wtorek, 18 czerwca 2013

Klatka 28


~Alex i ~akuma mimi; Dziękuję Wam za dobre słowo :)

I tak oto po miesiącu powracam z... 6 częściami "pamiętnika". Wiem, że być może wszyscy czekali na "Pana i Władcę" ze względu na Ichigo, który pod koniec... umarł? (czy ktoś to zauważył? XD) Ale to się dopiero okaże. Narazie czytajcie to XD 
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

To był dzień porządków. Razem z Rukią ustalili, że wysprzątają każdy kąt mieszkania. Niestety pech chciał, że dziewczyna musiała wyjść i zostawiła go tutaj samego z tym wszystkim, nakazując sprzątanie. No i co mógł zrobić? W końcu to Rukia. Z nią nie ma dyskusji. Dlatego nie zwlekając obrał sobie za cel najbardziej zagracone pomieszczenie w całym domu. Składzik. Była w nim masa przeróżnych rzeczy, które nikomu do niczego nie były potrzebne. Jeszcze pamiętał jak mieszkał tutaj to był w nim nienaganny porządek. Naprawdę nie wiedział co Rukia robiła że aż tak go zagraciła. Ale w końcu nie widzieli się ponad rok. A w tym czasie mogło się wiele zmienić.

W trakcie przeglądania zawartości jednego z pudełek znalazł wielką książkę w kolorowej oprawie. Z ciekawości otworzył. Na pierwszej stronie widniało kilka zdjęć. To była Rukia w młodości. Jak zwykle uśmiechnięta. Taką właśnie ją zapamiętał. Przewrócił kartkę. Tutaj oprócz dziewczyny był ktoś jeszcze. Mężczyzna. Miał długie ciemne włosy, dumne spojrzenie no i typowy dla siebie poważny wyraz twarz. Od razu go poznał. Chwilę się przyglądał, po czym przewrócił kartkę. Znów ten sam człowiek. Kolejne strony też były poświecone jemu. Oglądając to Renji uśmiechał się lekko. Kto by przypuszczał, że Rukia ma jakiś album ze zdjęciami rodzinnymi. Nigdy nic nie wspominała o rodzinie. Co prawda wiedział, że miała siostrę, ale o tym również dowiedział się przez przypadek. Aczkolwiek dziewczyna nie zachowywała się tak jakby chciała to ukryć. Po prostu nie mówiła o tym, a on nie pytał. Przecież nie musiał znać jej przeszłości żeby z nią być. Nawet teraz uważał, że tak jest dobrze. Odkąd wrócił do niej ani razu nie wspomniał o Byakuyi. Chciał zapomnieć. O nim, o tym co się między nimi wydarzyło, jeśli można to tak nazwać i o tym co wtedy czuł gdy byli razem. Ale to nie takie proste. Myślał o nim częściej niż przewidział. Nawet teraz rozpamiętywał te ich spotkania. Było ich niewiele, bo zaledwie trzy, ale miał wrażenie, że coś się wtedy stało. Wrócił pamięcią do ich pierwszego spotkania.

(To co będziecie zaraz czytać to przypomnienie. Zebrałam to w całość, ale niektóre fragmenty pominęłam. Jeżeli ktoś czytał wcześniejsze opowiadania to na pewno zauważy. W takim wypadku, niech taka osoba zatrzymuje się tylko na pogrubionej czcionce i treści zaczynającej się od "nie wiedział co zrobić")

(...)

-Więc, co cię tu sprowadza? - nalał na talerzyki trochę alkoholu i podał mu jeden.
-Przyszedłem odpocząć.
-Odpocząć? Tutaj? - zdziwił się - Chyba pomyliłeś budynki. Gorące źródła są ulice dalej.
-Nie miałem dokąd pójść. - spojrzał na przesłonięte okno.
-Nie wydaje mi się żeby ktoś taki jak ty nie miał się gdzie podziać.
-Dlaczego tak uważasz?
-Nosisz kenseikan wiec nie ma wątpliwości, że należysz do klanu Kuchiki.
-Gdzie ja mam głowę. - westchnął patrząc na swoje odbicie w lustrze - Przyzwyczaiłem się, że zawsze mam go na głowie i zapomniałem zdjąć jak tu przyszedłem. To pewnie dlatego tutejszy dyrektor był dla mnie bardzo miły.
-A dziwisz się? Mieć kogoś z tak słynnej rodziny za klienta to naprawdę rzadkość. - wypił trochę sake.
-Dlaczego ja tu w ogóle przyszedłem?
-To ja mam wiedzieć, ty... - urwał lekko zmieszany - Właściwie to nie wiem jak mam się do ciebie zwracać.
-Nazywam się Kuchiki Byakuya.
-A niech mnie! - krzyknął ze zdziwienia - To znaczy... nie do wiary! Głowa rodziny tutaj? Kto by pomyślał, że wyglądasz normalnie.
-Przepraszam, że jestem normalny.
-Nie, nie. Nie o to mi chodziło. Z tego, co słyszałam to miałeś być blondynem o zielonych oczach i chodzić w śnieżnobiałej szacie.
-Rozczarowałem cię? - spojrzał mu w oczy co wywołało u niego lekki dreszcz.
-Nie, podobasz mi się. Eee... to znaczy... jest w porządku. - zaczerwienił się.
-Rozumiem. - lekko się uśmiechną.
-Więc gdzie chcesz to zrobić?
-Co takiego?
-Przyszedłeś tu i nie wiesz?! Rany, to jest...
-Nie przyszedłem tu żeby się z kimś przespać.
-Nie?
-Chciałem żeby ktoś mi dotrzymał towarzystwa.
-Skoro tak chcesz towarzystwa to wracaj do żony. - wstał - Myślę, że niepotrzebnie zawracasz mi głowę. - skierował się do wyjścia.
-Zapłacę. - wyciągnął stosik pieniędzy.
-W takim razie chyba mogę zostać. - usiadł przy stole - To o czym chcesz pogadać?
-Chciałbym poznać twoje imię.
-Reira.
-Ładnie.
-Dzięki.
-Masz piękne oczy. Taki widok to rzadkość.
-Hmm? - zachłysnął się napojem - A twoja żona?
-Jest piękną kobietą, ale-
-Małżeństwo z rozsądku, huh? Współczuję.

(...)

-Coś się stało? - spytała widząc, że coś go trapi.
-Nie, nic. Tylko...
-Co?
-Chciałbym cię zapytać o jedną rzecz.
-O rany! - spojrzał na zegarek na ścianie - Już późno. Miło było cię poznać. - wziął pieniądze - Zapraszamy ponownie.
Chciał otworzyć drzwi jednak został zatrzymany. Byakuya chwycił go za rękę i przyciągnął do siebie. Natychmiast złączył swoje usta z jego w głębokim pocałunku. Po chwili delikatnie odsunął swoją twarz.
-Przy mnie nie musisz udawać. - kawałkiem rękawa starł szminkę z jego ust.
-Od kiedy wiesz?
-Domyślałem się tego odkąd cię zobaczyłem i w dodatku powiedziałeś: "nie chciałem cię obrazić". Ale teraz już jestem pewien.
-Cholera. - odwrócił wzrok - Właśnie dlatego mówiłem, że bogacze są podli. Chcesz z powrotem pieniądze?
-Nie. - sięgnął do kieszeni, wyjął taki sam stosik banknotów i włożył mu w dłoń - Potraktuj to jako bonus.
-Bonus? - spytał lekko przestraszony kiedy Byakuya objął jego twarz dłońmi.
-Chcę się z tobą kochać.
Z dłoni chłopaka wyleciały wszystkie banknoty i spadły na ziemię. Był w szoku. Zwykle, kiedy dowiadywano sie, że jest mężczyzną każdy uciekał aż się za nim kurzyło. Przez to ciężko było znaleźć jakiegoś dobrego klienta. Nieliczni zostawali, ale i tak tylko, kiedy naprawdę mocno sie spili. Jednak wtedy też trzeba było udawać. Ale w tym momencie całe pięc lat uczenia się chodzenia na szpilkach, modyfikowania głosu czy usilnych prób zrobienia z siebie kobiety, "bo tak będzie łatwiej", poszło na marne. {Mam nie udawać? Już nawet nie wiem kim jestem.}. Byakuya wziął jego dłoń i ucałował jej spód. Potem nadgarstek. Szybko znalazł się przy szyi i składał na niej pocałunki, co wywołało u chłopaka lekkie podniecenie i zaskoczenie. Jeszcze nikt nie zrobił czegoś takiego. Wszyscy inni czekali tylko żeby sie wypiął. Zapomniał, co to jest gra wstępna, ale czy to, co się teraz dzieje można by tak nazwać?
-Coś nie tak? - spytał Kuchiki kiedy chłopak zacisnął dłonie na jego ramionach.
-To chyba ja powinienem o to spytać. - zwrócił się swoim naturalnym głosem - Wiedząc, że jestem facetem nadal chcesz to zrobić. Nie powinieneś mnie wyzwać od najgorszych i sobie pójść?
-Moje uczucia nie są aż tak płytkie.
-To ci się chwali, ale przecież jesteś...
-Przeszkadza ci to?
- Nie, ale to nie w porządku.
-Zapomnij o tym. Teraz chcę być tylko z tobą.
-Chyba nie mam wyboru. Usiądź tam. - wskazał matę, a kiedy Kuchiki usiadł chłopak zdjął mu keisekan i odłożył na bok - Domyślam się, że to twój pierwszy raz z innym mężczyzna więc pozwól, że ja się wszystkim zajmę. Broń Boże nie traktuję cię jak jakiegoś amatora. ... - dodał widząc groźny wzrok Byakuyi.
-Mogę cię jeszcze tylko zapytać o jedną rzecz?
-Jaką? - rozwiązał kokardę, zrzucił z siebie kimono i uklękną przed nim.
-Jak brzmi twoje prawdziwe imię?
-Czy to ważne?
-Ja naprawdę... - Kuchiki złapał go za podbródek i przyciągnął do siebie - ...chciałbym wiedzieć.
-Ren... - odwrócił wzrok - Renji.
-Renji. - powtórzył i pocałował go.
Kiedy ich usta wzajemnie się dotykały chłopak uświadomił sobie, że dzisiaj złamał pewną zasadę. "Nigdy nie całuj klienta w usta." To zawsze źle się kończyło. Sam nawet był świadkiem kilku wydarzeń spowodowanych nie przestrzeganiem tego. Zwykle takie osoby miały złamane serce, jakby to była jakaś klątwa. Przecież jeden pocałunek nie może sprawić, że się w kimś zakochasz, prawda? Jednak ta osoba, która to wymyśliła chyba miała rację. Coś w tym było. Ale czy to ważne? Czerwonowłosy odsłonił klatkę piersiowa Byakuyi i zajął się lewym sutkiem. Najpierw delikatnie, spokojnie, tylko czubkiem języka zataczał kręgi by za jakiś czas zassać sie mocniej. Zaczął schodzić w dół. Całował jego ciało dochodząc do krocza. Wtedy poczuł dłoń na swoim policzku.
-Renji.
-Hmm? - podniósł głowę i ujrzał przebite spojrzenie.
-Przestańmy.
-Nie chcesz?
-Chciałem i nadal chcę, ale... czuje, że w ten sposób cię wykorzystuję.
-Daj spokój. Już dawno przestałem się przejmować takimi rzeczami.
-Nie powinno ci być to obojętne.
-Może i tak. - odwrócił wzrok przypominając sobie chwilę gdy postanowił porzucić swoją godność i zostać prostytutką.
-Renji... - nagle Kuchiki przyciągnął go do siebie i mocno przytulił - ...wysłuchasz mnie do końca?
-Płacisz, wymagasz. - przyległ do jego klatki piersiowej.
Byakuya okrył go jego kimonem i trzymał w ramionach póki nie zasnął.

(...)

-Czy dotrzymasz mi towarzystwa, moja pani?
Kiedy otworzyłem oczy nie mogłem uwierzyć, że to naprawdę on.
-Przyszedłeś! - krzyknąłem, co wywołało zwrócenie na mnie uwagi przez obecnych i moje lekkie zawstydzenie.
-Mogę cię porwać na chwilę? - spytał lekko sie uśmiechając.
-Jasne.
-Pozwolisz? - wyciągnął ręce.
Usiadłem na barierce odwrócony w jego stronę. On złapał mnie za biodra i postawił na ziemi. Oczywiście nie obeszło się bez zdziwionych spojrzeń ludzi wokół. Można powiedzieć, że wyglądałem jak księżniczka, która spotkała swojego wybawiciela. Ale życie to nie bajka. Wziąłem go pod rękę i oboje skierowaliśmy się w ciche miejsce gdzie mogła przebywać tylko elita wraz ze swoimi wybrankami. Był to niewielki teren wyłożony trawnikiem, na środku stała fontanna, prawie wszędzie rosły wiśniowe drzewa, pod którymi stały ławki. Aż dziw brał człowieka, że coś takiego znajduje sie za burdelem. Właściciel stwierdził, że im więcej wygód masz tym więcej zarabiasz i kiedy się dorobił pozmieniał różne rzeczy. Można powiedzieć, że dzięki temu zaczęło nas odwiedzać więcej urzędników i innych bogaczy. Większość ludzi nazywała to miejsce "temptation park" .
-Zostawiłeś to. - powiedziałem kiedy oboje usiedliśmy na ławce a ja wyciągnąłem kenseikan - Zrobiłeś to specjalnie?
-Nie zaprzeczę. - wziął go - Ale cieszę się, że go nie zniszczyłeś.
-Za kogo ty mnie masz?! - uniosłem się ale zostałem uciszony szybkim pocałunkiem - Nie możesz tak robić!
-Dlaczego?
-Ludzie patrzą.
-Niech patrzą.
-Poza tym masz szminkę na ustach. - wyjąłem chustkę i zacząłem je wycierać - Coś sie stało, prawda?
-Czemu tak uważasz?
-Nie jesteś typem osoby, która chodzi dwa razy w to samo miejsce jeżeli nie ma powodu.
-Wiesz... moja żona... - spuścił wzrok - ...dzisiaj był jej pogrzeb.
-Jak to? To znaczy, przykro mi.
-To nie twoja wina. To ja nie byłem przy niej kiedy mnie potrzebowała. Nawet teraz...
-Zamiasttam być włóczysz się po burdelach, tak?
-Uważasz, że jestem bezduszny?
-Nie mam prawa cię osądzać. Sam nie jestem lepszy. - położyłem swoją dłoń na jego - Nie powinieneś tutaj przychodzić. Tak będzie lepiej.
-Lepiej, mówisz...
-Pamiętasz co mi wczoraj powiedziałeś? "Jeśli ja nie będę przestrzegał prawa, to kto będzie?" Tu masz odpowiedź na wszystkie twoje pytania.
-Jednak słuchałeś.
-Oczywiście, jak w mordę strzelił! - odwrócił głowę w bok jakby się obraził.
-Takie zachowanie nie przystoi pięknej damie.
-Nie żartuj ze mnie.
-Co mam zrobić?
-Myślę, że powinieneś wrócić do domu.
-A czy nie wróciłbyś razem ze mną, Renji?
-Że jak?! - prawie spadł z ławki.
-Chciałbym cię stąd zabrać. Co robisz? - spytał gdy chłopak przyłożył dłoń do jego czoła.
-Sprawdzam czy nie masz gorączki.
-Chodźmy. - wziął go za rękę.
-Ej, chwila! Czekaj! - krzyczał ciągnięty przez Byakuyę - Poczekaj! Zatrzymaj się! Powiedziałem stój!!! - gwałtownie się zatrzymał tym samym zmuszając szlachcica do odwrócenia się w swoją stronę - Co ty wyprawiasz?
-Powinieneś być mi wdzięczny. Przecież dużo ci zapłaciłem.
-Zrobiłeś to bo myślałeś że padnę ci do stóp?
-Nie narzekaj i rób co mówię. - spojrzał zimnym wzrokiem - W końcu jesteś tylko zwykłą... - urwał bo został spoliczkowany.
-Ty... Dlaczego właśnie ty musiałeś to powiedzieć? - zacisnął pięści - Większość kasy poszła dla szefa, ale ja nie wydałem ani grosza! Jeśli chcesz to będę harował i zwrócę ci wszystko... więc czemu...
-Renji... - zaczął gdy dotarło do niego co zrobił.
-Nie chcę cię więcej widzieć!!! - krzyknął najgłośniej jak potrafił.

(...)

-C-Co ty tutaj robisz?! - Renji mało nie padł widząc twarz gościa, który chwilę temu odwrócił głowę w jego stronę.
-Nie ładnie tak rozmawiać w drzwiach. Usiądź proszę. - chłopak zignorował te słowa.
-Mówiłem, żebyś tu więcej nie przychodził. Dlaczego nie posłuchałeś?
-Ponieważ dostałem zaproszenie. - wyjaśnił łagodnym tonem. Chłopak przyjrzał się uważnie. Rzeczywiście. Miał zaproszenie. Znaczy, że przyszedł tu tylko jako klient. Z jednej strony Renji czuł ulgę, ponieważ jest szansa, że szybko się uwinie i będzie po kłopocie,. Jednak z drugiej strony czuł, że to ich spotkanie znów "źle" się skończy.
-Dobra. - powiedział stanowczo ponieważ chciał mięć to już za sobą - Więc gdzie chcesz to zrobić?
-Nie przyszedłem tu, żeby się z kimś przespać. - czerwonowłosy już słyszał to zdanie. Była to odpowiedź na to samo pytanie które zadał przy pierwszym spotkaniu. Ale nie to go teraz zastanawiało. Zauważył, że Byakuya dziwnie na niego patrzy. Od razu zrozumiał o co chodzi.
-Nie patrz! - krzyknął odwracając do niego plecami. Sam nie wiedział dlaczego tak zareagował. Kiedy miał innych klientów można powiedzieć, że nie czuł żadnych emocji. Zrobił swoje i na tym się kończyło. Ale przy Byakuyi było inaczej. Już wcześniej to zauważył. Czuł się skrępowany. Zwłaszcza, że miał na sobie ten wyuzdany strój. Co za wstyd. Nagle poczuł jak coś ciepłego ląduje na jego ramionach. Powoli się odwrócił i zobaczył szlachcica bez górnego odzienia.
-Teraz usiądziesz? - Renji był zaskoczony, ale już nie musiał się wstydzić swojego ubioru. Dlatego zajął miejsce po drugiej stronie stolika. Zaciskając w dłoniach ubranie szlachcica siedział z głową odwróconą w bok i zastanawiał się co teraz zrobić. Pomyślał, że może zacznie rozmowę. Ale nie wiedział o czym mieliby rozmawiać. Zwykle nie musiał się w ogóle odzywać. Miał tylko spełnić obowiązek prostytutki. Ale teraz nic nie wskazywało, że będzie musiał się z niego wywiązać.
-Coś się stało, Renji? - Kuchiki przerwał tę nieznośną ciszę. Abarai bardzo się zdziwił, że szlachcic zapamiętał jego imię. Myślał, że po tym, co ostatnio mu powiedział, puści je i jego osobę w niepamięć, a tu taka niespodzianka.
-Nie, tylko...
-Zapomniałem się przedstawić. - wypalił nagle - Nazywam się Kuchiki Byakuya.
-Przecież wiem. - powiedział stanowczym tonem, ale szybko zorientował się o co chodzi. Teraz mieli udawać, że to ich pierwsze spotkanie. To by miało sens. Właściwie chłopak pomyślał, że to dobre rozwiązanie. Również dla niego. Bo po co pamiętać, prawda?
-Nazywam się Reira. Miło mi cię poznać.
-Więc co dzisiaj robiłaś? - to najgłupsze pytanie jakie można było zadąć męskiej prostytutce. Odpowiedź była oczywista. - Rozumiem.
-Nie, nie. - zaprzeczył - Z racji, że dzisiaj było nowe otwarcie lokalu nie kazano nam pracować. Można powiedzieć, że do wieczora miałam wolne. - Renji uśmiechnął się z przymusu i wbił wzrok w stół. Jednak to rozwiązanie nie było chyba zbyt dobre. Dlatego postanowił wrócić do poprzednich relacji.
-Wtedy... - zaczął powoli - Wtedy nic nie zaszło między nami, więc nie musimy udawać, że się nie znamy. Przecież jesteśmy dorośli. Chyba nic się nie stanie, jeżeli o tym porozmawiamy i wyjaśnimy sprawę.
-Wypiękniałeś od naszego ostatniego spotkania. - stwierdził ni z tego ni z owego Kuchiki. Właściwie chciał to powiedzieć jak tylko zobaczył chłopaka.
-Powiedziałem, że nie musimy udawać, ale to nie znaczy spoufalać się ze sobą! - znów się zaczerwienił. Szlachcic powiedział "wypiękniałeś". To chyba znaczy, że nie chwali go jako kobiety tylko mężczyznę. Teraz wydało mu się to dziwne, ponieważ Byakuya nie wykazywał żadnych skłonności gejowskich. Gdyby spytano o to Renjiego powiedziałby, że czarnowłosy jest w stu procentach hetero. Dlatego nie rozumiał skąd to stwierdzenie. Aczkolwiek nie uważał, że to jakiś tani podryw czy coś w tym rodzaju. Nawet chłopak wiedział, że Kuchiki nie musiał stosować żadnych sztuczek, żeby go mieć. W końcu był prostytutką.
-Renji.
-Słucham?
-Przepraszam.
-Za co?
-Za to, co wcześniej powiedziałem. - Abarai wiedział o co chodzi i już miał powiedzieć, że nic się nie stało, ale jednak było mu przykro z tamtego powodu dlatego pozwolił Byakuyi kontynuować - Nie wiem co wtedy we mnie wstąpiło. Naprawdę nie chciałem cię obrazić.
-A jednak to zrobiłeś. - stwierdził Renji, a szlachcic spojrzał na niego ze zdziwieniem. Spodziewał się raczej odpowiedzi w stylu "nic się nie stało". - Ale nie gniewam się. Wiem, że nie zrobiłeś tego specjalnie. Już dawno o tym zapomniałem.

(...)

-Usiądź koło mnie. - powiedział Byakuya. Dla chłopaka to raczej zabrzmiało jak rozkaz. Nic nie mówiąc zajął miejsce koło niego. Jednak nie zbyt blisko. Chciał w ten sposób utrzymać dystans. Znów zapadła cisza. Chłopak nawet liczył w myślach upływający czas. W pewnym momencie Byakuya objął go w pasie i przysunął do siebie. Renji nie protestował. Aczkolwiek czuł się nieco dziwnie. Nie był przyzwyczajony do tak ludzkiego traktowania. Ale teraz czuł się taki… bezpieczny. Wiedział, że to zgubne uczucie, lecz nie mógł się powstrzymać od pozwolenia sobie na odczuwanie go.
-Kiedy tu przyszedłem powiedziano mi, że dostanę kobietę, która zrobi wszystko, co zechcę. - Renjiego uderzyły te słowa. Poczuł się jak przedmiot. Jednak to bardziej zabrzmiało tak jakby Kuchiki coś analizował, więc raczej nie obraził się za to. Aczkolwiek wolałby nie słyszeć takich rzeczy z ust Byakuyi. - Jednakże ty nie jesteś kobietą, więc to cię chyba nie dotyczy, prawda?
-Nie wiem. - powiedział obojętnym tonem - Mi powiedziano, że mam być do pełnej dyspozycji klienta.
-Rozumiem. - stwierdził z pełną powaga Byakuya - Renji.
-Słucham? - chłopak uniósł głowę. W tym samym momencie Kuchiki przycisnął go mocniej do siebie i pocałował. Abarai był zaskoczony, ale nie opierał się. Zamknął oczy i poddał chwili. Wkrótce obaj leżeli na podłodze. Byakuya uważnie przyglądał się mu. Pierwszy raz zobaczył chłopaka o tak długich czerwonych włosach. Ten widok był niezwykły. Tak jak za pierwszym razem, gdy się spotkali. Teraz Byakuya zdał sobie sprawę, że przez ostatnie dni myślał tylko o nim. Może czuł się winny i sumienie nie dawało mu spokoju, a może po prostu chciał go zobaczyć. Dlatego kiedy Urahara do niego zadzwonił i powiedział, co ma zamiar zrobić Kuchiki nie potrafił odmówić, ponieważ wiedział, że Kisuke zrobi to, czego on nie mógł.
-Czy coś się stało? - spytał Renji widząc jego minę. Szlachcic nic nie odpowiedział tylko pocałował go delikatnie. Wkrótce jego dłoń zaczęła wędrować po ciele młodzieńca i pocałunki też stawały się intensywniejsze. Nagle Renji poczuł jak dłoń szlachcica wędruje pod sukienkę. Zacisnął swoje dłonie na jego
plecach. Nie wiedział dlaczego, ale odczuwał lęk przed kontaktem fizycznym z Byakuyą. Nie rozumiał tego. Przecież już wiele razy był z innym mężczyzną, ale przy nim było jakoś inaczej.
-Zaczekaj… - westchnął.
-Co się dzieje, Renji? Przecież jesteś prostytutką. Powinieneś rozkładać nogi na zawołanie. - słowa Byakuyi zabolały. Bardzo zabolały. To dlatego, że chłopak dopuścił do siebie odczucia człowieczeństwa, a nie tylko zimnej pracy, którą musi wykonać. Wystarczyło tych kilka słów, żeby złamano w nim wszystko. Kuchiki raczej się tym nie przejął. Przewrócił go gwałtownie na brzuch i podwinął trochę jego sukienkę.
-Nie! - krzyknął Renji i Byakuja się zatrzymał. Właśnie w tym momencie zrozumiał jak chciał potraktować czerwonowłosego.
-Przepraszam. Zagalopowałem się.
Szlachcic podniósł się do siadu. Abarai zrobił to samo, przy okazji obsuwając sukienkę. Ponownie okrył się ubraniem, które dał mu Byakuya i odwrócił się do niego plecami. Znów obaj siedzieli w milczeniu. Aczkolwiek chłopak czuł na sobie spojrzenie szlachcica i nie śmiał się odwrócić, jednak postanowił przerwać tę ciszę.
-Byakuya-sama, ja... - nie dokończył ponieważ ktoś zapukał do drzwi.
-Przepraszam, mogę wejść?
-Proszę. - powiedział Byakuya.
Drzwi się otworzyły i do środka wszedł Szayel. Wodził po pokoju wzrokiem, aż w końcu zatrzymał go na Renjim.
-Ty, w tej sukience. Możesz stąd iść. - wydał prostą komendę, a widząc, że odbiorca nie zrozumiał powiedział prościej - Jesteś wolna.
-S-Słucham? - zdziwił się chłopak.
-Nie mam na to czasu. - podszedł do Renjiego, chwycił go za rękę i podniósł.
-Puszczaj!
-Renji. - odezwał się Kuchiki - Idź z nim. - chłopak nie wiedział dlaczego, ale został przekonany. To zabrzmiało w taki sposób jakby nic złego nie miało mu się przydarzyć. I kiedy odchodził zobaczył na twarzy szlachcica lekki ciepły uśmiech.
-Byakuya-sama...

Przewrócił kolejną kartkę albumu. Widniał na niej Byakuya wraz z Rukią. Oboje stali przy samochodzie. Renji przypomniał sobie taksówkę
którą jeździł dobre kilka godzin.

Nie wiedział co zrobić. Miał walizkę pełną pieniędzy i był w dość niezadowalającym stroju. Postanowił zdobyć jakieś ubranie. Poprosił kierowcy aby się zatrzymał przy jakimś sklepie. Na szczęście niektóre były całodobowe. Zapłacił za przejazd, po czym zaopatrzył się w normalne ubranie. Musiał przyznać, że czuł się dość dziwnie w spodniach i koszuli. Po prostu się odzwyczaił. Narzucił na siebie haori, które nie zależało do niego. Chciał je oddać właścicielowi. W dodatku miał do niego kilka pytań. Był pewien, że ta walizka również należy do niego.

Noc spędził w barze, żeby nie płacić za wynajem. W końcu to nie jego pieniądze. Ledwo przełamał się i kupił sobie ciuchy. Zamierzał jakoś to wyjaśnić szlachcicowi. Miał szczęście, że trafił na dobrego właściciela i ten pozwolił mu za darmo przenocować. Zresztą prawie wszyscy uczestnicy zabawy spali na sole lub wyłożyli się na barze. On nie brał w niej udziału. Prawie całą noc spędził na rozmowie z barmanem.

Nazajutrz udał się do domu Byakuyi. Nie było trudno go odnaleźć. Nie ważne kogo się pytało każdy dokładnie opisywał jego osobę, co czasami znacznie różniło się od tego Byakuyi, którego spotkał w lokalu. Ale na szczęście zeznania każdego pokrywały się, że sobą jeżeli chodzi o miejsce zamieszkania. Trafił tam bez większych problemów. Stanął przed bramą, która była otwarta. Myślał, że będą przy niej jacyś ochroniarze czy ktoś w tym stylu, ale było pusto. Nie zastanawiając się długo wszedł na dwór, po czym skierował się prosto do domu szlachcica. Gdy chciał wejść po schodach został zatrzymany.
-Wchodzenie na teren posesji bez pozwolenia jest zabronione. - na te słowa czerwonowłosy odwrócił się. Zobaczył wysokiego mężczyznę z groźną miną.
-Chciałem porozmawiać z Kuchiki Byakuyą. - wyjaśnił spokojnie. Ten zmierzył go wzrokiem od góry do dołu.
-Nie sądzę. - skomentował odnosząc swoją wypowiedź do wyglądu młodzieńca. Od razu poznał, że czerwnowłosy nie należy do żadnej wysoko postawionej rodziny, a co za tym idzie nie może od tak tu wchodzić i żądać spotkania z głową klanu.
-Co to miało znaczyć? - spytał z wyrzutem. Koleś go wkurzył.
-Proszę opuścić to miejsce. - wskazał mu ręką bramę. Abarai jednak nie zamierzał iść dopóki nie porozmawia z Byakuyą.
-Nie słyszałeś co powiedział? - Renji od razu poznał ten głos. Powoli odwrócił się i zobaczył szlachcica. Ten jak zwykle był wyprostowany i miał śmiertelnie poważny wyraz twarzy.
-Przyszedłem... - zaczął niepewnie.
-Po co? - spytał oschle. Wcale nie podobało mu się to, że Renji się tu zjawił.
-Chciałem to oddać. - lekko uniósł rękę, w której trzymał walizkę. Ta również zawierała haori. Włożył je tam przed przyjściem tutaj.
-Weź ją i idź. - rozkazał. Nie potrzebował pieniędzy. Miał ich aż nadto. Wolał również dłużej nie przebywać w jego towarzystwie. Nie wiedział po co w ogóle przyszedł. Przecież to już zostało zakończone. Dlatego zamierzał odejść.
-Chciałem porozmawiać. - Byakuya się zatrzymał, po czym zwrócił do mężczyzny obok.
-Zostaw nas samych. - służący posłusznie odszedł - O co chodzi? - w tonie szlachcica dało się wyczuć ponaglenie. Renji chciał się pośpieszyć, ale nie wiedział od czego zacząć. Co prawda myślał nad tym, ale w głowie brzmiało lepiej. Poza tym sam nie był pewny czy dobrze zrobił przychodząc tu. Może lepiej było zapomnieć i opuścić miasto. W końcu był wolny i nic go tu nie trzymało. Teoretycznie.
-Przyszedłem, bo...
-Jestem zaręczony. - oznajmił nagle. Zaskoczyło to Renjiego, aczkolwiek wiedział, że głowa rodzinny powinna mieć małżonkę. To lepiej wygląda w oczach innych.
-Czy uważasz, że kolejna kobieta da ci szczęście? - spytał o to ponieważ Kuchiki nie wyglądał na wielce uradowanego. Poza tym gdy pierwszy raz się spotkali dał do zrozumienia, że poprzednie małżeństwo było z rozsądku. Może teraz jest podobnie.
-Przed chwilą dała. - odparł. Renji zrozumiał co Byakuya miał na myśli i to zabolało. Ale biorąc pod uwagę to, że Kuchiki nie był gejem, z kobietą nie miał szans. To było z góry skazane na porażkę. Wiedział o tym. Wiele kobiet ostrzegało go. Ale sadził, że skoro jest mężczyzną coś takiego go nie dotyczy. Jednak się mylił. Jego również spotkał klasyczny przypadek wyimaginowanego uczucia. Jesteś prostytutką i wystarczy, że ktoś będzie dla ciebie miły a ty już sobie wyobrażasz nie wiadomo co. Musiał przyznać, że on też myślał w ten sposób o Byakuyi. To pierwszy raz gdy poczuł coś takiego do drugiego mężczyzny. Co prawda wiedział, że to i tak jakieś złudzenie. Znali się dopiero od kilkunastu dni i nie ma możliwości żeby w tak krótkim czasie narodziło się jakieś uczucie. A mimo to czuł, że Kuchiki również coś do niego poczuł.
-To dlatego, że jestem biedny? - zaczął chcąc znać powody, którymi teraz kieruje sie Byakuya - Przecież znajdę pracę. To dlatego, że byłem prostytutką? Już nią nie jestem. Dlatego że prawie połowa męskiej części miasta mnie miała? Byłbym wierny tylko tobie. Naprawdę. - zapewnił go ze szczerego serca - Więc dlaczego? Dlaczego nie chcesz...?
-Nie zrozumiesz tego. - przerwał mu chłodno chcąc jak najszybciej zakończyć rozmowę.
-Racja. Nigdy nie rozumiem człowieka, który tak łatwo rezygnuje ze swoich uczuć.
-Nie wyobrażaj sobie za wiele. Nigdy nie powiedziałem, że coś do ciebie czuję.
-No tak. - uśmiechnął się ironicznie - Ktoś z twoim statusem nie mógłby się zainteresować kimś takim jak ja, prawda? - zapadła cisza. Dla Renjiego oznaczała tylko jedno. Że powinien już iść.
-Co to za chłopak? - spytała nagle podchodząc do Byakuyi. Ten spojrzał na niego, po czym obojętnie rzekł:
-Nikt ważny. - na to kobieta uśmiechnęła się w duchu a następnie wzięła szlachcica pod rękę, dając do zrozumienia młodzieńcowi, że teraz Kuchiki jest jej. Co prawda nie wiedziała co mogłoby łączyć czerwonowłosego z jej narzeczonym ale Renji wzbudził w
niej obawę. Poczuła się zagrożona. Jednak chłopak nie zamierzał już dłużej tutaj być. To zbyt bolesne.
-Wszystkiego dobrego na nowej drodze życia. - powiedział stawiając walizkę pod nogi Byakuyi. Jeszcze tylko spojrzał w jego oczy. Niestety, znalazł w nich to co zwykle. Dumę. Nie było sensu tego dłużej ciągnąć. Byakuya był zaręczony. To koniec. To już naprawdę koniec.

Zamknął album. Nie zamierzał więcej patrzeć na zdjęcia Byakuyi. To prawda, że wtedy przyszedł do szlachcica po to, aby przekonać się czy
to co poczuł tamtej nocy coś znaczyło. Najgorsze było to, że w ogóle nie rozwiał swoich wątpliwości. Wtedy miał ich jeszcze więcej. Stwierdził, że niepotrzebnie przychodził. Przecież powinien był wiedzieć, że dla Byakuyi to nie mogło mieć znaczenia. I dlaczego teraz to rozpamiętuje? Przecież to było dawno temu. Teraz pewnie Byakuya jest szczęśliwy, więc dlaczego on nie miałby być?

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nie sądzicie, że ta historia o Renjim i Byakuyi jest trochę... lamerska? XD "Nie mogę z tobą być, bo moja pozycja społeczna mi na to nie pozwala" - lamerskie, jak nic XD

A tak w ogóle to zrobił się z tego klasyczny tasiemiec XD Jak tak dalej pójdzie to może być sporo części. Aczkolwiek naprawdę nie wiem ile. Nie ustaliłam sobie z góry liczby. A jak zapewne widzicie, możnaby to ciągnąć i ciągnąć. Ja nie wiem czy to jest dobre. Ale pomysł na dalszy ciąg mam, więc jeszcze coś napiszę :)

To se pogadałam XD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz