wtorek, 18 czerwca 2013
Pan i Władca XXX
Jeśli dobrze pamiętam to przez dwa tygodnie nie było notki. W intencjach wynagradzających dzisiaj są cztery :)
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Renji gwałtownie się odwrócił, po czym rozejrzał na boki. Z bliżej nieokreślonych przyczyn poczuł, że powinien wrócić do Seireitei. W końcu był zastępcą kapitana, a że ten nie był w stanie pracować, powinien go zastąpić. Tylko, że mało go to obchodziło. Teraz liczyło się tylko dorwanie tego, kto skrzywdził Byakuyę. Kiedy dotarł już na miejsce wypadku zaczął szukać poszlak. Jakichkolwiek śladów, które doprowadziłyby go do zamachowca Byakuyi. Jednak nic nie znalazł. Nie było nawet śladów krwi. Tak jakby ktoś przyszedł tutaj i posprzątał. Miejsce wyglądało tak jakby nic się nie stało. W dodatku zupełnie nie miał pojęcia kogo szukać. Równie dobrze to mógłby być każdy. Zarówno człowiek jak i pusty. Ale to drugie w ogóle nie pasowało. Pustego wyuczułby od razu. Teraz przypuszczalnie został tylko człowiek. Co prawda gdy czaił się w zaroślach przez drogę przewinęło się kilkunastu shinigami, ale żaden z nich nie wyglądał na mordercę. Z tego wszystkiego zaczął przeszukiwać swoją głowę w poszukiwaniu jakichkolwiek podejrzanych osób. Pierwsze co mu przyszło na myśl to Inukoroshi. Całe było podejrzane, a zwłaszcza ten cały Kōsatsu Ryōki. No ale głównodowodzący mu ufał, więc raczej nie było możliwości żeby to był on. A może to któryś z jego towarzyszy? A może ktoś z Seireitei? Ktoś z 6 Oddziału? Z tego wszystkiego zaczął podejrzewać każdego, nawet własny oddział. W ogóle nie miał pojęcia kto by zyskał na śmierci Byakuyi. Może to zemsta? Wiedział, że miedzy klanem Kuchiki a innymi często dochodziło do waśni. To wydawało się bardziej prawdopodobne. Motyw zemsty jest najprostszy i dość wiarygodny. Taki mógł mieć każdy. Nawet przestępca, który niedawno uciekł z więzienia. Co prawda klan Kuchiki nie miał nic w wspólnego z jego schwytaniem, ale może zbieg zamiast najpierw dorwać Central 46 postanowił zacząć od Gotei 13. Coś takiego cholernie mu pasowało. Dlatego postanowił się tutaj poczekać. W końcu przestępca zawsze wraca na miejsce swojej zbrodni.
Siedział w krzakach dobre kilka godzin. Zaczęło dopadać go zrezygnowanie. Sczerze mówiąc wolałby już przeszukać ten cały teren wraz z jego zakamarkami. I już miał to zrobić gdy nagle wyczuł dwa znajome reiatsu w tym jedno było naprawdę silne. Ale nie zamierzał dać się zwieść. Może to tylko podpucha. Wziął swojego Zanpakutō do ręki i w napięciu wyczekiwał. W końcu jego oczom ukazały się dwie postaci. Nie widział ich wyraźnie, bo było ciemno, jednak mimo to zdecydował się na atak.
-Broń się! - krzyknął wyskakując z krzaków. Chwilę potem jego miecz skrzyżował się z podejrzanym.
-Renji! - krzyknęła zdezorientowana. Nie miała pojęcia dlaczego Renji tak nagle chciał walczyć z chłopakiem.
-Rukia... - powiedział patrząc w jej stronę. Potem przeniósł wzrok na przeciwnika - Ichigo... - opuścił miecz - Co wy tu robicie?
-Przyszliśmy ci pomóc. - wyjaśnił Kurosaki. Rukia mu powiedziała wszystko czego się dowiedziała rozmawiając wczoraj z Unohaną i to dlatego tutaj przyszli najpierw.
-To nie wasza sprawa.
-Uważasz, że to nas nie dotyczy? - spytał podniesionym tonem Ichigo, jednak nie otrzymał odpowiedzi. Może i Renji miał rację. Tak na dobrą sprawę on nie miał nic wspólnego z Soul Society czy klanem Kuchiki, ale Rukia owszem.
-Nie rozumiesz, prawda? - uświadomił sobie to tak nagle. - On uratował mi życie! - krzyknął wkurzony i ruszył przed siebie. Wszystko jakby przeżył od nowa. Tamten moment gdy Kuchiki go popchną, przez co uniknął zranienia. To wyglądało tak jakby Byakuya celowo przyjął to na siebie. Ale dlaczego zrobił coś takiego? Przecież nie był typem bohatera, który poświęca się dla innych. Więc dlaczego?
-Renji! - krzyknęli jednocześnie za czerwonowłosym, który zniknął im z oczu. Nagle usłyszeli wybuch. Gdy tylko zobaczyli unoszący się dym ruszyli. Kiedy dotarli na miejsce zobaczyli jak Renji klęczy trzymając się za ramię, które krwawiło.
-Renji! - krzyknęła podbiegając do czerwonowłosego.
-Nic mi nie... jest. - syknął z bólu. To było wyjątkowo głębokie ciecie. Nagle osoba stojącą przed nimi uniosła w górę miecz. Jedyne co zdążyła zobaczyć Rukia to ostrze opadające wprost na nią.
-Ichigo... - powiedziała otępiała. Przed chwilą miała wrażenie, że jest martwa. Była pewna, że to przez przeciwnika, który przed chwilą ich zaatakował. I gdyby nie Ichigo, ona i Renji już pewnie by nie żyli.
-Rukia, zabierz stąd Renjiego. - powiedział nagląco. Chciał żeby jak najszybciej się stąd zwinęli. - Szybko! - ponaglił nie wiedząc ile jeszcze zdoła odpierać atak przeciwnika.
-Nie ma mowy! - zaparł się czerwonowłosy. To mogła być osoba, która zaatakowała Byakuyę. Czegoś takiego nie był w stanie odpuścić.
-Renji... - zaczął i z całej siły odparował atak przeciwnika. Ten pod wpływem siły odskoczył do tyłu. - Powiedziałeś, że Byakuya uratował ci życie. - opuścił miecz i odwrócił się do niego - I niby jak chcesz mu się za to odwdzięczyć kiedy umrzesz? - na to Renji szerzej otworzył oczy - Przecież jeszcze go nie prześcignąłeś, prawda? - czerwonowłosy spuścił głowę. Ichigo miał rację. Jak niby miał prześcignąć Byakuyę będąc martwym? Wiedział, że to niemożliwe. Nie zamierzał umrzeć. Jednakże czuł również, że nie może uciec. Duma mu na to nie pozwalała. Chciał walczyć i tak jak Ichigo chronić wszystkich. Nawet Rukia to wiedziała. Dlatego rozdarła sobie kawałek ubrania i szybko obwiązała mu ramię.
-Dzięki. - powiedział wstając - Ichigo... - zacisnął w dłoni miecz - Będę walczył.
-Wiem. - odparł, po czym odwrócił się w stronę napastnika. Nie zamierzał już przekonywać go do odejścia. Szczerze mówiąc na jego miejscu zrobiłby to samo. Rozumiał co czuje Renji. W końcu gdyby ktoś skrzywdził jego bliskich nie spocząłby póki nie znalazłby winowajcy. Rukia też nie chciała być w tyle. Wyciągnęła swój miecz dając im do zrozumienia, że również zamierza walczyć. Teraz pozostawało tylko zająć się napastnikiem. - Kim jesteś? - spytał Kurosaki uważnie na niego patrząc. Sądząc po sylwetce i sile to był mężczyzna. Chciałby chociaż się upewnić, ale przeciwnik raczej nie wykazywał chęci ściągnięcia kaptura z głowy. W dodatku wciąż milczał. Nagle uniósł w górę miecz, po czym przeciął powietrze opuszczając go. Ich oczom ukazała się jasna linia. Chwilę potem zaczęła się rozsuwać w bok. Cała trójka zobaczyła ciemną przestrzeń, z której zaczął wydobywać się dym. Po chwili byli już nim otoczenie. Stanęli do siebie plecami przygotowując się na walkę. Zacisnęli w dłoniach miecz widząc jak pojedyncze kłęby dymu zaczęły formować swoje kształty. Po chwili widzieli już jakieś widmowe istoty kształtem przypominające ludzi o osobliwym wyglądzie. Oprócz ciała z dymu posiadały koliste luki tam gdzie człowiek powinien mieć oczy, nos i usta. W dodatku każdy z nich miał w czymś co przypominało rękę jakby miecz. Nagle istoty wydały z siebie przeraźliwy krzyk i ruszyły na nich. Wszyscy troje sparowali atak jednak miecze przeciwników przeszły przez ich katany. Ichigo z Renjim szybko zareagowali i odskoczyli jednak Rukia nie zdążyła tego zrobić. Dymowy miecz dotknął jej klatki piersiowej. Poczuła niemiłosierny ból spowodowany zagłębieniem się broni w jej ciało.
-Rukia!!! - Renji ruszył w stronę dziewczyny widząc jak ta wypluwa krew. Nagle sam zobaczył jak przechodzi przez niego miecz. Również poczuł ból, po czym stracił świadomość i upadł na ziemię. Ichigo cały czas stał jak wryty. Nie wierzył w to co przed chwilą rozegrało się na jego oczach. Nie był w stanie nic powiedzieć ani nawet się ruszyć, a w konsekwencji nie uniknął ataku. Podobnie jak w przypadku Renjiego przeszył go miecz jednak ten należał do samego napastnika. Kurosaki poczuł przeszywający ból. Zaraz potem wypluł krew. Czuł, że stoi tylko dlatego, że jest trzymany przez miecz. I gdy tylko przeciwnik wyjął go chłopaka, ten upadł na ziemię. Czuł, że jego serce zwalnia. Coraz bardziej i bardziej, aż w końcu się zatrzymało.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jak z opowiadania yaoi zrobiło się opowiadanie... sensacyjne? Jak tak dalej pójdzie to zapodzieję gdzieś główny wątek. Przyznam, że teraz sama nie wiem jak do niego wrócić. W dodatku zaryzykuję stwierdzenie, że jeszcze bardziej się rozkręciło. W końcu nagle wszyscy zaczeli umierać XD.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz