wtorek, 18 czerwca 2013

Pan i Władca XXXIV


Zatrzymał się. Od pewnego czasu miał wrażenie, że jest obserwowany. Zakładał, że to jakiś shinigami. W dodatku jakby już spotkał się z jego reiatsu. Było bardzo figlarne. Chwilę pomyślał i wiedział do kogo ono należy. Odwrócił się i zmierzył wzrokiem miejsce, z którego dochodziło. Chciał, żeby jego posiadacz ujawnił swoją tożsamość i podał powód szpiegowania. Ale najwyraźniej podejrzany nie zamierzał wyjść. Byakuya również nie zamierzał tracić czasu. Chciał się oddalić jednak jego uwagę przykuły jasne kosmyki włosów wychylające się za rogu. Potem ujrzał niebieskie oczy, a następnie całą postać dziecka. Chłopak uważnie przyglądał się kapitanowi, ale w pewnym momencie ruszył z miejsca i szybko do niego podbiegł.
-Znalazłem cię. - oznajmił radośnie, po czym zaczął biegać dookoła Byakuyi. Ten tylko wodził wzrokiem za dzieckiem. Od razu je poznał. W końcu trudno zapomnieć osobę, która wbiła ci miecz w brzuch.
-Co jest twym celem? - spytał chcąc poznać powód jego zachowania. Ale mały nie odpowiedział. Byakuya postanowił spytać o co innego. - Czy wtedy próbowałeś mnie zabić?
-Nie! - krzyknął z przejęciem zatrzymując się na przeciwko szlachcica - Senritsu mi zabronił i kazał cię uratować! - wyjaśnił, a do oczu napłynęły mu łzy. Ludzie przechodzący obok zatrzymali się chcąc wiedzieć dlaczego głowa klanu Kuchiki doprowadza małe dziecko do płaczu.
-Uspokój się. - powiedział najbardziej łagodnie jak potrafił starając się opanować sytuację. Z zachowania dziecka wywnioskował, że może czegoś chce, dlatego spytał: - Czy jest coś co chciałbyś? - Otome wciągnął nosem i przetarł oczy.
-Twój kenseikan.
-Odmawiam. - odparł szybko. Nawet nie chciał pytać skąd małemu przyszedł do głowy ten pomysł.
-To chustę.
-Nie. - na to mały znów zrobił płaczliwą minę. Natomiast wszyscy widzowie mocno się skupili. Czekali na kolejny krok Byakuyi. - Na pewno jest coś innego co chciałbyś mieć. - stwierdził na co Otome spojrzał na niego.
-Cukierki. - powiedział cicho.
-Niech będzie. - powiedział spokojnie. To mógł zrobić dla małego.

Obaj szli ulicami Soul Socity w poszukiwaniu sklepu. Zakyū bez przerwy rozglądał się na boki. Czasami nawet ciągnął Byakuyę za kapitańskie haori, żeby ten się pośpieszył. Chciał jak najszybciej dostać słodycze. W pewnym momencie Kuchiki się zatrzymał. Jeśli dobrze pamiętał to powinno być gdzieś tutaj. Rozejrzał się i trafił na niewielki budynek z jasnym szyldem i dużym napisem. Tego właśnie szukał. Skierował się w jego stronę. Zakyū patrzył na oddalającego się kapitana, ale po chwili zorientował się, że Byakuya znalazł sklep, więc natychmiast dołączył do niego. Obaj weszli do środka. Chłopakowi zabłysły oczy. Tyle słodyczy to jeszcze nie widział. Zaczął biegać od półki do półki oglądając wszystko z osobna.
-W czym mogę służyć? - spytał sprzedawca. Szczerze mówiąc był zaskoczony. Nie spodziewał się tutaj głowy klany Kuchiku, który jest uważany za zaginionego. W dodatku z dzieckiem. Czyżby chłopak był jego potomkiem? Możliwe, ale nic o tym nie słyszał. A przecież gdyby Byakuya miał dziecko huczałoby o tym całe Soul Society. Jednak nie zamierzał wypytywać. Nie chciał się mu narazić.
-Chciałbym zakupić cukierki. - odparł szlachcic.
-Proszę wybrać. - powiedział sprzedawca zachęcając go gestem ręki.
-Wybierz te, które ci odpowiadają. - zwrócił się do chłopaka. Ten tylko pokiwał głową i wrócił do obserwowania słodyczy. Było tutaj tyle rodzajów, że nie potrafił się zdecydować. Gdyby mógł kupiłby wszystko. Wszystko? Spojrzał na Byakuyę. Szlachcic wyglądał na bogatego. Obrzydliwie bogatego XD. I mały już wiedział o co prosić.
-Chcę to. - wskazał palcem na jeden ze słoików z cukierkami. Wtedy sprzedawca podszedł do niego i nabrał tyle cukierków ile zażyczył sobie chłopak. - I to. - wskazał na drugi - To też. I tamto. - podszedł do kolejnej półki, po czym kucnął - Trochę tego. - wyprostował się i ruszył do kolejnych półek. Byakuya ze zdziwieniem obserwował jak mały krząta się po sklepie. Nawet nieźle sobie radził. Tylko czy przypadkiem nie przesadzał z tymi zakupami? Jeszcze chwilę patrzył na niego, ale potem jego wzrok przykuł jeden ze słoików stojący na najwyższej półce. Podszedł bliżej. Jego zawartość coś mu przypominała. Sądząc po kształcie i kolorze poszczególnych cukierków stwierdził, że już je gdzieś widział. Chwilę patrzył na nie aż w końcu przypomniał sobie skąd je zna. Porucznik 11 Oddziału zwykle była w ich posiadaniu. Za każdym razem zachwalała je. Czyżby były aż tak dobre?
-Sprzedawco. - mężczyzna odwrócił się w stronę szlachcica - Zapakuj mi trochę tego. - sprzedawca natychmiast odłożył na ladę to o co prosił chłopak i zajął się zamówieniem Byakuyi. - A czy są pierniki? - ekspedient zrobił wielki oczy.
-Proszę o wybaczenie. - powiedział nisko się schylając - Nie mamy pierników.
-Rozumiem. - odwrócił się w stronę chłopaka, żeby zobaczyć co robi. Zakyū stawał na palcach i wyciągał ręce w górę chcąc zdjąć słoik, ale nie sięgał. Kuchiki podszedł do niego i zdjął z półki chciany przedmiot. - To wszystko? - spytał podając mu naczynie. Otome tylko pokiwał głową i pobiegł do lady. Szlachcic również się tam znalazł. W końcu to on płacił. Gdy sprzedawca skończył pakowanie podał im obu torebki, po czym Byakuya uregulował rachunek. - Idziemy. - zwrócił się do Zakyū. Zaraz po tym jak Kuchiki i chłopczyk opuścili sklep sprzedawca otworzył swój zeszyt i szybko zapisał ważną rzecz. Patrząc na wyniosłą postawę Byakuyi i to o czym wspomniał szlachcic przyszedł mu do głowy bardzo dobry pomysł. Uważał, że to będzie hit sezonu.

-Chcesz? - spytał chłopak wyciągając woreczek w jego stronę. Byakuya nie zdążył odpowiedzieć, gdyż natknęli się na kapitana 11 Oddziału, który nie mógł tego nie skomentować.
-A to co? To teraz jesteś niańką? - uważnie zmierzył wzrokiem Byakuyę. Dopiero co wrócił i nie wiedział, że Kuchiki nadal żyje.
-Wypraszam sobie. - odparł oschle szlachcic.
-Właśnie! - oburzył się Zakyū - Byakuya nie jest moją niańką. Jest moim sługą. - wyjaśnił, po czym zjadł cukierka.
-Słucham? - zdziwił się Byakuya.
-Ten mały nieźle tobą poniewiera. - stwierdził z uśmiechem Zaraki patrząc na zdziwionego Kuchiki - Podoba mi się to.
-Jak chcesz... - chłopak zwrócił się do Kenpachiego - To też możesz być moim sługą.
-I jaki odważny. - dodał. Musiał przyznać. Dzieciak miał tupet. Dlatego gdyby spotkali się w innych okolicznościach Otome skończyłby w kawałkach. - Mały, wróć tu jak podrośniesz i... mnie pokonasz. - podkreślił dla ścisłości.
-Pokonam. - stwierdził pewnie i znów zjadł cukierka.
-Chyba nie w tym życiu. - powiedział Ikkaku zeskakując z dachu. Zaraz za nim skoczył Yumichika - Nigdy nie pokonasz naszego kapitana, więc przestań śnić.
-A ty przestań mnie oślepiać swoją głową. - powiedział chłopak dokuczliwym tonem.
-Zabiję go! - wrzasnął Madarame, jednak nic nie mógł zrobić. Ayasegawa go zatrzymał.
-Ikkaku, bądź dorosły. - zaproponował. Uważał, że nie warto sobie zruszać nerwów z powodu jakiegoś małego dziecka.
-Słyszałeś, co powiedziała ta dziewczyna?
-Zabiję go! - krzyknął Yumichika. Jak ten mały śmiał go nazwać dziewczyną? Niby z której strony wyglądał na kobietę? Może i był piękny, ale to nie powód żeby uwłaczać jego męskości. Jednak nic nie mógł zrobić, bo przyjaciel go zatrzymał.
-Yumichika, bądź dorosły. - przypomniał mu Madarame.

-Tu zawsze jest tak gwarno? - spytał Kakumei patrząc jak Otome dalej wkurza Ikkaku i Yumichikę.
-Zazwyczaj nie. - odparł Kyōraku opierając się o barierkę.
-Lubisz sake?
-Przepadam.
-Wybierzemy się razem?
-Z chęcią. - odparł i spojrzał na Jūshirō, który lekko się uśmiechał. Cieszył się, że Byakuyi nic nie jest. - Ukitake...
-Nie mogę. - odparł przyjaźnie odwracając się w jego stronę. Miał umówioną wizytę u Unohany. Bardzo chciał się z nią widzieć. Zauważył coś dziwnego. Od dwóch dni ani razu nie kaszlnął. A przecież często mu się to zdarzało.

-Usz ty mały...! - powiedział Madarame i poprół za chłopakiem.
-Nie złapiesz mnie! - wystawił język na co oficer jeszcze bardziej się wnerwił. Otome nieco przyspieszył i skręcił w wąską uliczkę. Madarame się uśmiechnął. Bardzo dobrze znał to miejsce i tam gdzie znalazł się mały była ślepa uliczka. Szybko wbiegł do niej, ale nie zastał dziecka. Rozejrzał się dookoła wciąż nie spuszczając gardy. Nagle powietrze zrobiło się jakby bardziej gęste. Miał wrażenie, że coś nadchodzi. I nadeszło. Puknięcie go w czachę. Nie było to silne uderzenie, jednak pod jego wpływem pochylił się. Gdy się wyprostował zobaczył jak jego młody przeciwnik przedrzeźnia go.
-Ty mały draniu! - krzyknął podejrzewając, że pewnie Zakyū zostawił mu ślad dłoni na głowie - Zabije cię! - na to Otome wystawił język i wybiegł z uliczki. Madarame zacisnął pięści. Jak to możliwe, że jakiś smarkacz go wykiwał? Niby nie walczył z dziećmi, ale jemu nie podaruje. Popędził za nim. W trakcie gonitwy wziął sayę i przyspieszył. W pewnym momencie zauważył, że mały jest wystarczająco blisko, aby go zdzielić, więc zamachnął się, ale mały podskoczył do góry unikając ciosu. Madarame zaczął wymamachiwać sayą na wszystkie strony, a Zakyū wciąż podskakiwał i co jakiś czas pokazywał mu język, co jeszcze bardziej wkurzało oficera. W pewnym momencie chłopak wyskoczył bardzo wysoko chcąc wskoczyć na blok, jednak nie udało mu się tego zrobić. Został złapany w powietrzu przez kogoś, kogo dobrze znał. Gdy obaj wylądowali na ziemi, Kijitsuteki odstawił go.
-Miałeś nie rozrabiać. - przypomniał mu.
-Przepraszam. - powiedział szybko obejmując go. Nie chciał żeby Senritsu się na niego gniewał.
-Przepraszam, za niego. - powiedział odwracając się do Madarame - Zakyū to straszny dzieciak. - spojrzał na chłopaka - Powinniśmy już wrócić. - Otome pokiwał głową, po czym wziął Senritsu za rękę i obaj zniknęli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz