czwartek, 20 czerwca 2013

Niespodzianka #1


Wpatrywał się w szybę wystawą, za którą było mnóstwo słodyczy. Szukał tych odpowiednich na choinkę. W tej całej stercie z trudem wypatrzył cukierki. Wyglądały na smaczne. Postanowił je kupić. Gdy sięgnął do kieszeni po portfel poczuł jak coś delikatnie wbija mu się w plecy. Kiedy chciał zobaczyć co to takiego usłyszał męski głos.
-Nie odwracaj się. - rozkazał na co chłopak zatrzymał głowę. Próbował zerknąć kątem oka, ale jedyne co widział to tłum chodzący po ulicy. Jednak osoby za nim nie mógł dostrzec.
-Kim... jesteś? - spytał ostrożnie.
-Nikim. - odparł niedbale - A teraz słuchaj uważnie. Wyciągnij portfel i przelicz kasę. - nastolatek postawił zrobić co kazała mu osoba stająca za nim. Wziął portfel i zaczął przeglądać zawartość. - Ile? - spytał zniecierpliwionym tonem.
-1000 yenów.
-Cholera. - stwierdził zdenerwowany. Młodzieniec wywnioskował z tego, że pewnie nieznajomy oczekiwał większej kwoty, a ta, którą obecnie miał w portfelu, nie była wystarczająca.
-Wiesz... - zaczął ostrożnie - Jeśli potrzebujesz pieniędzy...
-Zamknij się. - przerwał mu mocniej przyciskając przedmiot do jego pleców. Chłopak postanowił nie złościć więcej osoby za nim, gdyż zorientował się, że to co ma przyciśnięte do pleców to broń. - Gdzie mieszkasz? - spytał nagle .
-Kilka ulic dalej. - wyjaśnił zaniepokojony. Dlaczego nieznajomy pyta o jego dom?
-Może być. - stwierdził po chwili - Rusz się.
-Co...? - spytał przestraszony. Czyżby napastnik zamierzał iść do jego domu?
-Idziemy do twojego domu. - rozwiał jego wątpliwości.
-Ale...
-Nie dyskutuj. - wbił mu broń w plecy. Nastolatek drgnął niespokojnie. - No już. - ponaglił go. Chłopak wyczuł, że nieznajomy jest podenerwowany, dlatego nie zamierzał go jeszcze bardziej złościć. Jednak również nie zamierzał pozwolić, aby obcy wtargnął do jego domu. Postanowił coś wymyślić zanim dotrą do mieszkania. - Tylko bez żadnych numerów, chwytasz? - młodzieniec pokiwał głową i powoli ruszył przed siebie. Cały czas czując broń przy ciele starał się wymyślić jakiś plan. Rozważał różne opcje, nawet zaczęcie drzeć się na środku ulicy. Wtedy zwróciłby uwagę przechodniów i może napastnik przestraszyłby się i uciekłby. W najgorszym wypadku zacząłby strzelać do ludzi no i pewnie wnerwiony zabiłby go. Bał się tego jak i wciągnięcia w to niewinnych osób. Jednak najbardziej obawiał się dotarcia do swojego domu. Przecież jego siostry i tato byli w domu. Co jeśli nieznajomy wpadnie tam i zacznie zabijać? Musiał się pośpieszyć. Do mieszkania było już niedaleko. Nagle przyszła mu do głowy pewna myśl. Postanowił nieco przedłużyć drogę do domu, a konkretnie iść na około. W tym celu niewinnie skierował się w przeciwnym kierunku. Potem specjalnie źle skręcił. Następnie wyprowadził napastnika na niewłaściwą ulicę. Ten cały czas podążał za nim. Chłopak wywnioskował z tego, że może mężczyzna nie jest stąd, więc nie odkryje tak prędko jego planu. Była nadzieja, że może się udać. Trzeba było tylko dobrze to rozegrać. - Gdzie ty właściwie mieszkasz? - odezwał się w końcu.
-Kilka ulic dalej. - odpowiedział szybko.
-Konkretnie. - rozkazał.
-Karasuma-Shiokōji-agaru (na północ od skrzyżowania ulic Karasuma i Shiokōji)
-Aha. - przytaknął i chłopak ruszył dalej. Nagle poczuł silne pchnięcie w plecy. Poleciał do przodu i w konsekwencji upadł na ziemię. Wypuścił z rąk portfel oraz siatkę z zakupami. Jej zawartość znalazła się na śniegu. - Masz mnie za idiotę? - zapytał zdenerwowany. Chłopak ostrożnie się odwrócił. Ten widok postaci w kapturze trzymającej broń w ręku skierowaną w jego stronę, go przeraził.
-Ja... tylko... - zaczął chcąc jakoś opanować sytuację.
-Chciałeś wyprowadzić mnie w maliny, prawda? - spytał odbezpieczając broń. Nastolatek nic nie odpowiedział tylko zacisnął pieści. Jego plan się nie udał. Czyżby teraz przypłacił to życiem? Zginie? W okresie Bożego Narodzenia? Jego myśli przerwał huk. Odruchowo zacisnął oczy. Pomyślał, że strzelono do niego i teraz umiera. Jednak nie czuł bólu. Może to była bezbolesna śmierć? Tylko szkoda, że nie pożegnał się z rodziną i przyjaciółmi. Właśnie, co się z nimi stanie?! Jego powieki natychmiast podniosły się. Przed sobą zobaczył tą samą osobę, jednak miała ona broń skierowaną pod innym kątem. A to znaczy, że żyje. Odetchnął, jednak jego radość nie trwała długo. Napastnik chwycił go za kurtkę i podniósł, a następnie przytknął mu broń do skroni. - Jeszcze jeden taki numer, a następnym razem nie chybię, rozumiesz? - chłopak pokiwał głową, na co nieznajomy go puścił. - Idziemy. - warknął popychajac go.

Znaleźli się na właściwej ulicy. Minęli domy w sąsiedztwie i w końcu dotarli do celu.
-To twój dom? - spytał gdy stanęli przed bramą.
-Tak. - odparł spokojnie. Nie chciał rozłościć napastnika.
-Całkiem niezły. - skomentował.
-Co... - zaczął niepewnie - Co zamierzasz zrobić?
-Przenocujesz mnie. - wyjaśnił.
-Ale...
-Jakiś problem? - zapytał wbijając mu broń w ciało.
-Nie... tylko...
-Co?
-W domu jest tato i...
-Powiesz, że jestem twoim kolegą.
-To nie przejdzie. Tato zna wszystkich moich przyjaciół. Na pewno wydasz mu się podejrzany.
-W takim razie masz dziesięć sekund żeby wymyślić jakąś bajeczkę. - oznajmił.
-Ale...
-Zdaje sie, że nie bardzo rozumiesz swoją sytuację. - przycisnął mu broń do pleców - Jesteś moim zakładnikiem i masz robić to co ci każę. A jeśli nie to te święta spędzisz sobie z aniołkami w niebie. - wyjaśnił dobitnie a potem zaczął odliczanie - 1... 2... 3... 10. - powiedział stanowczo, po czym popchnął go i chłopak znów poleciał do przodu, jednak tym razem udało mu się ustać na nogach. - Do środka. - rozkazał. Nastolatek przełknął ślinę. Modlił się żeby tylko napastnik nic nie zrobił jego bliskim. No i próbował wymyślić jakieś wyjaśnienie odnośnie gościa. Bardzo powoli nacisnął klamkę i uchylił drzwi.
-O Ichigo, już jesteś. - usłyszeli entuzjastyczny głos - Myślałem, że gdzieś się zgubi... - urwał widząc nieznajomą osobę za swoim synem - Kto to? - zapytał z ciekawości gdy gość ściągnął kaptur.
-To... - zaczął zupełnie nie mając pojęcia co powiedzieć. Przecież nie znał personaliów napastnika. Poza tym nie wymyślił wyjaśnienia. Po trwającej ciszy przestępca zrozumiał, że chłopak raczej nic nie powie, więc postanowił wziąć sprawy w swoje ręce.
-Shiro... - urwał. Pomyślał, że w obecnej sytuacji byłoby nierozsądnie podawać swoje nazwisko - Po prostu Shiro. - dodał szybko.
-Nigdy wcześniej cię nie widziałem. Skąd jesteś?
-Z daleka.
-To znaczy?
-Tato... - zaczął chcąc przerwać to przesłuchanie. Pistolet napastnika zaczął niebezpiecznie drgać.
-Wybacz. - zwrócił się do gościa - To rutynowe pytania ze strony rodzica.
-Shiro będzie u nas nocował.
-A coś się stało?
-A co miało się stać? Przecież są święta. Niby dlaczego ktoś miałby mnie napaść, prawda? - na to Isshin ruszył w ich stronę jednak napastnik był szybszy. Objął ramieniem szyję chłopaka i przystawił mu broń do głowy.
-Ani kroku dalej. - rozkazał głośno. Ojciec zastygnął w miejscu. - Niezła taktyka. - zwrócił się do nastolatka - Jednakże... - odbezpieczył broń. Ichigo głośno przełknął ślinę. Był pewny, że jeżeli napastnik pociągnie za spust, tym razem nie chybi. Zresztą to właśnie obiecał po pierwszym strzale. - Wkurzyłeś mnie, wiesz? - jeszcze bardziej przycisnał mu pistolet do głowy. Nagle usłyszał kroki. Zwrócił się w stronę usłyszanego dźwięku. Czyżby ktoś jeszcze był w domu? Chłopak mówił tylko o ojcu. Po chwili jego oczom ukazała się dziewczynka w sukience w kwiaty. Niosła niewielkie pudełko, które szybko wylądowało na ziemi. Wszyscy usłyszeli dźwięk tłuczonego szkła. - Onii-chan... - zaczęła przestraszona. Jest brat był trzymany przez jakiegoś dziwnego mężczyznę i miał przystawiony pistolet do głowy.
-Yuzu, co robisz? - Shiro spojrzał w drugą stronę. Teraz się okazało, że jest ktoś jeszcze. - Przynieś te bombki. Yuzu, słyszysz? - po tych słowach ujrzał kolejną osobę.
-Ichi-nii... - zatrzymała się gwałtownie.
-No proszę. Cała rodzina. Nic nie mówiłeś... - zwrócił się do chłopaka.
-Czego chcesz? - odezwał się nagle Isshin. Chciał odciągnął uwagę napastnika od córek i syna.
-Lin, sznurów, taśmy i telefonu.
-Co...?
-Załatw to. Masz pięć minut.
-Ale...
-Lepiej się pośpiesz, albo jako prezent świąteczy dostaniesz zwłoki syna. Trupy córek dorzucę ci gratis. Co ty na to, tato?
-Ty...!
-Tato... - zaczął chłopak - Zrób co mówi. - poprosił. Bał się, że jeżeli ojciec będzie dalej brną w dyskusję to skończy się czyjąś śmiercią.
-No już! - warknął.

Czas minął. Isshin zgromadził wszystko co polecił mu napastnik w salonie. Ten następnie wydał kolejny rozkaz. Powiedział, żeby głowa rodziny i jego córki usiedli na krzesłach. Nastolatkowi kazał zasłonić firanki. Potem podszedł do kanapy i zaczął sprawdzać materiały. Nie były one najlepszej jakości, ale nadawały się na unieruchomienie rodziny.
-Zwiąż ich. - rozkazał rzucając chłopakowi linę.
-Ja...? - zaczął zaskoczony.
-Nie, Święty Mikołaj. No jasne, że ty. - dodał dobitnie - Tylko zrób to porządnie. Nie chcę żeby później szwendali mi się po domu.
-Nie mów tak jakby to był twój dom. - mruknął pod nosem.
-Aleś ty wyszczekany.
-To lepsze niż bycie przestępcą. - wyraził swój pogląd.
-Uważaj na słowa. - pomachał mu bronią - ...Truskaweczko. - nawiązał do jego imienia. Kurosaki spojrzał na niego groźnie.
-Nie jestem truskaweczką. - sprostował stanowczo.
-Trafiłem w czuły punkt? - spytał z uśmiechem satysfakcji.
-Nie. - odparł oschle. Shiro zmarszczył brwi. Zachowanie chłopaka było dość intrygujące. Nie wiedział czy to odwaga czy może zwykła lekkomyślność. Tak czy inaczej nie zamierzał tracić czasu.
-Na co czekasz? Wiąż ich. - rozkazał. Ichigo niechętnie, ale zrobił co kazał napastnik. Najpierw związał Karin, potem Yuzu. Na początku obie przeprosił. - Zaklej im usta. - powiedział rzucając chłopakowi taśmę. Ten wykonał rozkaz. Isshin obserwował to i z każdą chwilą robiło mu się coraz ciężej na sercu. Jak mógł pozwolić, żeby jego dzieci tak cierpiały? Sam nie mógł nic zrobić, więc postanowił zdać się na łaskę bandyty.
-Posłuchaj... - zwrócił się do napastnika - Może chociaż wypuścisz moje córki? Pojadą na święta do ciotki. - Shiro spojrzał na niego badawczo. To co mówił ojciec było nawet do rzeczy. Sam uważał, że w obecnej sytuacji więzienie dzieci nie jest dobrym pomysłem, bo trzeba będzie je niańczyć. Chętnie wysłałby je to tej ciotki. Ale z drugiej strony ta mała ciemnowłosa chłopczyca wyglądała na waleczną. Jeszcze by się wygadała i nasłała tutaj policję. A to nie było mu na rękę. Po zrobieniu krótkiego bilansu za i przeciw odparł:
-Nie. - Isshin chciał jeszcze spróbować namówić albinosa, ale ten najwyraźniej nie był zainteresowany dalszą dyskusją, bo ponaglił chłopaka aby ten związał swojego ojca. Podczas wiązania Isshin wciąż myślał jak wydostać z tej sytuacji swoje córki oraz swojego syna tak aby nie narazić się przestępcy. Po albinosie widać było, że może być nieobliczalny. A ostatnią rzeczą jaką by chciał to narazić swoje dzieci na niebezpieczeństwo lub utratę życia. Gdyby coś im się stało nigdy by sobie tego nie wybaczył. Z tego wszystkiego tylko westchnął zbulwersowany:
-Matko Boska, żeby napadać na kogoś w święta...
-Zaknebluj go. - rozkazał Shiro - Wkurza mnie.
-Przepraszam tato. - powiedział i zakleił mu usta.
-Masz tu neta? - zapytał nagle. Musiał szybko dostać się do sieci.
-W moim pokoju. - przestępca wstał.
-To idziemy. - Ichigo tylko spojrzał na swoją rodzinę i wyszedł z salonu. Shiro też miał opuścić pokój, jednak zauważył, że zostało trochę liny no i taśmy. Stwierdzając, że się przydadzą wziął rzeczy i wyszedł.

Dogonił chłopaka gdy ten otwierał drzwi do swojego pokoju. Kiedy weszli Ichigo podszedł do biurka i włączył laptopa. Nagle poczuł silne pchnięcie i upadł na łóżko. Chwilę potem miał już na sobie Shiro.
-Co robisz?! - krzyknął gdy albinos złączył mu nadgarstki nad głową.
-Związuję cię. - odparł biorąc linę.
-Co...?! - szarpnął się, jednak napastnik nie pozwolił mu się uwolnić. Szybko oplótł sznur wokół jego nadgarstków. Potem przywiązał go do łóżka.
-Jesteś moim zakładnikiem. To konieczne. - wyjaśnił. Nie chciał, żeby chłopak robił problemy.
-Nie masz prawa! - ponownie się szarpnął - Wypuść mnie! - rozkazał - Wypuść!
-Jeśli się nie zamkniesz to zakleję ci usta. - zagroził. Na pewno nie zamierzał wysłuchiwać wrzasków. Lubił ciszę. Poza tym musiał się skupić. Od tego co teraz zrobi zależała jego przyszłość. Zszedł z Ichigo i usiadł przy biurku. Od razu włączył przeglądarkę internetową. Chciał zobaczyć czy już coś piszą o włamaniu, którego dokonał. - Cholera jasna. - powiedział uderzając pięścią w biurko. Był już na wszystkich stronach, na których podawano wiadomości z kraju lub świata. W dodatku w domu, który okradał, były kamery i zarejestrowały jego poczynania oraz kawałek twarzy. Ta obecnie znajdowała się na stronie główniej największego portalu z wiadomościami. Na domiar złego na pierwszy plan wysuwało się jego nazwisko i imię napisane wielkimi znakami.
-Ty... - zaczął Kurosaki patrząc na stronę przeglądaną przez napastnika - ...jesteś tym przestępcą. - dodał przestraszony. Na początku nie wiedział z kim miał do czynienia, ale teraz... Aż bał się odezwać.
-Odkrycie... - powiedział zamykając laptopa.
-Co... zamierzasz? - zapytał ostrożnie.
-Wydostać się z tego miasta, a potem z kraju. - wyznał. Uważał, że nie ma co ukrywać swoich planów. Zwłaszcza, że chyba spędzi w tym domu więcej czasu niż myślał...

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mogę powiedzieć, że Shiro spędzi w domu Ichigo duuuuuuuuużo czasu :3 co nie znaczy, że opowiadanie będzie długie. Na tasiemiec się nie zanosi. A tak poza tym: jakie wrażenia odnośnie tego opowiadania?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz