wtorek, 18 czerwca 2013
Klatka 15
Shinto - tradycyjna religia Japonii oparta na mitologii japońskiej.
Lectrinum - pulpit z pochyłą przykrywą, na której kładziono książki.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Gdzie byłeś? - spytał jak tylko wszedłem do pokoju. Poczułem się jak gówniarz nakryty przez ojca.
-W bibliotece. - odpowiedziałam.
-Mówiłem, że powinieneś mówić gdzie chodzisz. - widać, że był na mnie zły jednak ja też trochę się zdenerwowałem.
-Nie jesteś moim ojcem. - odparłem już mniej grzecznie.
-Posłuchaj. Nie robię tego dlatego, że chcę, tylko dlatego, że taki mam nakaz.
-Kazano ci mnie szpiegować?
-Pilnować.
-A niby dlaczego?! - uniosłem się - Przecież i tak nie mogę stąd wyjść. On mnie nie wypuści, prawda? Nigdy! - przestałem krzyczeć kiedy zobaczyłem jego minę. - Przepraszam. - nie powinienem na niego krzyczeć. To nie jego wina.
-Nie musisz. Jak już mówiłem jestem tutaj tylko pracownikiem. - podszedł do stołu i wziął tackę - Podgrzać ci to?
-Nie jestem głodny.
-Przecież nic dzisiaj nie jadłeś.
-No i co? - burknąłem i usiadłem na łóżku.
-To nie spodoba się paniczowi. - stwierdził odkładając tackę.
-Nie obchodzi mnie to. Nie jestem głodny i tyle.
-Wiesz, że utrudniasz mi pracę? - spytał siadając na krześle.
-Domyślam się. - właściwie to było dla mnie oczywiste. Ale wpadł mi do głowy pewien pomysł. - No dobra. - powiedziałem podchodząc do stołu. W sumie to jestem trochę głodny. - usiadłem i wziąłem pałeczki do ręki. Hirako tylko wyciągnął zegarek z kieszonki i spojrzał na niego.
-Muszę cię zostawić. - nie miałem nic przeciwko. W końcu nie urzeczywistnię planu kiedy on tu będzie. - Nie chcesz wiedzieć kiedy panicz wraca? - spytał stojąc w drzwiach.
-Nie bardzo. - odparłem obojętnie. Najchętniej w ogóle nie chciałbym go widzieć. Hirako nic nie powiedział tylko wyszedł. Ja natomiast najzwyczajniej w świecie odszedłem od stołu. Nie zamierzałem jeść. Jutro i po jutrze też nie. To był swego rodzaju mój bunt. Głodówka. Nie wiem co mi przyszło do głowy, ale czułem, że muszę wyrazić swój protest wobec tej sytuacji. A ten wydał mi się odpowiedni. Ale mniejsza o to. Wciąż chodziła mi po głowie myśl o tej książce, którą znalazłem w tym tajemniczym pomieszczeniu. Bardzo chciałem poznać jej całą zawartość. Postanowiłem udać się do tego składziku dzisiaj w nocy.
Było już po północy. Wiem, że wtedy Hirako i reszta kończą prace. Mogłem już wyjść, jednak tak na wszelki wypadek poczekałem do pierwszej. I dopiero wtedy znalazłem się za drzwiami z tacką, na której był mój talerz. Cichutko stapiając szedłem korytarzem. Zwykle palił się tutaj co najmniej jeden świecznik, ale dzisiaj było zupełnie ciemno. Dlatego musiałem iść po omacku. Plusem było to, że nie boje się ciemności. Bez wahania szedłem przed siebie. Znalazłem schody i trzymając się poręczy zszedłem na dół. Potem w lewo i cały czas prosto. Wszedłem w korytarz i tutaj nastąpił moment zawahania. Jednakże zlokalizowałem kierunek do kuchni po niewielkim świetle dochodzącym zaa okna. Zapewne była to lampa ogrodowa. Podszedłem do niego i potem skręciłem w lewo. Zobaczywszy drzwi do kuchni ostrożnie do nich podszedłem i przytknąłem ucho. Gdy upewniłem się, że nikogo w niej nie ma powoli przekręciłem klamkę i wszedłem do środka. Było ciemno jednak nie zamierzałem zapalać światła. Nie chciałam, żeby ktoś tutaj przyszedł. Zapamiętałem nieco rozkład mebli, więc bez trudu znalazłem lodówkę. Otworzyłem ją i do pomieszczenia wpadło nieco światła. Odstawiłem tackę na blat. Otworzyłem szufladę po prawej stronie, żeby znaleźć jakąś folię. To nie było trudne. Wziąłem pierwszą lepszą i owinąłem nią talerz, po czym włożyłem go do lodówki. Zrobiłem to z prostej przyczyny. Uważam, że nie należy marnować jedzenia, bo pewnego dnia naprawdę może go zabraknąć. Skoro tu już skończyłem musiałem zrobić jeszcze jedną rzecz. Znaleźć jakieś źródło światła. W końcu idę do biblioteki. Obszukałem chyba wszystkie szuflady, szafki, szukałem nawet pod zlewem i w końcu w czymś, co przypominało skrzynkę pod wysokim napięciem znalazłem latarkę. Pierwszy raz cieszyłem się tak, że mam coś takiego w ręku. Ale nic dziwnego. To pewnie przez moją sytuację. Nie powiem, żeby życie zawsze układało się po mojej myśli, ale patrząc wstecz zacząłem doceniać wszystkie dobre i złe rzeczy, które nie spotkały. Może dlatego, że żadne nie równały się z tym, co przechodzę teraz.
Biblioteka. Zgubiłem się. Byłem pewny, iż jestem w części biblioteki, ale nie w tej co chciałem. To pomieszczenie było małe. Wszędzie były jakieś obrazy nietypowo ubranych ludzi. Nie wyglądali na kapłanów shinto. Na półkach stały grube księgi z bardzo ozdobnymi okładkami. Wręcz do przesady. Jedną nawet udało mi się przez przypadek zwalić na ziemię. Huk był głośny. Myślałem, że wszystkich obudzę. Na szczęście nic takiego nie miało miejsca. Musiałem podnieść ją dwoma rękami, bo była bardzo ciężka. W dodatku latarka mi w tym przeszkadzała i w konsekwencji księga ponownie wyładowała na ziemi. Jednak tym razem odtworzyła się. Kucnąłem i poświęciłem. Z pierwszych kilkunastu linijek tekstu wynika, że była o panowaniu Franków i upadku kultury Galii powstrzymanym dopiero pod koniec VI wieku. Postanowiłem sprawdzić czy wszystkie książki tutaj są o podobnej tematyce. Wyciągałem je na chybił trafił i przeglądałem strony. Pierwsza mówiła o Rzymie w IV wieku, który posiadał archiwum i bibliotekę papieża Damazego. Tam znajdowały się najważniejsze i najcenniejsze dzieła dotyczące spraw kościoła. Co do drugiej księgi miałem nieco wątpliwości. Wyglądała jak wielki spis różnych bibliotek, co tylko potwierdzała treść. Autorem był niejaki biskup Clermont Sidonius Apolinaris. Napisał, że to informacje o wielu bibliotekach w południowej Galii z czasów po najazdach Attyli. Ponadto opisał zbiór prefekta Galii Tonantiusa Ferreolusa, jaki znajdował się w posiadłości zwanej Villa Prusiana w pobliżu Nimes. Najwidoczniej tutejszy zbiór jest poświecony religijnej tematyce. Chyba ktoś tu był lub jest zainteresowany piśmiennictwem wysokich dostojników duchownych i świeckich. Jednak mnie to nie interesowało, dlatego postanowiłem powkładać wszystkie książki na miejsce. Tak też uczyniłem. Przy czym natknąłem się na coś nietypowego. W koncie stało lectrinum. Wiem, że coś takiego stosowały kraje europejskie, ale nie zagłębiałem się w to. Teraz tylko chciałem znaleźć to pomieszczenie, które od samego początku było moim celem. Ponownie zacząłem poszukiwania. Wyszedłem tylnym wyjściem i o dziwo od razu trafiłem na właściwą drogę. Wyznaczając sobie trasę latarką doszedłem do samego końca. Oświetlając książki znalazłem "Aru aho no issho" i wyciągnąłem ją. Tak samo jak poprzednim razem półka się uchyliła. Nie czekając na nic popchnąłem ją bardziej i wszedłem do środka zamykając się z drugiej strony. Zapaliłem światło i odłożyłem zgaszoną latarkę. Jednak zanim zabrałem się za książkę zacząłem wpatrywać się w ten miecz na ścianie. Korciło mnie, żeby go ściągnąć, ale nie chciałem go uszkodzić. Może kiedyś uda mi się go chociaż potrzymać. Teraz już odsunąłem pudełka i wybrałem to właściwe. Otworzyłem je i po chwili wyjąłem z niego "miłość nienawidzi tragedii". Chciałem od razu zabrać się za czytanie, jednak rozsądniej byłoby wrócić do swojego pokoju. Zresztą byłem śpiący.
Powrót odbył się bez większych przeszkód. Jak tylko znalazłem się w pokoju od razu padłem na łóżko. Z myślą, że jutro zacznę lekturę zapadłem w sen.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz