wtorek, 18 czerwca 2013

Pan i Władca XXIII


Na wstępie chciałabym podziękować ~Alex. Już myślałam, że nikt tego nie czyta. Jestem naprawdę wdzięczna za ten komentarz. Podbudował mnie :)

Wszystkich, którzy preferują "pamiętnik" informuję, że przez najbliższy czas nie będzie dodawany. Co prawda mam kilka części, ale nie są one zbyt spójne, więc muszę coś wymyśleć, aby to jakoś połączyć.

Co do tej części. Tych, którzy napalili się na ciąg dlaszy randki, muszę rozczarować. W tym rodziale przeniesiemy się do Soul Society. To działo się w dniu randki Ichigo.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

-Słyszałeś? - zwróciła się do Hirako - Podobno z Soul Society uciekł jakiś groźny przestępca.
-No i?
-Nie zamierzasz się tym zająć?
-Sprawy Soul Society to nie nasz problem. - odparł nakładając kaszkiet - Poza tym... i tak zabawiliśmy tutaj dłużej niż to było konieczne.
-A co z nim?
-Ichigo sobie poradzi. - stwierdził pewnie - A jak nie, to wie gdzie mnie szukać. Gotowi? - spytał reszty pojawiającej się obok niego. Wszyscy już dawno byli przyszykowani do odejścia. Czekali tylko na znak od Hirako.

-Co mamy robić?
-Narazie kazano nam czekać.
-A kiedy przyjdzie kapitan Kuchiki?
-To... - Renji zawahał się. Sam nie był pewny czy Byakuya w ogóle zamierza się tu pojawić. Pewnie ma teraz urwanie głowy podobnie jak wszyscy kapitanowie. Głównodowodzący postawił całe Gotei 13 na równe nogi gdy tylko został poinformowany, że z więzienia zbiegł kryminalista. Soul Society było z stanie zagrożenia, toteż zwiększyła się liczba patroli i dano nakaz zgłaszania wszystkiego, co wzbudza wątpliwości. Co prawda oznajmiono, że zbiegły najprawdopodobniej znajduje się w świecie żywych, ale ostrożności nigdy za wiele. Zwłaszcza, że nie był to pierwszy lepszy przestępca. Osoba, która uciekła była bardzo niebezpieczna, dlatego zapieczętowano ją i pilnowano całą dobę. Sama rada stwierdziła, że dzięki tej pieczęci nikt nie jest w stanie uciec, lecz okazało się zupełnie inaczej. Co gorsza dopiero tydzień temu zauważono, że przestępca zbiegł. Gdy główny inspektor pofatygował się na inspekcję cel stwierdził, że jedna jest pusta. Przesłuchanie strażników też niewiele pomogło. Każdy twierdził, że widział więźnia. Po dłuższym namyśle stwierdzono, że najprawdopodobniej była to iluzja lub hipnoza. Jednakże przesłuchani jednogłośnie powiedzieli, iż nie pamiętają, żeby mieli styczność z kimś lub czymś, co mogłoby wprawić ich w taki stan. Aczkolwiek pracownicy instytutu technologicznego stwierdzili, że znikneło im kilka rzeczy, które mogłyby się do tego przyczynić. Wszystko wskazywało na to, że zbieg mógł mieć sprzymierzeńców. Przez to każdy zaczął podejrzewać każdego. W oddziałach nastało wzajemne oskarżanie i donosy na towarzyszy, co oczywiście negatywnie wpływało na pracę zespołową.
-Poruczniku! - krzyknął podbiegając do czerwonwłosego.
-Co jest? - spytał zdyszanego towarzysza.
-Przybył... - zaczął podpierając się rękoma o kolana - Przybył...
-Ty... - powiedział stając za Renjim. Ten odwrócił się i zobaczył mężczyznę z bardzo długimi prostymi czarnymi włosami sięgającymi ud. Jego twarz miała strasznie poważny wyglądał. Za nim stało sześć osób w pelerynach z kapturami nałożonymi na głowy. Nie było widać ich twarzy. - Który pajac tu dowodzi? - spytał bardzo poważnym tonem mierząc wzrokiem każdego członka 6 Oddziału na Renjim kończąc.
-Jak śmiesz...?! - krzyknął czerwonowłosy i chciał już przygadać kolesiowi za obrażanie Byakuyi, ale powstrzymano go.
-Uspokój się, Renji. - Kuchiki, który przyszedł chwilę temu, zatrzymał go dłonią i wyszedł przed niego - O co chodzi? - zwrócił się do przybysza. Ten tylko zmierzył go wzrokiem od dołu do góry, po czym poznał, że to nie kto inny jak sam wielki Kuchiki Byakuya.
-Czy ty... - zrobił pauzę - ...arystokratyczny pajacu... - po raz kolejny się zatrzymał. Renji myślał, że wyjdzie z siebie. Jak ten koleś śmie tak mówić o Byakuyi? - ...jesteś świadom... co się tu dzieje?
-Owszem - odpowiedział całkowicie spokojnie szlachcic.
-Zaprowadź mnie do dowódcy. - rozkazał przybysz.
-Taichou... - zaczął Renji wciąż zły za obradzanie kapitana. Jednak ten nic nie odpowiedział. - Kto to był? - spytał patrząc na gości oddalających się razem z Byakuyą.
-Kōsatsu Ryōki. - powiedział Ikkaku zeskakując z dachu. Właśnie szukał Renjiego.
-Kōsatsu Ryōki? - powtórzył zdziwiony. To nic mu nie mówiło.
-Kapitan oddziału Inukoroshi. Skoro dowódca go wezwał znaczy, że mamy poważne kłopoty.

Wszyscy goście wraz z Byakuyą weszli do sali, gdzie byli już zgromadzeni pozostali kapitanowie razem z dowódcą. Kuchiki stanął na swoim miejscu natomiast przybysze stanieli przed głównodowodzącym. Długowłosy wyszedł przed szereg z zamiarem przedstawienia wszystkich. Co prawda Yamamoto ich znał, ale niektórzy kapitanowie niekoniecznie. Dlatego odwrócił się w ich stronę. Reszta poszła za jego przykładem.
-Kōsatsu Ryōki. - przedstawił się - Chcę również, abyście poznali moich towarzyszy. - wskazał ręką w bok - Kakumei Zenya. Najlepszy szermierz w całym wschodnim Soul Society. - mężczyzna lekko się skłonił ściągając kaptur. Mimo takiej rekomendacji niczym się nie wyróżniał. Wysoki, krótkie ciemne włosy, przeciętne spojrzenie. Był bardziej zwyczajny niż Gotei 13 pomyślało. Czyżby to tylko pozory? - Otome Zakyū. - wskazał na kolejną osobę.
-Cześć. - powiedział odsłaniając głowę. Oczom wszystkich ukazał się młody chłopak. Wyglądał na jakieś dwanaście lat.
-Chisato Akari. - powiedział Kōsatsu. Wtedy kobieta zdjęła kaptur.
-Miło mi. - lekko się skłoniła a jej czerwone kosmyki włosów elegancko opadły w dół. Wtem Otome podbiegł do jednego z kapitanów i złapał go za płaszcz. Ukitake nieco się przestraszył. Dziecko wlepiło w niego swoje wielkie niebieskie oczy.
-Długie i białe. - stwierdził patrząc prosto w oczy kapitana - Oddaj mi je. - nagle włosy Jūshirō zaczęły się unosić. Dziecko jeszcze bardziej zacisnęło dłoń na jego płaszczu i miało wypowiedzieć pewne zdanie, ale zostało powstrzymane.
-Wybacz. - powiedział zakrywając mu usta. W tym samym momencie włosy Ukitake opadły. Miał wrażenie, że stały się nieco cięższe. - Zakyū to straszny dzieciak. - wyjaśnił biorąc go na ręce. Ukitakie nie wiedział jak ma to rozumieć. Mężczyźnie chodziło o to, że to dziecko jest straszne, w sensie przerażające? Jūshirō skłaniałby się ku temu. W małym było coś niepokojącego. Gdy mężczyzna wrócił razem z Otome do szeregu Ryōki wskazał na niego ręką.
-Kijitsuteki Senritsu.
-Witam. - machnął ręką.
-Genkaku Yuki. - powiedziała stanowczo wychodząc przed szereg. Nie lubiła kiedy ktoś mówił za nią dlatego sama się przedstawiła.
-Powinnaś się nieco hamować. - stwierdziła kobieta stojąca obok.
-Zamknij się! - wskazała na nią palcem - Ty wiedźmo!
-Nie życzę sobie takich uwag od małej dziewczynki.
-Nie jestem mała!
-Jesteś. - powiedział Senritsu podchodząc do niej, po czym położył rękę na jej głowie - Mała i głośna.
-Nieprawda... - odparła odwracając wzrok w bok.
-Co to za mina? - spytał z troską.
-No bo... tak. - odwróciła się obrażona.
-Zakyū... - zaczął wyczuwając, że chłopak coś kombinuje - Nawet o tym nie myśl. - na te słowa Otome zatrzymał się przed Byakuyą.
-Ty... - wskazał na niego palcem - Jesteś zły. - stwierdził i wrócił do Senritsu. Kuchiki nie zrozumiał o co chodziło małemu.
-Iromi Iwasaki. - przedstawił ostatnią osobę, po czym kobieta nic nie mówiąc skłoniła się - Wezwałeś nas tutaj, gdyż masz dla nas zadanie do wykonania, prawda?
-Zgadza się. - potwierdził Yamamoto - Ale zanim powiem o co chodzi, chciałbym wezwać jeszcze jedną osobę. - odwrócił głowę w bok dając do zrozumienia, że może tu podejść.

Rozmowa przebiegła krócej niż wszyscy myśleli. Każdemu kapitanowi przydzielono określone zadania. Oczywiście nowym przybyszom również. Teraz kierowali się w stronę miejsca, w którym mieli się zatrzymać. Co prawda woleliby wrócić do własnych czterech ścian, ale dowódca stwierdził, że chce ich mieć pod ręką. Przemierzali dość ładną okolicę. Ta ocena wywodziła się stąd, że zwykle pracowali w dość zaniedbanych dzielnicach czy zakamarkach lasu, bo zwykle tam ukrywali się przestępcy sądząc, że nikt nie zapuści się na takie tereny.
-Ale tu pięknie. - powiedziała Akari patrząc na rośliny posadzone po bokach drogi.
-Zgadzam się. - powiedział Zenya na co wszyscy spojrzeli na niego. Ich przyjaciel słynął z małomówności. Praktycznie w ogóle się nie odzywał. Nic dziwnego, że grupa się zdziwiła.
-Odezwałeś się. - stwierdził z powagą Zakyū.
-Musimy to uczcić. - powiedziała radośnie Yuki biorąc Kakumeia pod rękę - Ryōki, idziesz? - Kōsatsu nic nie odpowiedział tylko dalej szedł przed siebie. Dziewczyna nie znosiła być ignorowana, więc podbiegła do niego i go zatrzymała.
-Czego chcesz? - spytał oschle odwracając się w jej stronę. Genkaku zmarszczyła brwi.
-Ktoś tutaj ma zły dzień. - zanuciła trącając go palcem.
-Przestań. Przestań. - powtórzył już bardziej stanowczo na co dziewczyna się odsunęła. Wtedy długowłosy odwrócił się i zaczął iść.
-Dlaczego taki jesteś?! - krzyknęła zdenerwowana - To przez nią, prawda?! - Kōsatsu zatrzymał się - Długo jeszcze będziesz to rozpamiętywał?! Przecież to ona nas zdradziła. Była tylko zwykłą...! - nie dokończyła ponieważ Ryōki pojawił się przednią przykładając do jej czoła dwa palce. Nagle ogarnął ją strach. Wręcz sparaliżował. Jedyne co była w stanie robić to wpatrywać się w palce towarzysza, który zaczął złowieszczym tonem.
-Jeszcze raz powiesz coś takiego a już nigdy nie będziesz w stanie się odezwać, rozumiesz?
-T-Tak. - gdy to usłyszał opuścił dłoń, po czym odwracając się odszedł. Wszystkie kwiaty po bokach drogi zaczęły więdnąć. Każdy wiedział, że gdy Ryōki nie jest w humorze jego reiatsu jest niebezpieczne nawet dla flory. Dziewczyna opadła na ziemię.
-Nic ci nie jest?! - krzyknął Otome podbiegając do niej.
-Nie... - odparła podpierając się rękoma o ziemię.
-Idźcie bez nas. - powiedział Kijitsuteki - Dołączymy później. - Akari wzięła za rękę Zakyū. Młody poszedł z nią, chociaż zrobił to niechętnie. Nie lubił jak były jakieś konflikty w grupie.
-Yuki. - kucnął przy niej. Dziewczyna natychmiast wtuliła się w niego. - Płaczesz?
-Nie! - zaprzeczyła.
-To dlaczego mam mokre ubranie?
-Myślałam... - mocniej przycisnęła go do siebie - Myślałam, że mnie zabije.
-Nie zrobiłby tego. Przecież wiesz.
-Ale... Dlaczego jeśli chodzi o nią on zachowuje się jakby była nie wiadomo kim?
-Nie wiem co miedzy nimi zaszło, ale myślę, że Ryōki czuje się winny.
-Przecież to ona nas zdradziła! - krzyknęła. Nie potrafiła tego wybaczyć dawanej przyjaciółce.
-To było dawno. Zapomnij o tym. - poradził - A teraz chodźmy. - wziął ją na ręce z zamiarem dogonienia grupy.

Kiedy się obudził słońce już zaszło. Pamiętał, że poczuł jakieś przytłaczające reiatsu i stracił przytomność. W dodatku wokół teren był czysty. Nie było ani jednego śladu po zmasakrowanych pustych. Tak jakby rozpłynęli się w powietrzu. Szybko podniósł się z ziemi. Poprawił ubranie. To samo zrobił z okularami. Nie zamierzał tego tak zostawić. Czuł, że pojawił się ktoś, kto może być niebezpieczny. Może Urahara coś będzie wiedział. Postanowił do niego pójść.

Gdy dotarł na miejsce nikogo nie zastał. A tabliczka na drzwiach sklepu "Wyjechaliśmy na urlop" jeszcze bardziej wzbudziła jego podejrzenia. Dlaczego Kisuke znika zawsze wtedy gdy coś się dzieje? Nie miał czasu zastanawiać się nad tym. Teraz pomyślał, że jedyna osobą, z która może być pomocna był jego ojciec. Co prawda nie miał z nim najlepszego kontaktu, ale zapytać nie zaszkodzi. Zwłaszcza, że Ryūken na pewno nie będzie wypytywał. W końcu miał ograniczony stosunek do syna.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jak już przeczytaliście pojawiły się nowe postaci. Są one wymyślone przeze mnie na potrzeby opowiadania. Podobnie jak ich odddział.

Oddział Inukoroshi: "inukoroshi" - znaczy hycel, przy czym ten oddział nie zajmuje się łapaniem zwierząt, tylko wyłapywaniem przestępców. W opowiadaniu może pojawić się jeszcze nazwa "yakenhokakuin", która znaczy to samo. Inukoroshi mówi się potocznie. Myślę, że będę też używać nazwy Oddział Hycli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz