wtorek, 18 czerwca 2013
Klatka 20
Ten rozdział dotyczy Espady, ale głównie chodzi o Ulquiorrę i Grimmjowa. Mam nadzieję, że mniej więcej będziecie wiedzieli o co chodzi. Jeśli nie, to powiem, że jeżeli napiszę o nich coś jeszcze, a napiszę, to wyjaśnię kto, co i dlaczego. Narazie sama muszę to ogarnąć XD
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-W porządku? - spytał głaszcząc ją po głowie.
-Tak. - powiedziała przysuwając się bliżej niego.
-Nie martw się. Wszystko będzie dobrze. - wziął ją za rękę, po czym oboje ruszyli w stronę wyznaczonego miejsca. Przeszli przez długi korytarz i w końcu stanęli przed drzwiami. Wtedy mała mocniej ścisnęła jego dłoń.
-Starrk...
-Nie bój się. Aizen-sama na pewno się zgodzi. - zapewnił otwierając drzwi. Po chwili znaleźli się w środku. Oczom dziewczynki ukazała się ogromna przestrzenna sala z wielkimi szklanymi oknami wpuszczającymi dużo światła do pomieszczenia. Na wprost niej stał ogromny długi stół, przy którym niektóre miejsca były zajęte. Kiedy zauważyła, że jeden z siedzących na nią patrzy schowała się za Starrkiem. - Spokojnie. - powiedział idąc razem z nią w stronę swojego miejsca. Usiadł obok Harribel, po czym posadził sobie dziewczynkę na kolanach. Ta mocno do niego przyległa. Szczerze mówiąc bała się. Co prawda Coyote cały czas ją zapewniał, że wszystko się uda, nawet jej obiecał. A co jeśli złamie obietnicę i ją porzuci?
-Kto to? - spytał patrząc na dziewczynkę siedząca pod ścianą.
-To... - spojrzał w tę samą stronę - Jedna z osób przeznaczonych do agencji.
-Przecież to dziecko. - stwierdził oczywisty fakt. Rozumiał jeszcze werbowanie dorosłych, ale dzieci? Nie lubił czegoś takiego.
-No i co? - spytał zdziwiony Nnoitra. To chyba pierwszy raz gdy Starrk się kimś przejął. - Kazano nam zabrać ich wszystkich. Bez wyjątku.
-A jej rodzina?
-Sami ją nam oddali. - powiedział z lekkim uśmiechem niedowierzania. Był przy tym i matka tej dziewczynki wręcz wydawała się zadowolona, że się jej pozbędzie. Tak jakby od wieków tylko na to czekała. Coyote zaś wciąż na nią patrzył. Nie mógł oderwać od niej wzroku. Zwłaszcza, że dziewczynka również patrzyła na niego. Jej wzrok był strasznie smutny. Nagle coś w nim drgnęło. Ruszył w jej stronę. Kiedy znalazł się przy niej kucnął, po czym zapytał:
-Jak masz na imię?
-Lilynette. - odpowiedziała prawie szeptem.
-Zaopiekuję się tobą. Obiecuję. - na to dziewczynka zrobiła wielkie oczy. Prawie tak wielkie jak Nnoitora, który słysząc to szybko do nich podbiegł.
-Ch-Chwilunia. Ty tak na poważnie?
-Tak. - odparł stanowczo biorąc ją na ręce.
-I jak ty sobie to wyobrażasz?
-Normalnie.
-Przecież ona należy do transportu, a co za tym idzie należy do Aizena. Nie możesz tak po prostu...
-Wykupię ją. - przerwał dając mu do zrozumienia, że nie chce się wdawać w dyskusję na ten temat. Poza tym cokolwiek by mu nie mówiono, nie zamierzał zrezygnować. To pierwszy raz gdy poczuł coś takiego. Zapragnął zaopiekować się Lilynette, dać jej dom.
-Ja pierdolę. - stwierdził Nnoitra zakrywając oczy dłonią. Nie spodziewał się, że Coyote wymyśli coś takiego. Ale również wiedział, że raczej nie przekona go. No i szczerze mówiąc nie miał nic do tego. Może to i lepiej. - Ej, Ulquiorra, chodź tu! - zawołał. Na szczecie zielonooki go nie zignorował, co zwykle miało miejsce, i podszedł.
-O co chodzi?
-Jest jakaś szansa, żeby wykupić ją od Aizena? - spytał wskazując wzrokiem na małą. Schiffer spojrzał na dziecko. Nie sądził żeby ona to wymyśliła, a tym bardziej Jirugo. Więc zapewne to był pomysł brązowowłosego. Aczkolwiek nie zamierzał pytać o powody. Tutaj były one nie istotne.
-Jeżeli całe przedsięwzięcie na tym nie ucierpi, Aizen-sama może się zgodzić. - Starrk był naprawdę rad. Skoro Ulquiorra tak powiedział, znaczy że jest cień szansy na powodzenie.
-Kim jest ta młoda dama? - spytał wciąż mierząc ją wzrokiem.
-Lilynette Gingerback. Chciałbym ją od ciebie wykupić, Aizen sama. - od razu przeszedł do rzeczy. Nie zamierzał tego przeciągać. Chciał to załatwić jak najszybciej. Zwłaszcza, że dziewczyna tuliła się do niego. Zapewne ze strachu. Wiedział, że to przez Sousuke. I miał rację. Przez ten jego wzrok czuła jakby robiła coś złego a w konsekwencji zostanie zabrana i już nigdy nie zobaczy Starrka. Coraz bardziej się bała, co zaowocowało łzami. Coyote poczuł, że jego koszula robi się mokra. - Aizen-sama. - powiedział czekając na decyzję.
-Niech będzie. - odparł po chwili. Nie robiło mu różnicy czy młoda trafiłaby do jakiegoś klienta czy do jednego z jego pracowników. Poza tym to pierwszy raz gdy widzi, że tak bardzo na czymś zależy brązowowłosemu, toteż pomyślał, iż będzie ciekawie. Chciał zobaczyć jak potoczą się ich losy. - Możesz ją zatrzymać. - dodał na co Nnoitra się uśmiechnął. Kto by pomyślał, że tak łatwo pójdzie. Harribel i Nelliel również się uśmiechnęły w duchu. Naprawdę się cieszyły, że ktoś zaopiekuje się małą. Zrobiłyby to samo na jego miejscu, ponieważ widziały jak wiele dzieci jest zmuszana do prostytucji. Gingerback miała być jednym z nich.
-Naprawdę?! - krzyknęła podrywając się - Naprawdę mogę zostać ze Starrkiem? - spytała z nadzieją w głosie wycierając łzy.
-Tak. - potwierdził, po czym zwrócił się do osoby stojącej obok niego - Gin, przynieś dokumenty. - Ichimaru wyszedł z pomieszczenie żeby zaraz wrócić z potrzebnymi papierami. - Ale zanim dopełnimy formalności chcę pogratulować wszystkim udanego zlecenia. Świetnie się spisaliście. Zwłaszcza ty, Ulquiorra.
-Dziękuję, Aizen-sama. - zielonooki lekko się skłonił.
-Tsk. - zareagował na to Grimmjow. Spieszyło mu się, więc Aizen mógłby się streszczać, a nie rozwodzić nad tym jaki to Schiffer jest cudowny.
-Zatem... - puścił reakcję niebieskowłosego mimo uszu - Mój bliski przyjaciel zaproponował mi wykonanie pewnego zlecenia. Potrzebuje zaufanych osób do zrealizowania go. Chciałbym żebyście wzięli udział w tym przedsięwzięciu.
-Wszyscy? - spytał Nnoitra.
-Nie. Właściwie to już wybrałem. Tym zajmą się Tia, Szayel i Yylfordt.
-Tak jest. - odpowiedzieli jednogłośnie.
-Ty zaś Nelliel... - kobieta słysząc swoje imię spojrzała na niego - Zostaniesz zatrudniona jako nauczycielka.
-Nauczycielka? -zdziwiła się. Co prawda zanim dołączyła do Espady pracowała jakiś czas w szkole, ale to było dawno.
-Tak. O szczegółach dowiesz się później. Teraz możecie odejść. Ty, Grimmjow... - niebieskowłosy się zatrzymał - ...zostajesz.
-Wiesz dlaczego tu jesteś, prawda? - spytał Sousuke uważnie na niego patrząc.
-Domyślam się. - szczerze mówiąc był tego pewien. Wiedział, że Aizen przysłał Ulquiorrę po to żeby odzyskać swoją własność, a że zrobił to pod przykrywką zlecenia, to był najłatwiejszy sposób aby doszło do tej konwersacji.
-Kiedy nas opuszczałeś wziąłeś coś bardzo cennego. Chcę żebyś mi to zwrócił.
-Myślisz, że ot tak oddam ci to? Nie ma mowy. Nie po tym co zrobiłeś.
-Naprawdę nie rozumiem o czym mówisz. Jednakże kradzież jest kradzieżą. Gdybym chciał od razu mógłbym wysłać cię do więzienia, ale nie zrobiłem tego, licząc że jednak zmądrzejesz. Jednak w takim wypadku...
-Grozisz mi?
-Ostrzegam.
-Wiesz... w interesach chodzi o to żeby żadna ze stron nie była stratna. A ja nic nie zyskam jeżeli ci to oddam. - wstał, po czym opuścił pomieszczenia. Aizen chwilę milczał analizują sytuację. Grimmjow zaczynał sobie za dużo pozwalać. Ale nie zamierzał tracić na niego czasu. Miał ważniejsze sprawy. Aczkolwiek niebieskowłosy miał coś, co było mu potrzebne i chciał do odzyskać. Najlepiej natychmiast. Dlatego wiedział kto powinien się tym zająć. - spojrzał na zielonookiego - Teraz wszystko zostawiam w twoich rękach, Ulquiorra. Oczekuję sukcesu, rozumiesz?
-Tak, Aizen-sama.
-Możesz odejść. - Schiffer tylko popatrzył na Ichimaru, który dziwnie się uśmiechał, po czym opuścił pomieszczenie.
-Zrobiłeś to specjalnie, prawda, premierze Aizen? - spytał Gin podejrzewając jakie są jego prawdziwe intencje.
-Nie wiem o czym mówisz. - odparł wstając z krzesła.
-To okrutne z twojej strony. - powiedział jakby się martwił o zielonookiego - Bawić się uczuciami innych...
-Doprawdy? Przecież mógł odmówić.
-Odmówić? Tobie? Nieśmiałby.
-Wyczuwam w twoim głosie nutkę sarkazmu, Gin. - spojrzał na niego z ukosa.
-Nic z tych rzeczy. - zaprzeczył machając dłonią - Po prostu uważam, że każdy ma prawo do szczęścia.
-Rozumiem. A co z tobą?
-Ze mną? -zamyślił się - Cieszę się że nie jestem już jej kłopotem.
-A nie chciałbyś jej zobaczyć?
-Zobaczyć? - leciutko się uśmiechnął - Nie sądzę.
Grimmjow szedł z kluczami w ręku gotowymi do otwarcia swojego pokoju. Przeszedł przez korytarz i trafił do następnego, w którym zaczynały się pokoje pracowników. Traf chciał, że przed jego zobaczył nieproszonego gościa opartego o ścianę. Uśmiechnął się wiedząc dlaczego zielonooki się zjawił. To było oczywiste. Teraz już stojąc obok niego otworzył drzwi i jak gdyby nigdy nic bez słowa wszedł do środka. Zaraz po nim wszedł zielonooki i zamknął drzwi.
-Czego chcesz? - spytał Grimmjow kładąc klucze na stoliku. Nie słysząc odpowiedzi odwrócił się w stronę adresata. Ten go zaskoczył. - Co ty robisz? - spytał widzą jak Ulquiorra rozpina koszulę.
-Mam dopilnować, aby własność Aizen-samy wróciła do niego.
-Dlatego się rozbierasz? - zielonooki nie odpowiedział. Nie widział jakiejkolwiek potrzeby rozmowy czy wyjaśnień. Przyszedł tu w określonym celu. Miał tylko przekonać Grimmjowa. To wszystko. Sądząc po słowach Souseke, ten zostawił mu dowolny sposób przekonywania. Czarnowłosy pomyślał, że ten będzie najlepszy.
-Aizen kazał ci to zrobić? - spytał z lekkim niedowierzaniem. Miał się przespać z Ulquiorrą za jakiś kawałek papieru? Musiał chyba sporo znaczyć dla Aizena skoro go wysłał. To w tym wszystkim było najdziwniejsze. Przecież premier mógł przysłać jakieś kobiety czy coś w tym stylu, więc dlaczego to akurat musi być Schiffer? To w ogóle mu się nie podobało. W końcu z gajami miał tyle wspólnego co nic. W dodatku mógł śmiało powiedzieć, że nienawidzi zielonookiego, więc z jakiej racji miałby to zrobić? Teraz tylko jedno cisnęło mu się na usta. - Wyjdź. - rozkazał. Zielonooki nie posłuchał. Zamiast tego podszedł do niego. - Ty cholerny... - chwycił go za koszulę - Powiedziałem, że nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. Wiec jeśli myślisz, że coś takiego...
-Przyszedłem tu tylko i wyłącznie w interesach. Dlatego chciałbym żebyś się pospieszył. Mam jeszcze kilka spraw do załatwienia.
-No ja nie wątpię. - puścił go - Zawsze byłeś taki... zajęty. A ja nie mam ochoty tracić na ciebie czasu, więc zjeżdżaj do cholery. - czarnowłosy nic nie odpowiedział tylko zdjął swoją koszulę. Nie mógł tak po prostu nie wykonać rozkazu przełożonego. Jeszcze nigdy nie zawiódł Aizena i teraz nie będzie inaczej.
-Co robisz? - spytał wkurzony kiedy Ulquiorra rozpiął jego pasek od spodni.
-Miejmy to już za sobą. - zaproponował ściągając jego rozporek w dół. Grimmjow myślał, że wyjdzie z siebie. Nie miał pojęcia dlaczego do Ulquiorry nie dociera to co mówi. "Nie" znaczy "nie". Skoro Aizen był taki mądry przysyłając tu zielonookiego to lepiej sam by się pofatygował. Ale jak zwykle musi wysyłać zastępstwo.
-Już ci mówiłem. Nie jestem pedałem. - powiedział dosadnie.
-Wtedy nie miałeś oporów. - Jaegerjaquez na samą myśl o tym miał ochotę rozpierdolić wszystko w wokół. Sądził, że po dwóch latach zapomni, ale tak się nie stało.
-Kurwa mać! Naćpałem się! - wyjaśnił dobitnie - Wtedy było mi wszystko jedno kogo będę pieprzył, a że ty byłeś pod ręką... Sam rozumiesz. To był jednorazowy numer. Taki... skok w bok.
-Grimmjow, nie wyjdę stąd dopóki nie odzyskam własności Aizena-samy. - powiedział bardzo poważnym tonem. Jaegerjaquez wiedział, że zielonooki raczej nie odpuści i będzie mu zawracał gitarę dotąd, aż nie dopnie swego, dlatego w tym momencie postanowił zmienić taktykę. Skoro Ulquiorra jest taki cwany i upiera się trzeba mu pokazać co się dzieje gdy ktoś z nim zadziera. I niebieskowłosy znał wyśmienity sposób.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz