaciel je zna. Ten natomiast zniknął mu z oczu i pojawił się przed nim z mieczam w górze, który szybko opuścił w dół. Ichigo instynktownie skrzyżował ręce tym samym blokując atak. - Bardzo dobrze. - pochwalił go, jednak miał pewno zastrzeżenie - Ale twoje ruchy nie są takie jak wtedy.
-Wtedy? - zdziwił się. Na to nieprzyjaciel znów zniknął mu z oczu i pojawił się za nim. Kuroioni odwrócił się chcąc zablokować kolejny atak, ale nie mógł. Nagle jego ciało zostało sparaliżowane. Przeraził się. Jeszcze nigdy tak nie było.
-Rozczarowałeś mnie. - stwierdził patrząc na przestraszonego Ichigo - Myślałem, że zachowałeś chociaż odrobinę swojej prawdziwej mocy.
-O czym ty mówisz?! - krzyknął odkrywając, że mimo paraliżu ciała może mówić. Na to wróg uniusł miecz.
-Przebudź się wreszcie... - zaczął powoli go opuszczać - Muge... - nie dokończył ponieważ ktoś pojawił się między nim a Ichigo.
-Za dużo gadasz,Tsukishima. - powiedział trzymając w ręku ostrze jego miecza.
-Za to ty mi przeszkadzasz.
-Nie mogłem pozwolić ci tego zrobić. - wyjaśnił puszczając katanę. Potem wziął Ichigo za ramię i odskoczył do tyłu. Kiedy obaj wylądowali na ziemi rudowłosy zauważył, że paraliż ustapił. Czyżby to za sprawą kolejnego nieznajomego?
-Ginjō... - zaczął strzepując krew z ostrza swojego miecza - Więc jednak naprawdę mnie zdradziłeś.
-Mógłbym to samo powiedzieć o tobie.
-Nawet jeśli... - spojrzał mu prosto w oczy - To nie zatrzymasz tego. On w końcu się obudzi.
-Nie pozwolę na to. - powiedział i złapał Ichigo za ramię - Spadamy stąd. - dodał szybko, po czym obaj zniknęli. Tsukishima widząc to uśmiechnął się. To była tylko kwestia czasu nim rudowłosy demon ukaże swoją prawdziwą postać. I nie ważne kto będzie próbował temu zapobiec, to się nie uda.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz